Rozdział 39

3K 145 18
                                    

Camila p.o.v.

Poniedziałek w pracy niemiłosiernie mi się dłużył, myślami dalej byłam z Lauren w domku na plaży, wspominając nasz romantyczny weekend, który zdecydowanie zbyt szybko się skończył.

Lauren miała po wolnych dniach dużo pracy. Do tego cały czas męczyła mnie sprawa z Jennifer. Po sprzeczce z Lauren, skończyło się na tym, że wysłałam kobiecie wiadomość z informacją, że niestety mam zajęty weekend, załączając jednocześnie numer do Normani, aby skontaktowała się z nią bezpośrednio. Jednak mimo to blondynka, cały czas nalegała na spotkanie. Nie wiedziałam, co mam w tej sytuacji zrobić. Miałam świadomość, że to nie spodoba się zielonookiej, ale jednocześnie uważałam, że było by niegrzecznie jej odmówić.

Postanowiłam od razu pójść z tym do Lauren.

- Pani Jauregui jest teraz bardzo zajęta? – zapytałam Victorii zachowują profesjonalizm.

- Jestem pewna, że znajdzie chwilę czasu – odpowiedziała, uśmiechając się do mnie. Wiedziałam, że pod jej wypowiedzią, kryje się drugie dno. Odkąd wszyscy w firmie o nas wiedzieli czułam, że jestem traktowana inaczej. Nie chciałam, żeby sprawy tak wyglądały, ale nie miałam na to wpływu.

Postanowiłam zignorować jej uwagę. Zapukałam do gabinetu Lauren i otworzyłam drzwi dopiero po usłyszeniu donośnego proszę. Weszłam do gabinetu już po jej głosie i zestresowanej twarzy widząc, że to nie jest jej najlepszy dzień.

- Wiem, że masz dużo pracy, ale zastanawiałam się, czy nie znalazłabyś chwili? – zaczęłam.

- Jeśli się pośpieszę, powinnam znaleźć chwilę czasu. Na pewno wspólny lunch poprawi mi trochę humor – zaproponowała zielonooka, próbując się do mnie uśmiechnąć.

- Właściwie to...

- O co chodzi?

- Obiecałam Jennifer spotkanie, udało mi się umówić nas z Normani na chwile. Nie wiedziałam, że ma teraz tak mało czasu.

- Pokaz zbliża się wielkimi krokami, na pewno jest zapracowana.

- To prawda. Dlatego to sprawa nie cierpiąca zwłoki – zauważyłam.

- Kiedy to spotkanie?

- O dwunastej trzydzieści – powiedziałam, a Lauren popatrzyła roztargniona na zegarek.

- Powinna zdążyć z tym do południa – stwierdziła.

- Jeśli nie masz czasu, pójdę sama. Przecież będzie tam Normani. Możesz mi zaufać – próbowałam ją przekonać.

- Spotkamy się przy recepcji – zakomunikowała Lauren, wracając do pracy.

Dla niej rozmowa była już skończona. Lauren była uparta i wiedziałam, że jeśli podważę jej zdanie, znowu skończymy na kłótni. Nie zabierając już więcej jej cennego czasu, wyszłam z gabinetu i wróciłam do swoich obowiązków, przedtem szybko potwierdzając wspólny lunch z Normani i Jennifer.

***

Dziesięć minut po dwunastej Lauren dalej nie było, na szczęście spotkanie miało się odbyć blisko naszej kancelarii, więc miałyśmy wystarczającą ilość czasu, aby dotrzeć na miejsce. Po drodze dostałam wiadomość od Normani, że na mieście są korki i też może się nieco spóźnić. Gdy zobaczyłyśmy przy jednym ze stolików Jennifer, poszłyśmy w jej stronę.

- Hej, Jennifer, długo czekasz? – zapytałam idąc pierwsza i przytulając ją na powitanie, co wiem, że nie spodobało się Lauren, która czekała za mną.

Ocean eyes - Camren ff Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz