Rozdział 11

179 18 1
                                    

Nie były całkiem w jej głowie, ale też nie całkiem na zewnątrz. 
- Nigdy nie chcieliśmy drugiego dziecka - mówiła do niej matka. - Twój brat był zły, a ty jesteś jeszcze gorsza. Oddaliśmy cię, żeby nie musieć na ciebie patrzeć
- Ben zabił mnie, a ty zgubisz swoją matkę - syknął starszy mężczyzna, który musiał być Hanem Solo. - Nie zasługiwałaś nawet na to, żeby trafić na Naboo. Rey byłaby dla mnie dużo lepszą córką niż ty. To ona powinna wychowywać się w pałacu.
Nie tak wyobrażała sobie zobaczenie swojego ojca na żywo. Padme zacisnęła zęby i szła dalej, starając się nie rozglądać na boki i nie obracać się w stronę sylwetek, które zostawiała za sobą. Kąciki oczu ją piekły.
Przed nią pojawili się Rey i Poe, rozmawiający między sobą.
- Dobrze, że się jej pozbyliśmy. Nie nadawała się do niczego. Córka Lei? Myślałby kto - mówiła Rey.
- Dalej nie jestem przekonany, że to naprawdę jej córka - odparł Poe.
- Gdyby nie była jej córką, to Leia by nigdy jej nie przyjęła. Szkoda tylko, że nie odziedziczyła ani Mocy, ani talentu dyplomatycznego. Mam nadzieję, że Ren też się na niej szybko pozna.
- Przestań, oni tak wcale nie myślą - powiedziała do siebie. Mrugała szybko, aby jej wzrok z powrotem stał się wyraźny. Nie miała czasu powiedzieć nic więcej.
Stała na Ajan Kloss, w samym środku rzezi, patrząc na siebie samą. Miecz w ręce jej z wizji był koloru rubinów i właśnie wyszarpywała go z piersi Chewiego. Wokół leżały ciała rebeliantów. Rey, Finn, Poe... Leia. Czy ona naprawdę zamordowała własną matkę? Stanęła jak wryta i szepnęła:
- Niemożliwe.
Padme z wizji spojrzała wprost na nią żółtymi oczami i wyszczerzyła zęby. Długie włosy zwisały jej w nieładzie na obryzganą krwią twarz. Rękawice i rękawy tuniki pokrywała posoka.
Szybka zmiana otoczenia, ale dalej stała przed nią ona sama. Miała na sobie czarną suknię okrytą czerwonym płaszczem i szła zamaszystym krokiem, obok niej podążał Hux.
- Tak jest, cesarzowo Ren. Egzekucja twojego brata zostanie wykonana niezwłocznie - usłyszała jego głos.
Jej otoczenie ponownie się rozmyło i Padme zorientowała się, że powinna iść dalej. Straciła poczucie czasu. 
Otarła rękawem łzy spływające jej po policzkach, zmuszając się do podążenia w głąb pustego korytarza. Miała nadzieję, że taki pozostanie już do końca. Stopnie zostawiła za sobą. Nie wiedziała jak daleko już zaszła, ani jak dużo jej zostało. Bolała ją głowa, Moc zdawała się tłuc jej od środka w potylicę. Chciała do domu. Potem przypomniała sobie, że tak naprawdę go nie ma. 
Pogrążona w myślach potknęła się o grudę lodu i runęła w dół, zsuwając się po oblodzonej podłodze tunelu. Nie była bardzo stroma, ale wystarczyła, żeby ze sporą prędkością wyrżnęła głową w ścianę zamykającą tunel. 

Teraz już bolało ją wszystko. Musiała być nieprzytomna przez dłuższą chwilę, bo na jej rzęsach zebrały się kryształki lodu, a palce zesztywniały nawet w rękawicach. Przeprowadziła szybką inwentaryzację - nos cały, chociaż krwawi i boli, prawe oko chyba będzie podbite, zęby na miejscu, rozbita broda i przecięta brew. Teraz maska by się bardzo przydała. Szyja boli od uderzenia, żebra całe, łokcie i kolana posiniaczone i zdarte. 
Powoli usiadła, opierając się o ścianę. Nie było jej najwygodniej - powierzchnia była nierówna i coś dźgało ją w łopatkę. Wygięła rękę usiłując wymacać upierdliwy kawałek, odkrywając, że jest zadziwiająco luźny. Mogła go na spokojnie wyciągnąć, musiała się tylko obrócić i pociągnąć lekko. Nie spodziewała się, że wyciągnięcie go obluzuje śnieg zbrylony na ścianie, który w efekcie spadnie na nią. 
- Kurrrwa - warknęła, ocierając twarz i strzepując białe cholerstwo z włosów i tuniki.
Podniosła wzrok i wzięła głęboki wdech, widząc, że śnieg odsłonił ścianę przejrzystego lodu, skuwającego głaz, do którego przywierał najpiękniejszy kamień, jaki kiedykolwiek widziała. Moc zaśpiewała z tyłu jej głowy.
- Może jednak warto było rozwalić sobie łeb o tą ścianę... - westchnęła.
Pozostawała jeszcze kwestia dostania się do kryształu. Lód był gruby, a ona nie miała ze sobą nic, czym mogłaby go skruszyć. Rozejrzała się po korytarzu, który ział pustką. Blaster zostawiła Kylo, który powiedział jej, że musi iść nieuzbrojona. No, ale może za jego czasów kryształy były w zasięgu ręki. Musiały zamarznąć przez lata, kiedy nikt ich nie szukał. 
Przesunęła dłonią po ścianie. Oczywiście mogła się wrócić, wiedziała już gdzie ich szukać, ale wątpiła, żeby to było zgodne z jakimikolwiek rytuałami. Dostanie się do kryształu bez jego zniszczenia byłoby trudne nawet z narzędziami.
Usiadła z powrotem na kupce śniegu, uznając, że bardziej przemoczona już nie będzie. Właśnie, przemoczona. Śnieg na jej ubraniach się topił. Może wcale nie musiała kuć w ścianie? W materiałach do nauki, które zostawił jej Kylo pierwszego dnia, były informacja o pirokinezie za pomocą Mocy. Mało kto jej używał, bo w zasadzie nie była to zbyt imponująca umiejętność na polu bitwy czy w jakiejkolwiek konfrontacji. Ot, magiczna sztuczka. Może nawet udałaby się tutaj, gdzie Moc manifestowała się wyjątkowo silnie. 
Szczękając zębami obróciła się w stronę ściany i uklęknęła naprzeciw, zdejmując rękawiczki i opierając ręce na lodzie. 
- Proszę, niech to się uda... - szepnęła, zaciskając oczy.
Musiała się skupić. Ciepło. Szkoda, że ciepło wydawało się teraz całkowicie obcym konceptem. 
Wzięła głęboki wdech. Wyobraziła sobie, że ocean z tyłu jej głowy jest oceanem lawy, a jej jedynym zadaniem jest przekierowanie go do swoich dłoni. Nie wiedziała, czy sobie to wyobraża, czy czubki jej palców wydawały się faktycznie cieplejsze. Zacisnęła powieki jeszcze mocniej, skupiając się na lawie. W tym momencie jej głowę rozdarł czyjś przeraźliwy wrzask. Otwarła oczy i rozejrzała się w panice, szukając potencjalnego napastnika, ale korytarz był pusty. To musiała być kolejna wizja.
Obróciła się z powrotem w stronę ściany. Z ulgą zauważyła, że w lodzie pojawił się bardzo wyraźny odlew jej dłoni. To mogło trochę zająć, ale ostatecznie... działało. Nie była beznadziejnym przypadkiem. Zamknęła oczy i ponownie się skupiła. Krew pulsowała jej w skroniach, a serce łupało jak młotem. Usłyszała syk i gdy otwarła oczy, zobaczyła smużki dymu wydostające się spod jej palców. Zagłębiła się w ścianę już prawie do połowy przedramienia. Brakowało jej jeszcze mniej. Jeszcze kilka jednostek i położy palce na krysztale. 
Kontynuowała, tym razem nie zamykając oczu. W widoku topniejącego lodu, spływającego kroplami po ścianie, było coś co sprawiało, że czuła się silniejsza niż kiedykolwiek. 
Lód w końcu ustąpił i Padme mogła dotknąć kryształu. Poczuła lekkie łaskotanie w palcach, podróżujące w górę jej przedramienia. Myślała, że wyłamanie go z kamienia w którym spoczywał, będzie dużo trudniejsze, jednak nie musiała używać prawie żadnej siły. Dosłownie wyskoczył z głazu i spoczął w jej dłoni. Emanował ciepłem. 
Westchnęła z ulgą, po czym podniosła się na nogi i spojrzała w górę korytarza. Droga powrotna będzie dużo bardziej męcząca fizycznie. Miała nadzieję, że wizje już się nie pojawią. Schowała kryształ do kieszeni tuniki i zaczęła się wlec z powrotem. 
Wizje nie powróciły, ale na dobrą sprawę - nie musiały. Widok jej samej, zabijającej matkę i wszystkie inne obrazy zdawały się być wypalone pod jej powiekami. W głowie dalej dźwięczały słowa matki. I ojca. Tata. Han Solo. Wzrok jakim patrzyła na nią jego zjawa sprawiał, że robiło jej się niedobrze. 
Pogrążona w myślach, nawet nie zauważyła, że dotarła do rozwidlenia. Zostało jej parę minut marszu do jaskini, gdzie zostawiła Kylo. Westchnęła z rezygnacją. Próby doprowadzenia się do względnego porządku były daremne. 
Zobaczyła go zanim on zauważył ją. Krążył nerwowo od jednej ściany do drugiej z wzrokiem wbitym w ziemię. Odchrząknęła aby przyciągnąć jego uwagę. Na jej widok stanął jak wryty.
- Nic ci nie jest? Długo cię nie było. Już chciałem iść i zobaczyć, co się stało - wyrzucił z siebie jednym tchem, podchodząc do niej szybkim krokiem.
- Tak... tak, wszystko w porządku - powiedziała, wyciągając kryształ z kieszeni. - Patrz co mam!
Zapadła niezręczna cisza. 
- Jest piękny, ale - Kylo urwał.
Padme patrzyła z niedowierzaniem na twarz swojego brata. Może to wcale nie kryształ którego szukała. Spuściła wzrok na kamień spoczywający w jej dłoni i wstrzymała oddech ze zdumienia. Kryształ zmienił kolor.
- Ale... jak go znalazłam był przezroczysty. Nie wiem co się z nim stało... - wydukała zszokowana.
- Kryształy zmieniają kolor w zależności od właściciela i jego relacji z Mocą - zaczął powoli Kylo. - Problem w tym, że fioletowy zdarza się ekstremalnie rzadko.
Kamień lśnił delikatnym ametystowym blaskiem. 
- To źle? - zapytała niepewnie.
- W zasadzie nie. Zresztą, teraz to i tak nieistotne. Cieszę się, że wróciłaś - uciął, przytulając ją. - Okleimy cię plastrami bacta i będziesz jak nowa. 
Przytuliła się do niego mocniej.
- Ben - zaczęła i od razu urwała, orientując się którego imienia użyła.
Drgnął z zaskoczeniem i mruknął:
- To nie...
- Przestań - przerwała mu. - Też używasz mojego prawdziwego imienia.
- Ben Solo nie żyje. 
- Padme Solo też nie żyła. A teraz jestem tutaj. 
Cofnęła się i ruszyła po swój płaszcz.
- Rusz się. Dupa mi odmarza. Możemy kontynuować dyskusje na temat twojego imienia na statku.
Bez słowa ruszył za nią w stronę wyjścia. 

SiostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz