Rozdział 46

3K 153 27
                                    

Lauren p.o.v.

Głośny odgłos budzika wyrwał mnie z błogiego snu w objęciach Camili. Delikatnie podniosłam się na łóżku, spoglądając na kobietę, która mimo alarmu, zaciskała oczy, chcąc spać dalej. Uśmiechnęłam się widząc jej zaspaną twarz, a w mojej głowie pojawiło się wspomnienie naszej upojnej nocy. Odgarnęłam włosy brunetki z jej twarzy, gładząc ją po policzku.

— Camila, kochanie, obudź się — powiedziałam delikatnym głosem, obserwując jak kręci niezadowolona głową. — Kochanie musimy wstawać.

— Jeszcze pięć minut — powiedziała, odwracając się w drugą stronę.

Rozbawiona jej zachowaniem, pocałowałam ją w głowę i wstałam z łóżka, zmierzając do łazienki.

Gdy odbyłam poranną toaletę, wyszłam z łazienki, widząc Camilę rozłożoną na łóżku i śpiąca w najlepsze. Wspięłam się z powrotem na łóżko i usiadłam nad nią okrakiem. Zaczęłam całować jej ciało i nie odpuszczałam dopóki nie udało mi się jej lekko rozbudzić. Jednak gdy to nie przyniosło zamierzonego skutku, wytoczyłam ciężkie działa. Zaczęłam ją łaskotać, wybierając najwrażliwsze miejsca o jakich wiedziałam. Kobieta zaczęła wierzgać i krzyczeć, błagając mnie o litość.

— Lauren proszę cię, przestań! Stop! Już wystarczy!

— A wstaniesz z łóżka? — zapytałam, przestając ją łaskotać, ale jeszcze dla pewności przytrzymałam jej ręce, przykleszczając je do materaca.

Pochyliłam się nad nią, a nasze głowy znalazły się bardzo blisko siebie. Widziałam jak brunetka skupia swój wzrok na moich ustach.

— Tak, obiecuję — powiedziała i uniosła się lekko do góry.

Odsunęłam się od niej, uniemożliwiając zetknięcie się naszych ust. Na mojej twarzy zagościł chytry uśmieszek.

— Hej — odezwała się niezadowolona Camila.

— Coś się stało? — zapytałam udając głupią i ponownie się nad nią nachyliłam.

— Droczysz się ze mną — poskarżyła się.

— Uwielbiam to robić — przyznałam, uśmiechając się do niej, jednak gdy spojrzałam na zegarek, od razu spoważniałam. – A teraz, zbieraj się, już późno — pogoniłam ją.

Szybko wstałam z łóżka, puszczając Camilę, która udała się do łazienki. Natomiast ja poszłam po ubranie do garderoby, a następnie postanowiłam przyrządzić dla nas szybkie śniadanie.

Wyszłyśmy z domu w pośpiechu, już nieco spóźnione. Wjechałam na ruchliwe ulice Miami i po przejechaniu kilku ulic, stanęłyśmy w gigantycznym korku. No tak, o tej porze to normalne, na to nic już nie poradzę. Szybko sprawdziłam godzinę, analizując harmonogram mojego dnia. Na szczęście świadoma tego, że spędzę weekend z rodziną Camili i nie będę miała czasu na pracę, przesunęłam nieco swoje obowiązki i odwołałam dzisiejsze spotkanie z klientem, więc nie musiałam się martwić o spóźnienie. Pozostało cierpliwie czekać, co jednak nie było moją mocną stroną.

— Przepraszam — odezwała się Camila.

— Za co?

— To przeze mnie wyszłyśmy tak późno i jeszcze utknęłyśmy w korku — powiedziała.

— Świat się nie zawali, jeśli dotrzemy do pracy chwilę później.

— Całe szczęście, że ty jesteś szefową — zaśmiała się Camila, ale na jej twarzy nie widziałam radości. — Znowu będą mieli o czym plotkować.

Ocean eyes - Camren ff Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz