Rozdział 19

166 15 5
                                    

Kylo wiedział swoje o ryzykownych manewrach i porywaniu się z mieczem na księżyc, ale to co właśnie robiła Padme, było kompletnie szalone. Nie był nawet do końca pewny, jakim cudem jeszcze trzyma się na nogach. Czarna tunika wokół rany była już tak nasiąknięta krwią, że krople po prostu po niej spływały. Mimo to jego siostra dalej parła do przodu. Widział, że kolana jej się uginają.
"Matka mnie zabije" ta myśl przebiegła mu przez głowę, zanim zdążył się skarcić. To byłby kolejny członek jego rodziny, który stracił życie przez niego.
Potrząsnął głową z irytacją. Jak na razie jego siostra żyła, może nie czuła się najlepiej i nie była cała, ale była.
Ruiny zamku Vadera powoli wyłaniały się zza kłębów dymu, wypełniających powietrze. Bliżej nich znajdowało się kreatura niepodobna do czegokolwiek, co w życiu widział. Na wzniesieniu, przypominającym ogromną kulę wystającą z bagna siedział olbrzymi pająk. Dopiero gdy podeszli bliżej, zorientował się, że to co wziął za kulę, była w istocie głowa giganta zanurzonego prawie w całości w bagnie. Wyczuwał emanujący od niego ból. Oba stworzenia cierpiały, a mimo to pozostawały w symbiozie, bo żadne z nich nie mogło przeżyć samo.
Padme nie powiedziała nic, za to cała zadygotała.
Pająk zwrócił na nich spojrzenie wyłupiastych oczu.
- Jam jest Oko Torfowiska. Wiem, czego szukacie - głos stworzenia był zaskakująco łagodny.
Kylo nie odpowiedział. Jego siostra również milczała.
- Jak to mówią, nieszczęścia chodzą parami, czyż nie? - zachichotała istota. - Ale przykro mi, tylko jedno z was może iść dalej. Muszę jednak przyznać, że zasłużyliście na to, co tam czeka.
- Dlaczego nie możemy iść razem?
Głos Padme brzmiał słabiej niż kiedykolwiek wcześniej. Traciła siły z minuty na minutę.
- To jest droga twojego brata, nie twoja. Idź, Kylo Renie. - teraz pająk zwracał się do niego. - Muszę cię jednak ostrzec. Nasza ognista planeta wypala również wszystkie pozory. Na tej ścieżce poznasz prawdziwego siebie.
Rzucił spojrzenie w kierunku Padme, która machnęła zdrową ręką.
- Idź, idź. Ja sobie tu poczekam.
Dalej wahał się, czy zostawienie siostry tutaj będzie bezpieczne. Kreatura ponownie zarechotała.
- Nie jadam ludzi. Nic jej nie będzie, przynajmniej nie z mojej ręki. Czas ucieka.
Pająk wskazywał drogę jednym z odnóży, więc nie pozostało mu nic innego, jak rzucić ostatnie spojrzenie na Padme i ruszyć przed siebie.

______________________________

Gdy tylko Kylo zniknął jej z pola widzenia, zsunęła się na ziemię po pniu najbliższego drzewa i zamknęła oczy.
- Zasypianie w twojej sytuacji nie jest najlepszym pomysłem, młoda Solo.
Drgnęła zaskoczona i spojrzała na pająka, który przyglądał jej się badawczo.
- Zaskakująco dobrze się trzymasz, ale żaden humanoid nie jest nieśmiertelny. Jesteś już troszeczkę za daleko - kontynuowało stworzenie.
- Daleko? - zapytała słabo.
- Tak, moje dziecko. Doskonale wiesz, co to znaczy. Nie powinnaś marnować siły, bo niedługo przekroczysz granicę, zza której nie wrócisz. Nie musisz mówić. Wiem, co myślisz.
Cokolwiek to było, umiało czytać jej w myślach. Nie miała nawet energii, żeby się tym zmartwić.
- Śmiałbym twierdzić, że nie masz zbyt wiele powodów do zmartwienia. Przynajmniej w tym aspekcie.
"Czemu nie mogłam iść z Benem?" pomyślała, starając się skupić wzrok na Oku.
- Dlatego, że on jeszcze nie jest Benem z powrotem. A ty zawsze byłaś Padme. To się nie zmieniło i raczej nie powinno.
"Może też potrzebuję znaleźć prawdziwą siebie?"
- Nie potrzebujesz. Ty jesteś prawdziwą sobą, musisz się tylko poznać. Spędziłaś całe życie podtrzymując pozory. Twój brat gdzieś zgubił prawdziwego siebie i usiłował go zastąpić kimś, kto nie istnieje.
Padme nie miała siły pomyśleć odpowiedzi.
- Co ci powiedziałem o przekraczaniu granic? Weź się w garść.
"Jestem zmęczona".
- Oczywiście, że jesteś. Kylo Ren już wraca. Swoją drogą, twój dziadek też był kiedyś bardzo zmęczony.
"Co ma do tego mój dziadek?".
- Właściwie to nic, poza tym, że mnie tu umieścił. Spędzę tu wieczność, pilnując czegoś, co właśnie niesie twój brat. Z dwojga złego, wolę to, niż wasz los. Krew Skywalkerów ma w sobie tyle chaosu.
"Nienawidzę chaosu".
- A to ciekawe, bo akurat ty powinnaś zostać jego królową.
"Co?"
- Nic, Padme Solo. Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć.
W tym momencie Kylo wyłonił się z kłębów dymu i podbiegł do niej. Podniósł ją praktycznie bez wysiłku i ruszył w kierunku ich statku. Starała się skupić na utrzymaniu oczu otwartych i na nieprzekraczaniu granicy. Co prawda nie wiedziała, jak ona wygląda, ale spodziewała się, że się zorientuje, jeśli będzie blisko.
- Masz? - zapytała cicho, prawie szeptem.
- Mam. Teraz wracamy na statek, połatamy cię na ile się da i lecimy do domu, okej? Tam się tobą zajmą. Jutro będziesz już na nogach.
Brzmiał, jakby starał się przekonać bardziej siebie samego.
Poczuła, że z powietrzem dzieje się coś dziwnego, jakby na chwilę umilkło wszystko wokół niej. Nie miała siły się rozglądać. W jej brzuchu rozlało się gorące jeziorko paniki. Usłyszała, że Kylo mówi:
- To nienajlepszy moment.
W odpowiedzi rozległ się głos Rey.
- Gdzie ty jesteś?
Na chwilę zapadła cisza i Padme zaczęła godzić się z myślą, że to już chyba ten moment.
- Rey...
- Co jej się stało? Gdzie wy jesteście?
- Rey, nie mogę...
Czyli jednak jeszcze żyła, a Kylo rozmawiał z Rey. Dobry moment. Mama się od razu dowie, że jej córka wyzionęła ducha na wypalonym zadupiu.
- Gdzie wy jesteście?! - krzyknęła Rey.
Jej głos wbijał się w mózg Padme jak szpikulec. "Mustafar", pomyślała, skupiając się na tym słowie najbardziej jak mogła. Byle tylko było już cicho. Nic innego jej nie obchodziło. Niech się dowie i przestanie krzyczeć.
- Mustafar? Lecę - skwitowała tylko Rey i znowu wróciło wrażenie, że świat ucichł.
- Skąd... - Kylo urwał w połowie pytania, którego treść Padme udało się domyślić.
Potem pochłonęła ją ciemność.
_________________

SiostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz