Rozdział 15

3.5K 183 25
                                    

Camila p.o.v.

Był okres przedświąteczny, dookoła znajdowało się już pełno dekoracji, a wszędzie dało się usłyszeć świąteczne piosenki lub ludzi nucących melodie najpopularniejszych z nich. Był to mój ostatni dzień w pracy, z tej okazji Lauren zorganizowała Wigilię dla wszystkich pracowników, co uznałam za naprawdę miły gestem z jej strony. Obecnie wszyscy prawnicy oraz ich asystentki zebrali się w dużej i pięknie przystrojonej na zimowy i świąteczny klimat sali konferencyjnej. W rogu stała ogromna choinka ubrana w biało srebrne dekoracje, co prezentowało się naprawdę zimowo, w przeciwieństwie do klimatu panującego w Miami. Oczywiście nie mogło też zabraknąć świątecznych potraw. Lauren zamówiła cały catering, który był podany w ramach szwedzkiego stołu. Każdy mógł się częstować czym chciał, w tle leciały kolędy, a wszyscy radośnie ze sobą rozmawiali, składając sobie świąteczne życzenia i rozmawiając o planach na koniec roku.

Natomiast ja nie byłam w najlepszym humorze do świętowania. Wszystko za sprawą tego, że nie udało mi się na czas uzbierać potrzebnej sumy pieniędzy i nie zdążyłam kupić biletu na Kubę, aby spędzić święta z moją rodziną. Gdy zadzwoniłam do nich z tą informacją, myślałam, że pęknie mi serce. Nie wiem co było gorsze, sama świadomość, że spędzimy ten czas osobno, czy chwila gdy moja siostra się o tym dowiedziała i zareagowała na wszystko okropnym płaczem, który rozdzierał mi serce. Gdybym mogła jeszcze coś zrobić, aby to zmienić, ale niestety klamka zapadła. Obiecałam, że przylecę do nich, gdy tylko zdołam, ale wiedziałam, że nic nie zrekompensuje tego czasu, który spędzimy osobno.

Nagle do sali weszła Lauren. Była ubrana elegancko, jak zawsze. Miała na sobie wyjątkowo nie sukienkę, a czarne spodnie, białą koszulową bluzkę w delikatne paseczki i marynarkę. Jej oko zdobił nieco mocniejszy makijaż. I muszę powiedzieć, że wyglądała jeszcze lepiej niż zazwyczaj, jeśli to w ogóle możliwe.

- Widzę, że wszyscy się już zebrali. Korzystając z okazji i nie przeciągając zbyt długo, chciałam, życzyć wszystkim spokojnych, wesołych świąt, spędzonych w taki sposób jak najbardziej lubicie. I żeby wszyscy wrócili po wypoczynku zwarci i gotowi do pracy, a nowy rok okazał się jeszcze owocniejszy i obfity w nowe zlecenia, które pomogą nam wszystkim rozwinąć skrzydła, a przede wszystkim utrzymać poziom na który tak długo pracowaliśmy. Mam nadzieję, że mój tata widząc to, może być z nas wszystkich dumny. Jeszcze raz wszystkiego dobrego i widzimy się niedługo – zakończyła, uśmiechając się na koniec.

Jej przemowa została nagrodzona krótkimi brawami, po czym Lauren podeszła do kilku prawników, wdając się z nimi w pogawędkę i pewnie składając im świąteczne życzenia.

Przez cały ten czas siedziałam sama na rogu stołu. Nie miałam nawet ochoty próbować nic do jedzenia, mimo że wszystko wyglądało i pachniało wyśmienicie. Lauren postarała się o potrawy z różnych kuchni świata. Właściwie tutaj święta mogłyby wyglądać w każdym domu inaczej, ponieważ w Stanach nie brakowało wielokulturowych rodzin, takich jak moja, czy Lauren. Każdy mógł obchodzić ten czas na swój sposób i to było najpiękniejsze. Najważniejsze było, aby spędzić ten czas z ludźmi, którzy są dla nas najważniejsi. No właśnie, niestety nie każdy miał tyle szczęścia...

- Camila wszystko w porządku? – zagadała do mnie Allyson.

- Tak, przepraszam, nie mam najlepszego nastroju, chyba się nie wyspałam – skłamałam, w sumie sama nie wiem dlaczego, ale nie chciałam się zwierzać ze swojego problemu i psuć innym świątecznego nastroju.

- Chciałam ci tylko życzyć udanych świąt i wypoczynku, solidnie się napracowałaś, należy ci się – powiedziała, ściskając mnie.

- Dziękuje. Tobie także przyda się odpoczynek, pracujesz równie ciężko co inni. Wesołych Świąt! – powiedziałam, uśmiechając się do niej życzliwie.

- Camila, mogę cię prosić na chwilę – odezwała się Lauren, kładąc rękę na moim ramieniu.

Nie wiedziała, że do nas podeszła, dlatego nieco podskoczyłam, gdy wykonała ten gest, co nie mogło ujść jej uwadze.

- Przepraszam, że cię wystraszyłam – powiedziała.

- Nic się nie stało, po prostu się nie spodziewałam – odparłam.

- Chodź ze mną do mojego gabinetu, mam coś dla ciebie – oznajmiła tajemniczo.

Przez całą, nie tak długą drogę do jej biura, szłam krok za nią, zastanawiając się co miała na myśli. Gdy stanęłyśmy przed znajomym wejściem, Lauren otworzyła drzwi i wpuściła mnie do środka, wchodząc zaraz za mną i zamykając drzwi. Podeszła do swojego biurka i zasiadła do niego, następnie otworzyła jedną z szuflad i wyciągnęła z niej kopertę.

Nie wiedziałam co ze sobą począć, więc tylko stałam i przyglądałam się całej sytuacji.

- Doszły mnie słuchy, że nie wszyscy spędzą te święta w gronie rodziny tak jak powinni, więc postanowiłam się tym zająć – zaczęła mówić, wstając z fotela i podchodząc do mnie. – Wesołych Świąt Camila – powiedziała po prostu z tajemniczym uśmiechem, wręczając mi kopertę.

Odebrałam ją nieco drżącymi rękami i szybko otworzyłam. To co tam zobaczyłam. Bilet z Miami na Kubę i z powrotem. Zamurowało mnie. Jednak, gdy wreszcie dotarło do mnie co to wszystko oznacza, niewiele myśląc rzuciłam się mojej szefowej na szyję, mocno ją ściskając.

Kobieta zdawała się być zaskoczona moim gestem, ale po chwili także mocno mnie ścisnęła i pogładziła opiekuńczo po plecach.

- Dziękuję ci Lauren – powiedziałam, płacząc łzami szczęścia. –  Przepraszam za to – dodałam, odrywając się od niej nieco zakłopotana.

- Nie masz za co przepraszać, cieszę się, że prezent ci się podoba – odparła uśmiechając się do mnie szeroko.

- Dalej nie wierze, nie powinnam tego przyjmować.

- Daj spokój, cieszę się, że chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić na ten moment.

- Zrobiłaś już dla mnie bardzo dużo – odparłam wdzięczna.

- Myślę, że jesteś tego jak najbardziej warta.

- Ale skąd wiedziałaś? – zapytałam, dalej ciekawa.

- Mam swoje sposoby – odparła jak zwykle tajemniczo.

Ocean eyes - Camren ff Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz