28.

6K 136 18
                                    

Był ubrany tylko w spodenki. Jego dłonie obwiązane były bandażami. Szedł wyznaczonym torem, poza którym stali ludzie - prawdopodobnie fani. Skąpo ubrane dziewczyny za barierkami skakały i piszczały. W jego oczach zobaczyłam ogromną złość. Przeraził mnie też chłód jego spojrzenia. Byłam tak zajęta patrzeniem na Jon'a, że nie zauważyłam Mike'a idącego zaraz za nim. On natomiast był uśmiechnięty od ucha do ucha i co chwilę przybijał piątki z tłumem. Stanęli koło ringu i przez chwilę o czymś rozmawiali. Nagle reflektory, które jak do tej pory były skierowane na nich, zostały przesunięte na drugą stronę hali. Moje otępienie zostało przerwane. Podążyłam wzrokiem za światłem i zobaczyłam wysokiego, muskularnego blondyna. Jego strój był taki sam jak Jon'a. Wokół niego również był tłum dziewczyn. Za nim szedł jeden z domowników Clark'a, lub bardziej - jednego z członków gangu. Widziałam go kilka razy w pracy ale nigdy z nim nie rozmawiałam. Po chwili komentator zszedł z ringu, natomiast pojawili się na nim zapaśnicy: Kobra - Jon i Blaynt. Niestety imie przeciwnika Harris'a było mi nieznane. Widziałam jedynie jego pseudonim od komentatora. Mężczyźni ustawili się naprzeciw siebie i rozpoczęła się walka.

Na początku oszczędzali siły, oddawali po jednym uderzeniu w twarz lub w brzuch. Po rozpoczęciu drugiej rundy Blaynt od razu rzuciły się na Kobrę. Zadał mu kilka mocnych ciosów w twarz, w kiedy ten chciał mu oddać, jednym ruchem, podciął mu nogi. Kobra upadł i zakończyła się druga runda. Trzecia zaczęła się równie okrutnie lecz pod koniec sytuacja zaczęła się zmieniać. Blaynt opadł z sił i wtedy wkroczył Kobra. Zadał kilka mocnych ciosów w brzuch. Nie musiał się długo męczyć ponieważ, wycieńczony wcześniejszymi rundami przeciwnik, upadł już po drugim ciosie. Niestety w rundzie finałowej Blaynt odzyskał siły i wygrał z Jon'em.

- I jak się podobało ? - zapytał mnie Clark z dziwną iskrą skaczącą w jego oczach.
- Hmm.. było okej - odpowiedziałam.
Sama walka nie wywarła na mnie wrażenia. Największym zaskoczeniem dla mnie było jedynie położenie tego miejsca lecz szybko się do tego przyzwyczaiłam.
- Okej? Serio? Nie ruszyło cię to? - wpatrywał się we mnie co wzbudzało we mnie lekki niepokój.
- Nic specjalnego. Nie takie rzeczy widziałam.
- Cieszy mnie to.
- Jak to? - zapytałam lekko zdezorientowana obrotem sprawy.
- Tak to. Widziałem, że dobrze zdecydowałem.
- O czym ty mówisz?
- Masz jutro pierwszy trening, a walkę za miesiąc. Powodzenia! - wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie w otępieniu.
Potrzebowałam chwili czasu, żeby zrozumieć słowa Clark'a.

W tej samej chwili...

Pov. Clark

Widziałem ten błysk w oczach Darcy. Długo zastanawiałem się nad tym czy to dobry pomysł. Po jej reakcji wiedziałem, że tak. Zostawiłem ją aby móc " spokojnie " porozmawiać z Kobrą. Akurat szedł w moją stronę.
- Clark... - syknął w moją stronę złowrogo
- Witam Cię Harris. Szukałeś mnie ?
- Nie taka była umowa.
- Jak widać Blaynt jest po prostu lepszy.
- Obaj wiemy, że to nie prawda.
- Ja nic nie wiem Harris. Ciesz się, że przeżyłeś a nie doszukujesz się oszustw.
- Pierdol się Parker!
- Teraz ona zostaje ze mną. Musisz nauczyć się przegrywać przyjacielu.
- Nie taka była umowa!
- Masz to na piśmie Koberko? Nie? Ha! Dlatego Darcy zostaje u mnie i nawet nie próbuj nic kombinować bo zabije i ciebie i ją. Zrozumiano?!
- Jeszcze z tobą nie skończyłem. Doigrasz się Parker!
- Paa!
Po rozmowie z Harris'em wysłałem jednego z moich ludzi po Darcy i wróciłem do domu.

Chwilę później

Pov. Darcy

Siedziałam wgapiając się w szklane okno jakieś 10 minut. Nagle drzwi pomieszczenia otworzyły się. W drzwiach stała ubrano na czarno postać. Wskazała ruchem ręki aby podążać za nią. Tak też zrobiłam. Jak się okazało, mężczyzna odprowadził mnie do wyjścia z hali. Wróciłam do samochodu. Odpaliłam silnik i wróciłam do domu.

Jako iż nie byłam zmęczona, postanowiłam wybrać się do klubu. Wzięłam szybki prysznic. Chciałam ubrać coś luźnego ale ładnego. Wybrałam czarną sukienkę, wyglądającą jak za duża bluzka i związałam ją paskiem. Na stopy założyłam czarne botki na słupku. Rozpuściłam włosy i gotowa do wyjścia zadzwoniłam po ubera.

Rozmawiałam z barmanem, kiedy nagle coś przykuło moją uwagę. Albo raczej ktoś. Przy jednej z loży siedział Ash(Drake). Myślałam, że nie żyje. Nagle poczułam fale gniewu, która zalała całe moje ciało. Musiał poczuć mój morderczy wzrok bo odwrócił głowę prosto w moim kierunku, wstał i szybkim krokiem ruszył w tą stronę. Tym razem oddam śmiertelny strzał...

_____________________
Hej myszki!
Jestem chora więc miałam chwilę żeby coś napisać. Przygotowuje już rozdziały na maraton ale póki co dodaje ten. Nie mogę się już doczekać. Mam nadzieję, że wy też!!
Dobrej nocki!!

Nowa gosposia ( W Trakcie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz