Na początku lecieli jak najdalej od Finalizera, nie odzywając się do siebie ani słowem. Później dotarło do nich, że gdzieś muszą wylądować. Zatankować, zjeść, wyspać się. Padme zasypiała w kokpicie, kilka razy podrywając głowę przed opadnięciem na panel sterowania w ostatnim momencie. Czuła, że Kylo jest równie zmęczony co ona. Jego głos brzmiał płasko i beznamiętnie.
- Paliwa wystarczy nam jeszcze maksymalnie na dwanaście godzin - stwierdził przez komunikator.
- Widzę. Musimy wylądować. Najlepiej na jakimś zadupiu - odparła, tłumiąc ziewnięcie.
Problemów było kilka. Pierwszy był taki, że ich statki były bardzo charakterystyczne. Drugi, że oni sami byli równie charakterystyczni. Padme westchnęła. Może ona sama mniej, jeśli wyszłaby bez maski i płaszcza, rozpuściła włosy... Mogłaby przemknąć. Kylo niezbyt. Zresztą, musiała przestać zwracać się do niego Kylo.
- Znasz jakieś sensowne miejsce? - zapytała po chwili ciszy. - Może masz jakichś znajomych?
Parsknął ponurym śmiechem.
- Wątpię.
Ona sama również wątpiła, ale spróbować musiała. Też nie miała żadnych znajomych, a wracanie na Ajan Kloss w tym momencie było absolutnie idiotyczne. Ky... Ben, poprawiła się w myślach, dostałby ataku szału. Nienie, za dużo atrakcji jak na jeden dzień.
- Starych przyjaciół rodziny? - drążyła.
- Jak tak teraz pytasz, to byłaby taka jedna osoba... Ale wątpię, czy byłbym tam mile widziany. Ostatnim razem moi ludzie zrobili tam trochę bałaganu - odpowiedział jej brat po namyśle.
Otwarła oczy szerzej, rozbudzona i wyprostowała się w fotelu, opuszczając nogi na podłogę. Ostatnie dwie godziny spędziła zwinięta na fotelu jak małe zwierzątko.
- To znaczy?
- Stara znajoma. Znaczy, nawet nie moja, widziałem ją kilka razy jako chłopiec. Naszego ojca... - urwał.
No tak, to redukowało szanse.
- Okej. Ktoś jeszcze? - westchnęła z rezygnacją.
Po krótkiej wymianie zdań, okazało się, zgodnie z oczekiwaniami zresztą, że nie. Byli dosłownie i przenośni w czarnej dupie.
- Uważasz, że jak bardzo w skali od jednego do dziesięciu masz u niej przerąbane? Jeśli jeden to lekkie pretensje, a dziesięć to usiłowanie morderstwa?
Jej pytanie pozostawało bez odpowiedzi przez kilka minut, aż zaczęła się martwić, że jej brat zasnął nad sterami.
- Takie mocne dziewięć, rzekłbym - odparł w końcu.
Czyli pozostawało pole manewru. Niewielkie, ale jednak. Takie na jeden.
- No, więc trochę można pokombinować. Mnie nie zna, średnia wyjdzie koło czterech i pół - rzekła z wymuszonym humorem. - To gdzie lecimy?
Długo bił się z myślami, wyczuwała jego konflikt wewnętrzny.
- Takodana - odparł lakonicznie.
____________Miło było zdjąć maskę i dla odmiany zobaczyć coś, co nie było czernią przestrzeni kosmicznej, albo czernią stali Finalizera. Takodana była zielona, pokryta lasami. W jednym z nich wylądowali. Ben wyjaśnił jej, że musiała dotrzeć do siedziby Maz Kanaty. To była prostsza część ich planu. Później musiała przekonać ją, żeby udzieliła im pomocy. Po tym jak siły Najwyższego Porządku dość solidnie uszkodziły jej zamek kilka lat temu.
Padme westchnęła, wędrując powoli ścieżką wijącą się między drzewami. Gdyby Ben wytłumaczył jej to wcześniej, zastanowiłaby się trzy razy zanim zdecydowałaby się tu przylecieć. Z drugiej strony, to nie tak, że mieli możliwość przebierania w planach.
Marsz nie był jakoś bardzo daleki, ale zdążyła się zadyszeć. Zamek Maz był ogromny. Szare mury pokrywały łaty z nowszego, jaśniejszego kamienia - zapewne służyły do odbudowania dziur po pociskach. Z trzech stron otaczała go woda.
Ziewając rozdzierająco Padme weszła na dziedziniec. Wisiały nad nim niezliczone flagi we wszystkich możliwych kolorach. Po kątach snuli się mało sympatycznie wyglądający przedstawiciele wielu gatunków, ale nikt nie poświęcił jej więcej niż przelotnego spojrzenia. Pociągnęła za klamkę ogromnych wrót, które uchyliły się z jękiem. Wślizgując się do środka, naciągnęła kaptur.
Rozglądając się, zdała sobie sprawę, że nie ma zielonego pojęcia jak wygląda Maz. Uznała, że najlepszym pomysłem było podejście do baru i po prostu zapytanie.
Wysoka przedstawicielka rasy Twi'leków była zajęta obsługiwaniem klientów, więc Padme usiadła na wysokim stołku barowym i obserwowała spod oka zatłoczoną salę.
- Co dla ciebie? - zapytała po chwili barmanka, mierząc ją badawczym spojrzeniem.
- Koreliańskie ale jeśli można. I.... - urwała. - Jest możliwość porozmawiania z Maz? Mam do niej interes.
Dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową i zajęła się nalewaniem piwa.
- Poczekaj tu - oświadczyła, stawiając przed Padme kufel i zniknęła na zapleczu.
Wróciła po chwili z niską kobietą rasy, której za cholerę nie mogła skojarzyć. Gogle sprawiały, że oczy Maz wydawały się dużo większe niż w rzeczywistości.
- Leelah powiedziała mi, że ktoś tu ma do mnie interes - rzekła, przyglądając się Padme badawczo.
- Dzień dobry - odpowiedziała, kiwając głową. - Chciałam porozmawiać, ale... gdzieś na uboczu. To delikatna sprawa.
Maz zaśmiała się ochryple w odpowiedzi i wyszła zza baru, pokazując jej gestem, żeby ruszyła za nią.
Po chwili znalazły się w kuchni i kobieta usiadła za stołem. Padme posłusznie usiadła naprzeciw.
- Wyglądasz znajomo. Jak się nazywasz? - zapytała.
- Padme - odparła, przygryzając wargę.
- Padme co? - dociekała ze zniecierpliwieniem kosmitka.
- Padme Solo.
Zapadła niezręczna cisza.
- Więc ty jesteś tym drugim dzieciakiem Hana, co? Co cię tu sprowadza?
- Mam kłopoty. Właściwie nie tylko ja... Ale w każdym razie, potrzebuję pomocy. Wiem, że to głupie, nie znam pani i w ogóle, ale nie miałam innej opcji - odpowiedziała z westchnieniem.
- Kłopoty są u was rodzinne, więc wcale mnie to nie dziwi - skomentowała Maz z krzywym uśmiechem. - Domyślam się też, dlaczego przyszłaś sama. Czego dokładnie potrzebujecie?
- Miejsca do przechowania statków. Noclegu, jedzenia, kryjówki na teraz. Nowych ciuchów, szczególnie dla niego. Ja to pani odpracuję, naprawdę. On na pewno też. Zapłacimy - wyrzuciła z siebie Padme z prędkością działka laserowego.
- Zobaczę, co da się zrobić. I przestań mówić do mnie na "pani", to mnie postarza. Powiedz mi tylko jeszcze jedną rzecz maleńka.
- Tak?
- Jak go namówiłaś do dezercji? - Pomarańczowa kosmitka uniosła brew.
Padme w odpowiedzi pokręciła głową i zaczęła opowiadać.
Gdzieś w połowie Maz zawołała kucharza i kazała mu przynieść jej jedzenie.
- No i w sumie tak dotarliśmy tutaj - zakończyła kilkanaście minut później, wzruszając ramionami.
- Siedzisz w gównie po uszy, moja droga. Oczywiście nie powiem mu nic o twoich prawdziwych motywacjach, ale nie chcę być w twojej skórze, jak już się dowie. Dokończ jeść i idź po niego, zostawcie na razie statki tam gdzie są. Zajmę się tym.
CZYTASZ
Siostra
FanfictionJak historia z nowej trylogii potoczyłaby się, gdyby Kylo Ren miał młodszą siostrę? O tym, że Padme Solo wciąż żyje i ma się dobrze wie niewielu. Dla większości jest zaginioną córką bohaterów dawnej wojny. Jednak zdążyła już rozgorzeć nowa wojna, a...