Rozdział 8

3.8K 188 34
                                    

Camila p.o.v.

Po spotkaniu z Jauregui cały czas moja głowa była zajęta myślami o nowej posadzie. Z tego też powodu nie mogłam spać w nocy. Koło trzeciej nad razem zmęczona przewracaniem się z boku na bok, postanowiłam wstać z łóżka. Poszłam do kuchni i napiłam się zimnej wody, następnie wróciłam do swojego pokoju i usiadłam przed biurkiem, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Chwyciłam za kartkę oraz ołówek i postanowiłam zrobić listę za i przeciw. W dzieciństwie, kiedy miałam jakiś dylemat zawsze stosowałam tą metodę. Nauczyła mnie tego moja mama, która była bardzo zorganizowaną kobietą i lubiła robić wszelkiego rodzaju listy. Zazwyczaj ten sposób okazywał się bardzo pomocny, ale tym razem chyba nie zadziałał. To była dla mnie bardzo ważna decyzja i musiałam być pewna.

Gdy napisałam już kilka punktów po każdej stronie, jeszcze raz przyglądnęłam się liście.

Po stronie minusów, znalazło się kilka pozycji, największym problemem był dla mnie fakt, że będę pracować dla Lauren, a dalej nie ufałam tej kobiecie, nie byłam pewna, czego mogę się spodziewać. Za to po stronie plusów, były takie punkty jak, możliwość rozwoju i zarabiania większej ilości pieniędzy, a także mój główny cel, czyli nadzieja, że dzięki temu Sofi będzie mogła niedługo zamieszkać razem ze mną. Podkreśliłam to spostrzeżenie, jako najważniejsze. W końcu to wszystko było dla niej i musiałam o tym pamiętać.

Jeszcze raz przeczytałam wszystkie punkty i stwierdziłam, że już więcej nie wymyślę, poczułam, że zaczyna mi się ziewać, a oczy stają się ociężałe. Dalej nie wiedziałam, co mam zrobić, ale czuła, że jestem już bliżej podjęcia decyzji. Z tą świadomością położyłam się z powrotem do łóżka mając nadzieję, że sen w końcu nadejdzie.

Udało mi się usnąć dopiero, gdy świtało, byłam wykończona. Spałam jak zabita i nawet nie usłyszałam budzika. Na moje szczęście Dinah musiała wstać wyjątkowo wcześnie na sesję zdjęciową, więc zauważyła, że jeszcze nie wstałam i przyszła mnie obudzić. Niestety kiedy dobiegłam na przystanek autobus już odjechał. I tym razem uratowała mnie Dianh. Okazało się, że jechała do centrum, więc odwożąc mnie do pracy nie musiała zbytnio nadrabiać drogi. Mimo moich starań znowu przyszłam spóźniona i tym razem była to zdecydowanie moja wina.

- Cabello, to już piąty raz w tym miesiącu, nie zamierzam dłużej tego tolerować, co ty sobie wyobrażasz – nakrzyczał na mnie szef, kiedy tylko weszłam.

- Przepraszam szefie, wiem, że nawaliłam. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy – powiedziałam.

- Jakoś ci nie wierzę. Jeśli nie możesz się wyrobić, to powinnaś przyjeżdżać do pracy wcześniej.

- Ale autobusy z mojego przystanku odjeżdżają co godzinę.

- Przynajmniej będziesz w pracy wcześniej.

- A dostanę dodatkowe pieniądze? – zaryzykowałam.

- Nie ma mowy, rozmawialiśmy już o tym Cabello, nie mogę sobie teraz pozwolić na dodatkowe koszty.

- Więc mam pracować za darmo?

- Przecież dostajesz swoją pensję – odparł oburzony.

- Te marne grosze ledwo starczają mi na przeżycie.

- Jeśli masz lepszą propozycję to możesz w każdej chwili odejść. Wiesz ile osób czeka na tą posadę? Właściwie już dawno powinienem cię zwolnić.

- Więc niech szef to zrobi, przynajmniej dostanę odprawę – zaryzykowałam ponownie.

- Nie prowokuj mnie Cabello, wiesz dobrze, że lepszej pracy nie znajdziesz! – zdenerwował się mój szef.

Ocean eyes - Camren ff Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz