Rozdział 1

378 15 0
                                    

Padme siedziała za sterami królewskiego myśliwca N-1 oddychając głęboko. Pilotowanie przychodziło jej z łatwością, ale nie czuła się komfortowo z myślą, że opuszcza Naboo na stałe. Skórzana torba z rzeczami, które uznała za najpotrzebniejsze, leżała w metalowej szafce, która służyła za miniaturowy luk bagażowy. Ciocia nalegała, aby zabrała więcej rzeczy, ale Padme odmówiła. Miała ze sobą kilka ubrań na zmianę, blaster i prezent od królowej dla Lei - małą bransoletkę z błękitnym kamieniem. Nic więcej nie było jej potrzebne. Statek również był prezentem od cioci - wcześniej własność Korpusu Królewskiego Naboo. Smukły i lśniący myśliwiec słynął z bycia szybkim i dobrze uzbrojonym. Aczkolwiek Padme niekoniecznie miała ochotę korzystać z działek laserowych i reszty uzbrojenia podczas podróży. Później - to zupełnie inna historia.
Programując kurs w kierunku planety Crait, zastanawiała się czy zastanie tam kogokolwiek żywego. Oczywiście istnieje szansa, że do jej przylotu członkowie Ruchu Oporu zdążą się ewakuować. To oznaczałoby poszukiwania ich kolejnej bazy. W zasadzie jednak uznała, że to nie jest odpowiedni czas na zastanawianie się "co gdyby".
Naboo w oddali przypominało już zieloną szklaną kulkę, jakimi Padme bawiła się w dzieciństwie. Wyobrażała sobie wtedy przygody jakie przeżyje w kosmosie, brawurowe loty przez pasy asteroid i ucieczki myśliwcom Najwyższego Porządku. Teraz na samą myśl o tym robiło jej się ciężko na żołądku. Przygody to ciekawa rzecz, miło je sobie wyobrażać i świetnie je wspominać, ale przeżywanie ich to całkiem inna sprawa.
- Jak myślisz, możemy już skakać? - odezwała się do astromechanicznego droida, który bipnął w odpowiedzi. Uznała to za potwierdzenie i już wkrótce gwiazdy widoczne z kokpitu zamieniły się miejscem z białymi smugami.

Crait było... szare. Bardziej szare niż Padme się spodziewała, prawdę mówiąc. Włączyła transmiter, mając w planach ostrzec Ruch Oporu w razie, gdyby chcieli ją zestrzelić. Nie wiedziała, czego oczekiwać. Mama musiała mieć dobry powód, aby ją odesłać. W zasadzie, nie było pewności czy swoją obecnością jeszcze bardziej nie zaszkodzi całej sprawie. Przeskakując po częstotliwościach zauważyła w pobliżu znajomy kształt statku.
- Tutaj N137 do Sokoła Millennium, mam was w zasięgu wzroku. - Padme zdecydowała się uprzedzić o swoim zbliżeniu.
- Co z ciebie za jedna? - odpowiedział poddenerwowany kobiecy głos.
- Sojusznik, słyszałam wezwanie pomocy.
- Jest was więcej?
- Nie, tylko ja.
- Osłaniaj nas.
Jeden problem z głowy, zdecydowanie będzie wiedziała, gdzie Ruch Oporu się udaje.
_______________
- Co to za statek? - mruknęła Rey bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego.
- Nie wiem i nie jestem pewny, czy chcę się przekonywać o jego zamiarach na własnej skórze. - Finn odpowiedział nieufnie.
- W razie czego jesteśmy w stanie mu uciec... - Rey urwała, widząc, że chwiejnym krokiem zbliża się Leia. -  Generale, nie powinnaś...
- Rey. - W głosie Lei brzmiała nuta niedowierzania. - Wiem, kto to.
- Nie rozumiem - wtrącił dotychczas milczący Poe. - Z całym szacunkiem, pani generał, ale skąd możesz wiedzieć? To nabooiański statek. Dawno takiego nie widziałem.
- To długa historia. Ale możemy mu ufać.
Chewie wydał z siebie przeciągły dźwięk, który sprawił, że Leia uśmiechnęła się kącikiem ust.
"Wiedziałam, że kiedyś wróci".
__________________
Z lekcji astrografii Padme pamiętała tylko tyle, że Ajan Kloss był porośniętym gęstą dżunglą księżycem. Nie spodziewała się jedynie, że aż tak gęstą. Ledwie wylądowała. Sokół spoczywał tuż obok, jednak ktokolwiek był na pokładzie, zdecydował się na razie na nim pozostać. Wokół lądowało coraz więcej statków, mimo, że podłoże było co najmniej... niesprzyjające. Padme gapiła się w niebo, przyglądając się pojawiającym maszynom, różnorodnej mieszance mniej i bardziej rozklekotanych jednostek.
Metaliczny łoskot sprawił, że Padme o mało nie wywróciła się o jedną z metalowych nóg, na których aktualnie stał jej myśliwiec. Źródłem dźwięku był właz do Sokoła, właśnie otwarty. Stały na nim cztery osoby i droid. Dwóch mężczyzn podtrzymywało starszą kobietę, druga, mniej więcej w jej wieku, stała obok z ręką opartą na blasterze. Wszyscy patrzyli w jej kierunku.
Padme poczuła dziwne szarpnięcie z tyłu głowy, gdzieś, gdzie przebywało to coś, co ciocia Sosha nazywała Mocą. Mama? Ruszyła szybkim krokiem w kierunku Sokoła. Zatrzymała się dopiero u stóp włazu, rozkładając ręce w geście mówiącym, że nie ma złych zamiarów. Mama może i wiedziała, reszta grupy nie wyglądała na przekonaną.
- Kim jesteś? - milczenie przerwała dziewczyna z blasterem.
- Jestem Padme z Naboo. - uznała, że tyle informacji na razie wystarczy.
- Nie jesteś z Naboo. Urodziłaś się na Hosnian Prime. - odezwała się jej matka.

SiostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz