Rey.
Rey, kocham cię. Kocham cię. Kocham... Kocham...
Obudziłam się ciężko oddychając. Ben spał spokojnie obok mnie. Wstałam i szybko ubrałam szlafrok. Wyszłam na taras i spojrzałam na nocne niebo. Czy on na prawdę mnie kocha? Ręce zadrżały mi na barierce. Zawsze chciałam usłyszeć te dwa słowa. Zawsze, ale nie teraz. Mocniej zacisnęłam dłonie powstrzymując łzy. Wiedziałam, że nie ma sensu wracać do sypialni, dzisiaj już nie zasnę. Miałam solidne postanowienie - tym razem będzie inaczej niż poprzednio. Wszystko, co będzie między nami to tylko część planu. Tylko, że ten plan zaczął wymykać mi się z rąk. Uciekał jak ziarenka rozgrzanego piasku. Cicho westchnęłam. Czułam, że już nic nie będzie takie samo jak wcześniej.- Kocham cię, Rey.
- Ja... Ben, nie wiem co powiedzieć. Nigdy nikt mnie nie kochał.
- Powiedz mi, że czujesz to samo.
- Ja... Przepraszam.Uciekłam jak tchórz. Czy go kochałam? Wszystko było skomplikowane. Kiedyś niewątpliwie, ale teraz? Nie odzywaliśmy się do siebie od wczoraj. Wrócił późno, a ja udałam, że już śpię. Myślałam, że jest wściekły i będzie mnie unikał, jednak położył się na drugim skraju łóżka. Ciężko mi było przez ten dystans, jednak sama go wprowadziłam. Nieświadomie tęskniłam za jego ramieniem obejmującym mnie podczas snu. Do dobrych rzeczy łatwo się przyzwyczaić. Spojrzałam jeszcze raz w stronę pokoju oświetlonego przez księżyc. Zeszłam boso po drewnianych schodach czując jak moje stopy zapadają się w piasku. Stanęłam na brzegu jeziora patrząc przed siebie. Potrzebowałam kogoś, kto wskaże mi drogę. Poczułam się nagle najbardziej samotną osobą w Galaktyce. Chociaż nie byłam sama. Przynajmniej nie tutaj i nie w tym momencie.
Wyczułam go od razu, ale nie zareagowałam dalej patrząc przed siebie.
- Nie możesz spać? - gdzieś z tylu dobiegł mnie jego udręczony głos.
- Nie, ale ty śpij.
- Porozmawiajmy.
Odwróciłam się w jego stronę spodziewając się tego, co zaraz usłyszę.
- Dlaczego się tak zachowujesz? - zaczął. - Czemu wtedy uciekłaś? Przecież było dobrze. Co się wczoraj stało? Co się dzieje? Powiedz mi o czym myślisz, proszę.
- Przecież możesz to sobie sam wziąć z mojej głowy.
- Przestań! Obiecałem, że tego nie zrobię. Dotrzymam słowa.
- Na prawdę chcesz wiedzieć? Nie spodoba ci się prawda.
- Słucham. - skrzyżował dłonie patrząc na mnie wyczekująco.
- Może dlatego, że nie chciałam brać udziału w tej wojnie. Stać po stronie moich wrogów a nie przyjaciół. Nie chciałam całe życie kłamać albo uciekać. Budzić się z krzykiem i wyrzutami sumienia. Tęsknić za moją przybraną rodziną. Może nie chciałam żeby moje dziecko zostało ...
- Potworem i mordercą jak jego ojciec, czyż nie o tym myślałaś?
Spojrzałam na niego zaszklonymi oczami. Miał racje.
- Najwyższy Porządek to nie miejsce dla dziecka. Wojna...
- A może Ruch Oporu nie jest zaanagażowany w tą samą wojnę?! Nawet nie porozmawiałaś ze mną, sama zdecydowałaś.
- Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży.
- Ale potem już tak! I ani słowem się nie zająknęłaś!
Przestawał nad sobą panować nerwowo machając dłońmi. Czułam się winna. Tak. Przecież to on był winny a mimo wszystko czułam, że ja też nie postąpiłam dobrze. Podeszłam do niego bliżej i położyłam dłoń na policzku. Spojrzał na mnie wrogo i stracił moją rękę po czym odszedł bez słowa.Kylo Ren.
Nie wierze. Po tym wszystkim ona wciąż ma mnie za potwora. Już nawet ja dostrzegam w sobie więcej światła niż Rey. Byłem wściekły. Dla niej oddaliłem się od Zakonu i władzy. Przestałem budować nową broń. Niemal zaprzestałem ataków, całkiem się wycofałem. A ona myśli o mnie jedynie jako o mordercy. Wściekły wbiegłem do domu i chwyciłem swój miecz. Musiałem się na czymś wyżyć. Wyszedłem i rozwaliłem po drodze kilka drzew. Rey dalej stała w miejscu, w którym ją zostawiłem patrząc w moja stronę. Chwile się zawahała po czym zaczęła iść w moim kierunku. Gdy była obok nadal trzymałem włączony miecz.
- Zgaś to. - rzekła spokojnie patrząc mi w oczy i chwytając moją dłoń z mieczem.
- Nie zbliżaj się Rey, nie wiesz do czego jestem zdolny. - wychrypiałem.
- Może i nie, ale wiem, że nie zrobisz mi krzywdy.
- Przecież jestem potworem, nie możesz tego wiedzieć.
- Zgaś to i porozmawiajmy.
Wykonałem jej prośbę, nie byłbym w stanie zrobić jej nic złego. Nawet wtedy, gdy mnie odrzuciła.
- Słucham.
- Możesz mi obiecać, że zrobisz wszystko, aby ta wojna się skończyła? Że przestaniesz ścigać Ruch Oporu i doprowadzisz do pokoju w Galaktyce?
- Po co?
- Możesz?
- Mogę, ale po co?
- To mi to obiecaj. - spojrzała na mnie zdeterminowana.
- Rey...
- Obiecaj.
- Obiecuję. - westchnąłem.
Zupełnie jakby to jedyni słowo mogło cokolwiek zmienić.Odwróciła się do mnie tyłem i zadrżała.
- Widzisz Ben, to wszystko mnie przerosło. Ta wojna, my. Pogubiłam się w tym, chciałam być po ich stronie a jednocześnie być z tobą. Myślałam, że to będzie proste a okazało się niemożliwe.
- Rey....
Odwróciła się w moją stronę przykładając mi palec do ust na znak milczenia.
- Ale mimo, że to jest niemożliwe i wbrew moim przekonaniom to nie zmienia tego, że jestem tu teraz z tobą. A wiesz dlaczego Ben? Bo cię kocham. Kocham cię odkąd zabrałeś mnie z zimnej celi. Kocham cię odkąd usypiałeś mnie po kolejnym koszmarze. Kocham cię od czasu naszych rozmów na Ahch-To. Kocham cię odkąd cię poznałam. Zawsze cię kochałam. - wyszeptała.
- Rey, ja też cię kocham. Wszystko się zmieni,
Zobaczysz. - objąłem ją i pocałowałem w czoło. - Chodź, jesteś cała lodowata. Czemu nie ubrałaś butów?
Wziąłem ją na ręce.
- Co robisz? Puść mnie. - zaczęła udawać oburzenie.
- Żeby się przeziębiła? Nigdy.
Puściłem ją dopiero w łazience. Zacząłem napuszczać gorącej wody do wanny.
- Zrobić ci herbaty?
- Na prawdę cię nie poznaje, gdzie się podział tamten lodowaty Kylo Ren?
Miała racje. Sam siebie nie poznawałem. Mogłem być potworem. Mogłem wydawać rozkazy śmierci. Ale przy niej znowu czułem się jak ten zagubiony chłopiec sprzed lat.
- Chyba się go pozbyłaś... A teraz rozbieraj się i wskakuj.
Podeszła do mnie wkładając zimne dłonie pod moją koszulkę.
- Zostawisz mnie teraz samą?- wyszeptała prowokująco wprost przy moim uchu.
- Nigdy. - pocałowałem ją zrzucając jej szlafrok.Rey suszyła włosy po kąpieli.
- Chodź spać. - poklepałem miejsce obok mnie na łóżku.
Spojrzała na mnie a po chwili odłożyła suszarkę. Podeszła do łóżka chwilę się nad czymś zastawiajac.
- Nie chcę spać.
- A co chcesz robić?
Zaśmiała się cicho po czym weszła na łóżko i usiadła okrakiem na moim brzuchu. Po chwili zbliżyła swoją twarz do mojej.
- Domyśl się. - wyszeptała zrzucając swój ręcznik.
CZYTASZ
Pamiętniki mocy. | Reylo.
Romance„Czy wiesz, że spoglądając w niebo nocą patrzymy na te same gwiazdy?" 04.06.2021 #1 reylo