Jeśli myślała, że posiadanie miecza cokolwiek zmieni, to była w błędzie. Poza nowym obciążeniem przy pasku i zapowiedzią wyprawy na Mustafar, życie na Finalizerze toczyło się utartym schematem. Trening, zmiana na mostku, narady, kolacja z Kylo. Kilka dni temu zorientowała się, że zbliżają się jej urodziny. Nie żeby to było w jakikolwiek sposób istotne, bo poza nią na statku nikt nie zdawał sobie sprawy, że kończyła 19 lat. Jej brat raczej nie zwracał uwagi na takie głupoty, jak dzień urodzin. Zresztą skoro do niedawna nie pamiętał o jej istnieniu, to tym bardziej nie będzie pamiętać, kiedy przyszła na świat.
Na Naboo ten dzień był świętowany z wielką pompą, dostawała tony prezentów i odwiedzało ją mnóstwo ludzi. Oczywiście wtedy oddałaby to wszystko, byle tylko spotkać się z rodzicami. Co oczywiście było niemożliwe. Teraz było jej wszystko jedno, wiedziała, że mama będzie o niej myśleć.
Komlink bipnął ponaglająco.
- W hangarze za 15 minut.
Nie zdążyła odpowiedzieć.
Czuła się nieswojo ostatnimi czasy. Robiła wszystko co jej kazano automatycznie. Zmieniła mundur na tunikę i czarne spodnie. Nawet nie skrzywiła się, widząc, że wygląda identycznie jak Kylo. Wsunęła hełm na głowę, chowając pod nim warkocz, który stawał się coraz dłuższy i trudniejszy do ukrycia.
Mechanicznie powędrowała korytarzami, bez zastanowienia kierując się sygnaturą swojego brata. Odpowiadała szturmowcom i załodze skinieniami głowy na pozdrowienia.
Zabierał ją na Mustafar, nie wiedziała w zasadzie po co i dlaczego. Holokron, który dał jej poprzednio, dalej spoczywał w jej szufladzie. Coś musiało tam być, ważnego dla niego oczywiście, bo wątpiła, że cokolwiek na tym zyska. Zbierało się w niej ostatnio zadziwiająco dużo jadu. Nieuzasadnionej złości. Irytacji na pierdoły, małe rzeczy, które normalnie nie zwróciłyby jej uwagi.Energicznie weszła po rampie. Łomot butów na cienkiej płachcie metalu był perfekcyjnie ostentacyjny.
- Jesteś - rzekł, odwracając się do niej w fotelu pilota.
- Jestem - odparła krótko, sadowiąc się obok.
Czuła na sobie jego badawcze spojrzenie, mimo, że ich twarze skrywały maski. Musiała przyznać, że były użyteczne.
- Nie jesteś sobą - stwierdził, uruchamiając silniki.
- Z czego wnosisz?
- Czuję.
Już samo to wzbudziło jej złość. Jak śmiał ją sprawdzać? Jej nastrój to nie jego interes.
Zdecydowała się nie odpowiadać. Miała świadomość, że mogłaby powiedzieć coś, czego później by żałowała. On też więcej nic nie powiedział, skupiony na procedurze startowej.
Padme gapiła się w przestrzeń, opierając się głową o ściankę z durastali.
- Dalej masz u siebie ten holokron, który ci dałem? - zapytał po dłuższej chwili.
Drgnęła, wyrwana z zamyślenia.
- Hm? Tak, mam. Schowałam go - urwała na chwilę. - Zapomniałam, że mam ci go oddać.
Nie odpowiedział, za to znowu ją obserwował.
- No co? - dodała nagląco.
- Czujesz się inaczej odkąd go masz?
To pytanie zbiło ją z tropu. W zasadzie nie zastanawiała się nad tym, ale po tym jak wspomniał... Od jakiegoś czasu była dziwnie otępiała, a jednocześnie skłonna do wybuchów. Zrzuciła to na zmęczenie materiału i irracjonalny zawód po tym, jak zbudowanie miecza nic nie zmieniło.
- Może trochę - odparła z namysłem.
- Nie powinienem go z tobą zostawiać. Ma na ciebie za duży wpływ - powiedział kategorycznie. - Nie jesteś przyzwyczajona.
- Do czego?
Kylo rzucał czasem tak enigmatyczne stwierdzenia, że szlag ją trafiał. Zamiast powiedzieć, o co chodzi od razu, stwierdzał coś lakonicznie i czekał, aż Padme zapyta o wyjaśnienie.
- Artefakty Ciemnej Strony mogą mieć duży wpływ na użytkowników Mocy. Czujesz pociąg do ciemności?
Sposób w jaki ujął to w słowa sprawił, że parsknęła śmiechem. Pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Nie... - urwała, poważniejąc. - Nie, nic takiego nie czuję. Po prostu jestem nerwowa. Nie wiem, może okres mi się zbliża albo coś - stwierdziła wyjaśniająco.
Uderzyła ją fala jego zażenowania. Zaniemówił na chwilę, szukając odpowiedzi.
- W takim razie... To ciekawe. Tak czy siak, oddasz mi go. Jeśli tu nic nie znajdziemy, i tak będzie bezużyteczny.
Najwidoczniej uznał, że najlepiej nie ciągnąć tematu.
- W porządku. Myślałeś już o tym, kiedy przeprowadzić negocjacje? - zapytała z nadzieją w głosie.
Uznała, że to najlepszy moment, żeby go zapytać. Nikt nie mógł podsłuchiwać. Otaczała ich tylko ciemna przestrzeń. Zauważyła, że Kylo cały zesztywniał w fotelu pilota.
- Ben, mówiłam coś do ciebie. Powiedziałeś, że o tym pomyślisz - odezwała się ponownie.
- Cały czas myślę, tylko nie wiem jak się za to zabrać - odpowiedział, wzruszając ramionami.
- Wystarczyło się mnie spytać - stwierdziła, odruchowo sięgając w kierunku przełącznika zamykającego osłony dział laserowych. - To nie znaczy, że mam pomysły, ale można zawsze coś wykombinować.
- Skoro nie masz... - urwał, kręcąc głową. - Możemy skakać?
- Możemy.
Statkiem zatrzęsło, a Padme przesunęła się po podłodze, zawadzając głową o jakiś wystający element i uderzyła plecami w tylną ścianę kabiny pilota z głuchym łupnięciem. Kylo obrócił się w fotelu.
- Czy ty naprawdę się niczego nie złapałaś? - zapytał z politowaniem w głosie.
- Zapomniałam - odparła zwięźle, przeciskając się w kierunku swojego poprzedniego miejsca. - Nie moja wina, że nie ma tu drugiego fotela i muszę siedzieć na ziemi.
- Nie będziemy brać całego promu na szybki wypad. Jesteś mała, mieścisz się.
- Zawsze mogliśmy wziąć pół promu - fuknęła.
Zignorował zaczepkę i głęboko westchnął.
- Jak już dotrzemy na Mustafar, masz się trzymać blisko mnie, zrozumiano? Nie lecimy tam, żeby szukać kłopotów.
- Myślałam, że pchanie się na planetę opanowaną przez kultystów Sithów, to z definicji szukanie kłopotów - mruknęła.
- To też... Ale nie szukaj większych kłopotów. Jeśli moje informacje są prawidłowe, to siedzimy w nich po uszy. Zresztą, Alzamec to nie do końca kultyści. No, można tak powiedzieć... W sumie, dla nas to niezbyt istotne tak czy siak. Nie lecimy tam z nimi negocjować - urwał, sprawdzając, czy Padme go słucha. - W każdym razie, nie powinno być burz magnetycznych, więc wylądujemy w miarę spokojnie. Musimy się przedostać do zamku Vadera. Tego co z niego zostało. Nie będzie łatwo.
Na początku ekscytowała się pierwszą misją ze swoim bratem, ale nie do końca rozumiała, czego szukają i była coraz bardziej zdegustowana. Szczególnie takim obrotem spraw.
- A co jest w tym zamku, czego potrzebujemy? Poza wpierdolem, którego nie potrzebujemy, ale dostaniemy go zapewne po drodze? - zapytała zrezygnowana.
- Uważaj na słowa. Szukamy czegoś takiego, jak twój holokron. - spojrzał na nią z irytacją. - Serio masz ostatnio jakiś kryzys.
________________
Jak się okazało, nie pomyliła się zbytnio w swojej ocenie sytuacji. Po wylądowaniu w okolicy Corvax Fen, która nie była cała pokryta rzekami i jeziorami syczącej lawy, za to była zarośnięta żelaznymi drzewami, Kylo zarządził opuszczenie statku. Właz nie zdążył nawet opaść do końca, kiedy w lesie zaczęły się tłumić humanoidalne istoty. Nie wyglądały na przyjaźnie nastawione. Padme zresztą nie zdążyła się nawet otrząsnąć z szoku po nagłym uderzeniu gorąca.
Włączyła swój miecz, widząc, że jej brat już dawno to zrobił i rusza w kierunku zbliżających się do nich stworów. Nie przywykła jeszcze do walki tradycyjnym mieczem, nie będącym treningową atrapą i musiała sobie cały czas przypominać, że nie powinna łapać za ostrze.
Na szczęście w nieszczęściu, chwilę później została zaatakowana przez grupkę tubylców i musiała bronić się instynktownie. Przewaga liczebna jej przeciwników była wystarczająca, żeby na chwilę zbić ją z tropu i zepchnąć w tył. Ciosy nadchodziły z każdej strony, musiała wykonać szybkich ruchów, żeby je wszystkie sparować. Tym zdobyła sobie moment na zebranie się do kupy i przejęcie inicjatywy. Następne uderzenia były już bardziej ofensywne. Blokując cios z lewej, obróciła się i udało jej się przeciąć jednego z tubylców wpół. Czarna krew chlupnęła jej na buty. Musiała się przebić do Kylo, który też walczył z grupką przeciwników. Zdążyła pomyśleć gorzko, że on w przeciwieństwie do niej, miał już w tym jakieś doświadczenie. Kolejne jej uderzenia były chaotyczne i urywane, wyrwane z kontekstu pozycji i sekwencji, których była uczona. Nie zauważyła, że jeden z Alzameców zaszedł ją od tyłu. Jego ostrze zsunęło się po boku hełmu Padme i z impetem uderzyło w jej lewe ramię, przecinając mięsień i łamiąc obojczyk. Z bólu pojawiły jej się przed oczami białe plamy. Teraz musiała walczyć, używając tylko jednej ręki.
Na wpół oszalała z bólu rzuciła się przed siebie. Ogarniała ją wściekłość, na siebie, że tak szybko dała się zranić, na Kylo, że ją tu rzucił bez przygotowania. W zasadzie na cały wszechświat. Poczuła, że Moc wibruje z tyłu jej głowy. Bez namysłu sięgnęła w jej kierunku. To wystarczyło, by odrzucić od siebie przeciwników. Dwóm z nich ścięła głowy, zanim zdążyli się podnieść. Trzeciego, szarżującego w jej kierunku, przebiła na wylot. Fioletowe ostrze jej miecza zaskwierczało, by za chwilę znowu powrócić do jednostajnego buczenia.
Pobiegła w kierunku Kylo. Lewa ręka zwisała jej bezwładnie przy boku. Krew skapywała jej w dół tuniki, wsiąkając w czarny materiał. Niektóre krople spadały na ziemię i wyparowywały po kilku sekundach. Nie była w stanie spojrzeć na swoją ranę, zresztą nie miała czasu. Kolejnych dwóch Alzameców atakowało ją od frontu, podczas gdy trzeci biegł na nią z lewej strony. Udało jej się go zdjąć, zanim jego kompani do niej dobiegli. Z nimi nie miała już tyle szczęścia. Jednemu z nich udało się wyprowadzić cios w jej udo, który sprawił, że upadła na kolana. Wściekła i przerażona, sięgnęła ponownie w kierunku Mocy. Czuła, że powinna podnieść rękę, ale nie mogła wypuścić miecza. Zamiast tego podniosła wzrok, usiłując COŚ zrobić. Cokolwiek. Jakkolwiek. Nic się nie działo, więc zacisnęła powieki.
Powietrze wypełnił huk rozrywający bębenki w uszach. Ziemia pod nią zadrżała. Przerażona Padme otwarła oczy i zobaczyła, że jej przeciwnicy leżą martwi. Wokół miejsca gdzie klęczała, rozchodziły się promieniście głębokie pęknięcia. Pod skorupą planety widać było lawę. Najbliższe jej drzewa zostały powalone.
Wstała chwiejnie i znowu ruszyła do Kylo. Skupiał na sobie większość przeciwników, przez co nie mógł do niej podejść. Czuła jego strach o nią.
Otaczający go ze wszystkich stron tubylcy dopiero zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że się zbliżyła. Dzięki temu udało jej się bez problemu zlikwidować kilku z nich, następnych wpychając wprost na miecz jej brata. Powoli krąg zaczynał się przerzedzać. Kylo z makabryczną skutecznością powalał kolejnych przeciwników. Ona skupiała się już tylko na odwracaniu uwagi. Czuła krew w ustach (musiała rozgryźć wargę, nie wiedziała nawet kiedy).
Ostatni Alzamecowie padli martwi pod mieczem jej brata. To oznaczało, że wokół nich było pusto, przynajmniej na razie. Czując, że adrenalina powoli się wyczerpuje, osunęła się na kolana, a potem niezdarnie ciapnęła na ziemię. Kylo uklęknął obok niej, zsuwając jej hełm. Zapomniał o masce, więc Padme odruchowo próbowała ją również zdjąć, jednak lewa ręka drgnęła tylko jak umierające zwierzątko, spoczywając przy jej boku. Poruszenie uszkodzonymi mięśniami spowodowało, że znowu zobaczyła przed oczami białe plamy i wyrwało jej się syknięcie.
- Umierasz? - zapytał tonem, który miał być lekki i żartobliwy, ale było w nim za dużo paniki, żeby brzmiał wiarygodnie.
- Nie.
Miała ochotę rzucić sarkastyczny komentarz, ale zdecydowanie brakowało jej na to siły.
- Powinniśmy wracać. To wygląda bardzo źle.
- Nie ma mowy - odpowiedziała kategorycznie, odwracając się, by spojrzeć na swoje lewe ramię.
A raczej to, co z niego zostało. Oczywiście nie widziała części bliższej szyi, ale nie spodziewała się, że będzie wyglądać dużo lepiej. Rozerwana tkanka była usiana kawałkami zmiażdżonej kości. Większa część jej obojczyka była w drzazgach. To, co zostało, groteskowo odstawało w przód.
Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, jak wygodnie byłoby zamknąć teraz oczy, stracić przytomność i zostawić Kylo kombinowanie co dalej.
- W takim razie musimy cię jakoś połatać - rzekł, chwytając za jej lewą dłoń i próbując ułożyć wiotkie przedramię w poprzek jej brzucha.
Wydała krótki skowyt i odepchnęła go, zanim zdążyła się zorientować.
- Nie dotykaj - wycedziła przez zęby.
Czuła się coraz bardziej słabo.
- To co ty właściwie chcesz? Wracać nie, naprawić nie?
- Wstawać - stwierdziła, podpierając się działającą ręką i gramoląc się na nogi.
- Zwariowałaś. Nigdzie nie wstajesz - oznajmił, usiłując złapać ją tak, aby nie urazić uszkodzonej kończyny.
- Nie. Idziemy. Szybko - przerwała, biorąc kilka urywanych oddechów. - Lepiej nie będzie. Bierzemy i wracamy. Chodź.
Chwiejnie ruszyła przed siebie, a Kylo nie miał innego wyboru, jak tylko podążyć za nią.
CZYTASZ
Siostra
FanfictionJak historia z nowej trylogii potoczyłaby się, gdyby Kylo Ren miał młodszą siostrę? O tym, że Padme Solo wciąż żyje i ma się dobrze wie niewielu. Dla większości jest zaginioną córką bohaterów dawnej wojny. Jednak zdążyła już rozgorzeć nowa wojna, a...