4.

562 31 7
                                    

Rey.

Zdecydowanie za bardzo w siebie wierzyłam. Gdy tylko spróbowałam wstać, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Ciało było zbyt osłabione. Zresztą nawet nie wiem, gdzie chciałam się wybrać. Raczej ciężko byłoby mi uciec z pokoju, w którym znajduje się sam na sam z Kylo Renem. Gdy już myślałam, że upadnę poczułam czyjeś silne ramiona. Ten potwór mnie złapał a ja mimowolnie dotknęłam jego nagiej skóry. Była zima jak lód. Spojrzałam na niego niepewnie. Słyszałam jego przyspieszony oddech a przez moje ciało przeszedł prąd. Opuściłam wzrok niżej, z jego twarzy na klatkę piersiową.

Ren szybko odstawił mnie na łóżko i nic nie mówiąc wyszedł zabierając jakieś ubrania. Poczułam się zmieszana całą sytuacją. Nie rozumiałam swoich uczuć, powinnam go nienawidzić. Zabił swojego ojca. Ale zabił też Snok'a, aby mnie ratować. I wtedy, w celi też mnie uratował zabierając stamtąd. I mimo, że był potworem czułam się przy nim bezpieczna. Nie powinnam była tak myśleć. To mogło mnie zgubić.
Rozejrzałam się po pokoju. Leżałam na dużym łóżku w białej pościeli. Cały pokój był biały, ironia. Jego właściciel miał czarną duszę. W otwartej szafie wisiały same czarne mundury. Sztuczne światło padało na moją twarz. Na środku stała szafka a w kącie stół i dwa krzesła. Żadnych pamiątek, żadnych osobistych rzeczy. Zupełnie jakby to nie był jego dom. Wyprany z uczuć i z emocji. Tylko takie myśli przyszły mi do głowy.

*

Nie przyszedł już tego dnia.

Ani następnego.

Kolejnego też mnie nie odwiedził. Gdzieś w głębi serca poczułam smutek. Za to codziennie droidy przynosiły mi posiłki. Na warunki nie mogłam narzekać, zdecydowanie nie byłam traktowana jak więzień, mimo że miałam zakaz opuszczania pomieszczenia. Jednak znowu poczułam się samotna. Zupełnie jak kiedyś. Zupełnie jak na Jakku. Tutaj, nie licząc droidów, kontakt miałam tylko z Kylo. Uświadomiłam sobie, że mi go brakuje. Naszych rozmów w mocy czy nawet wspólnego milczenia. Momentalnie zrobiło mi się głupio. Muszę pomyśleć jak się stad wydostać. Mój stan powoli się poprawiał, więc mogłam zacząć planować ucieczkę. Jednak na chwilę obecną nie miałam żadnego pomysłu na to, jak wrócić do bazy albo na Ahch-To. Byłam pilnie strzeżona a ponadto miałam wrażenie, że wyśledzi każdy mój ruch jeszcze zanim go wykonam.

Kylo Ren.

Każdego dnia przechodziłem obok swojego pokoju. Każdego dnia czułem jej obecność. I zawsze łapałem się na tym, że już prawie otwierałem drzwi, aby do niej wejść. Stop! Póki nie postanowię, co z nią zrobić nie będę jej składał żadnych wizyt. Poza tym bałem się kolejnej chwili słabości. Miałem nadzieje, że gdy pobędzie trochę sama to będzie bardziej skłonna do współpracy. Tymczasem postanowiłem rozprawić się raz na zawsze z Ruchem Oporu. Rozesłałem zwiadowców po całej Galaktyce. Mieli przeczesać nawet zewnętrzne rubieże. Gdy zobaczy jak giną od razu stanie u mego boku. Była przewidywalna. Chciałem, aby została moją uczennicą. Ukażę jej Ciemną Stronę Mocy, przekażę wszystko, co potrafię. Razem będziemy niezniszczalni.

*

Obudził mnie krzyk. Jej krzyk w mojej głowie. Znowu to samo. Rey. Mogłem próbować zignorować ją jak zawsze, ale czułem jak ból przeszywa moje ciało. Dość tego! Zerwałem się szybko z niewygodnej kanapy w gabinecie. Muszę pomyśleć o jakiejś nowej kwaterze - przeszło mi przez głowę. Jednak na razie chciałem zachować pozory. W końcu według oficjalnej wersji to ona jest winna śmierci Snoke'a. Będą zaskoczeni. Już widzę reakcję Hux'a. Dobrze, że nie zdaje sobie sprawy, jak wielką Rey ma moc - wtedy dopiero zacząłby się bać. Zaśmiałem się w myślach.

Zdecydowanym krokiem ruszyłem w stronę mojej kwatery. Nawet nie fatygowałem się, aby założyć buty czy jakieś ubranie. Gdy otworzyłem drzwi, zobaczyłem jak Rey rzuca się po łóżku. Widać nie tylko ja miewałem koszmary. Już miałem zacząć krzyczeć, aby w końcu przestała, jednak coś w środku mnie powstrzymało. Podszedłem bliżej i dotknąłem jej ramienia.
- Rey. - szepnąłem, jednak bez reakcji - Rey!
W końcu przestraszona otworzyła oczy.
- Ben...
- Już wszystko dobrze, miałaś zły sen. - wyszeptałem. Zignorowałem to, że znowu nazwała mnie Ben. Jutro jej dosadnie wytłumaczę, że Ben nie żyje.
Nagle poczułem na mojej dłoni jej dłoń. Ciepło rozeszło się po całym moim ciele. Musiała być przerażona.
- Spróbuj zasnąć. - rzekłem i chciałem zabrać rękę. Nie zostawiaj mnie Ben, proszę. Rozpaczliwy głos wdarł się do mojej głowy. Nie mogłem pozwolić sobie na kolejną chwilę słabości. Wiedziałem, że powinienem teraz wyjść. I że tego nie zrobię. Zrezygnowany pokręciłem głową.

Rey.

Znowu byłam w jaskini. Przede mną stało lustro. Podniosłam dłoń, aby dotknąć szklanej tafli. Myślałam, że zobaczę ich twarze. Moich rodziców. Zamiast tego ujrzałam siebie. Trzymałam w ręce niestabilny miecz świetlny w kolorze krwi. Nie! Podniosłam go i wbiłam prosto w serce Luke'a. Nie!!!
-Nie! - obudził mnie mój własny krzyk. Byłam cała mokra. Usłyszałam uspokajający głos, ktoś dotykał mojego ramienia. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam Bena. Coś do mnie mówił, jednak jego słowa rozmazywały się w mojej głowie. Byłam otumaniona, a jedyne, co zrozumiałam to to, że chce wyjść. Złapałam go za rękę i rozpaczliwie poprosiłam w myślach, aby został ze mną. Było mi wstyd, bratałam się z moim największy wrogiem. Jednak, gdy dotykałam jego dłoni czułam spokój, niepotrzebne myśli przestawały zaprzątać mój umysł.
Ben usiadł obok mnie na łóżku wciąż trzymając moją rękę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że ma na sobie jedynie spodnie. Moja gorąca twarz opadła na jego nagą pierś. Czułam bicie jego serca. A więc jednak je posiadał... Nie miałam jednak zbyt wiele czasu na analizowanie tego, niemal od razu pochłonął mnie sen. Pierwszy raz spałam tak spokojnie. Żadne koszmary nie dręczyły mnie już tej nocy.

Kylo Ren.

Siedziałem na jej łóżku trzymając ją za rękę. Niemal od razu zapadła w sen. Jej oddech był spokojny. Czułem go tuż przy sercu. Już miałem wyjść, jednak coś mnie powstrzymało. Nie chciałem jej zostawać. Pierwszy raz od dawna nie czułem się całkiem sam. Oparłem się o zagłówek łóżka. Była taka piękna i delikatna. Widziałem, że pozwalam sobie na zbyt wiele. Postanowiłem jednak zignorować tą chwilę słabości. Jej dłoń nadal ściskała moją rękę. Wsłuchując się w jej miarowy oddech straciłem rachubę czasu. Nie wiem kiedy powieki zaczęły mi ciążyć. Zapadłem w spokojny sen. Bliskość drugiej osoby działała na mnie kojąco. Jej bliskość.

Pamiętniki mocy. | Reylo.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz