5.

572 31 17
                                    

Kylo Ren.

Otworzyłem oczy słysząc znajomy dźwięk budzika. Szybko go wyłączyłem. Kolejny żmudny dzień. Jednak ten zaczął się inaczej niż pozostałe. Na poduszce rozrzucone brązowe włosy. Czyjaś dłoń oplatająca mnie w pasie. Głowa przytulona do mojego ramienia. Najpiękniejszy widok na świecie - przeleciało mi przez głowę. Jednak wiedziałem, że nie mam prawa w ten sposób o niej myśleć. Taka sytuacja nie może się więcej powtórzyć. Spokojny oddech upewnił mnie, że jeszcze śpi. Ciekawe, czy jest świadoma że spędziliśmy razem noc? Nie chciałem jej budzić. Delikatnie zdjąłem jej rękę z mojego biodra i wyślizgnąłem się z łóżka. Korzystając z okazji, ze już tutaj jestem podążyłem w stronę łazienki.

Odkręciłem kurek z zimną wodą. Musiałem się ogarnąć. Nie pamiętam już kiedy budziłem się rano jak smarkacz ze wzwodem. Żeby zapanować nad Najwyższym Porządkiem musiałem chwilowo pozbyć się jej z głowy. Cholera! Po szybkim prysznicu narzuciłem na siebie mundur i wróciłem do pokoju. Spała wtulona w poduszkę. Podszedłem do niej i pogładziłem po policzku. Odgarnąłem z twarzy zagubiony kosmyk włosów i założyłem rękawiczki. Obiecałem sobie, że to ostatni taki mój gest w jej stronę. Ostatni wyraz mojej słabości. Skierowałem się do sali, gdzie miało odbyć się zebranie.

Rey.

Obudziłam się zaskakująco wypoczęta. Przetarłam zaspane jeszcze oczy. Szybko wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szczoteczkę do zębów, jednak coś innego przykuło moją uwagę. Czarny ręcznik na umywalce. Byłam pewna, że nie jest mój. A do tego wilgotny. Wzięłam go i przyłożyłam do twarzy. Zdecydowanie męski zapach. I wtedy jak bumerang wróciło do mnie wspomnienie wczorajszej nocy. Mój krzyk i jego słowa. A potem moja dłoń na jego dłoni. I ta rozpaczliwa prośba, aby ze mną został. Poczułam się zażenowana. Moje policzki ozdobił czerwony kolor. Na samą myśl o tym zrobiło mi się gorąco. Nie wiem, co mną wczoraj kierowało, ale byłam na siebie wściekała. Miałam go pokonać a nie zawierać bliższe relacje z tym potworem! Jednak tylko on rozumiał dręczące mnie koszmary. Już na Ahch-To czułam, że łączy nas coś więcej. Marne usprawiedliwienie. Szybko wyrzuciłam natrętne myśli z głowy i skupiłam się na porannej toalecie.

Gdy wyszłam z łazienki śniadanie już na mnie czekało. Jednak było inaczej niż zazwyczaj. Tym razem nakryto dla dwóch osób. Czyżbym wyjątkowo miała mieć gościa? Uświadomiłam sobie, że mój strój nie pasuje na taką okazję. Jednak zanim zdążyłam zareagować drzwi się otworzyły a w nich stanął sam Kylo Ren.

Kylo Ren.

Ujrzałem jej zmieszanie. Chyba się mnie nie spodziewała. Zresztą, sądząc po wyglądzie nie spodziewała się zapewne nikogo. Z mokrych włosów woda kapała na skąpą koszulkę, która pod wpływem wilgoci zaczęła opinać jej piersi. Rey zagryzła wargę. Ledwo mogłem pozbierać myśli.
- Witaj Rey. Pomyślałem, że po wczorajszej nocy nie chcesz być sama. - rzekłem ironicznie. - Siadaj.
Spojrzała na mnie niepewnie. Nie chciałem wracać do wczoraj, jednak jej strój mnie do tego sprowokował. Inaczej to sobie ułożyłem w głowie.
- Przepraszam za tamto.- jej słowa mnie zaskoczyły. Ona mnie przeprasza? Ta dumna, nieugięta dziewczyna? Posłusznie usiadła. Zająłem miejsce po drugiej stronie stołu.
- Jedz.
Długo nie musiałem jej namawiać. Widać wolała robić cokolwiek innego niż patrzeć mi w oczy.

Gdy zjadła akurat kończyłem pić kawę.
- Lepiej pójdę coś na siebie założyć. - rzuciła szybko wstając.
- Jak dla mnie nie jest to konieczne. - wstałem razem z nią. - W nocy nie przejmowałaś się zbytnio swoim strojem. - uśmiechnąłem się ironicznie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przyszedłem tutaj, aby unormować nasze relacje, utrzymać dystans.
- A więc to nie był sen...
- Nie Rey. To nie był sen. Błagałaś, abym spędził z Tobą noc.
Spiorunowała mnie wzorkiem.
- Nie bierz sobie za bardzo do siebie Ren. Będąc świadomą swoich czynów NIGDY nie poprosiłabym Cię nawet o szklankę wody. - wycedziła przez zęby.
- Jesteś pewna Rey? - zapytałem idąc w jej stronę.
- Jak śmiałeś się do mnie zbliżyć?! Ty potworze!
- Pewna SAMOTNA dziewczyna nie dała mi wyboru rozpaczliwie trzymając moją dłoń!
Cofała się coraz bardziej, aż w końcu zderzyła ze ścianą. Niespiesznie podszedłem do niej i spojrzałem prosto w oczy. I wtedy poczułem jej zapach. Jej oddech tak blisko mojej twarzy. Zapomniałem, co właściwie chciałem zrobić.
- Lepiej będzie jak już pójdziesz. - powiedziałem zachrypniętym głosem przymykając oczy. Jednocześnie oparłem dłonie na ścianie, po obu stornach jej głowy. Słowa przeczyły czynom. Poza tym gdzie miała pójść? To ona była tutaj więźniem. To ja powinienem wyjść. Jednak nie potrafiłem.
- Dlaczego?
- Idź już! - krzyknąłem otwierając oczy. Nie ruszyła się nawet o milimetr. Patrzyła prosto na mnie z zawziętym wyrazem twarzy. Po chwili spuściła wzrok. Prawą dłonią złapałem ją brutalnie za podbródek.
- Lepiej byłoby dla Ciebie gdybyś chociaż raz mnie posłuchała.
Przygwoździłem ją ciałem do ściany i zrobiłem coś, co zaskoczyło nas oboje. Delikatnie dotknąłem ustami jej ust. Poczułem jej ciepło. Potem odsunąłem się o kilka milimetrów jakby czekając na pozwolenie. Albo na to, że da mi w twarz. Jednak nic takiego się nie stało. Przyjąłem jej milczenie za zgodę. Pocałowałem ją namiętnie a ona nie protestowała. Zaskoczony poczułem jak oplata dłońmi moją szyję i mocniej przyciska mnie do siebie. Opuściłem dłoń z jej twarzy na udo. Przesunąłem w górę aż do skraju bielizny. Usłyszałem jak cicho jęknęła. A więc pragnie mnie równie mocno.

Rey.

Nagle poczułam za plecami ścianę. Nie mogłam dalej uciec. Kylo Ren zmierzał w moim kierunku. W głowie aż zaszumiało mi od myśli. Na prawdę spędziliśmy razem noc? Nie mogłam w to uwierzyć, jednak jego ręcznik w łazience... To niemożliwe! Gdy stanęliśmy twarzą w twarz położył ręce po obu stronach mojej głowy. Opuściłam wzrok patrząc jak mokra koszulka opina moje ciało. Nie wygląda to dobrze. Z rozmyślań wybudził mnie jego gwałtowny głos. Kazał mi odejść. Mam uciekać? Chciałam przemknąć pomiędzy jego ramionami, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Coś jakby blokowało moje ciało. No już Rey, rusz się! Jednak nic takiego się nie stało. Znowu coś powiedział, ale nie docierał do mnie sens jego słów. Patrzyłam jak jego klatka piersiowa unosi się i opada. Czułam przy twarzy jego oddech i zapach. Nagle gwałtownie szarpnął moim podbródkiem do góry i skrzyżował nasze spojrzenia. Na usta cisnęła mi się jakaś obelga, jednak nie dane mi było powiedzieć ani słowa. Nim się zorientowałam poczułam jak jego oddech miesza się z moim. Jego usta dotknęły moich ust a ja zamarłam. Po chwili odsunął się nieznaczne. To Twój największy wróg! Coś krzyczało w mojej głowie. Chciałam strącić jego dłoń z mojej twarzy, ale ręce spoczywały bezwładnie wzdłuż ciała. Nie mogłam ich podnieść. I potem znowu to poczułam. Tym razem nie był delikatny, ale gwałtowny. Gdy jego język wdarł się do moich ust podniosłam dłoń, powinnam go odepchnąć. Jednak zamiast tego oplotłam jego szyje i przycisnęłam mocniej do siebie. Przestałam nad sobą panować. Poczułam gorzki smak kawy. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym moim ciele. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Umysł podpowiadał mi jedno a robiłam coś całkiem innego. Nie chciałam, aby przestawał. Poddam mu się całkowicie.

Po chwili puścił moją twarz. Poczułam jego dłoń na kolanie a potem wyżej. Sunął nią wzdłuż wewnętrznej części uda. Zawirowało mi w głowie. Z moich ust wydobył się stłumiony jęk. Przycisnęłam go mocniej do siebie i poczułam na brzuchu jak bardzo jest podniecony. Ręką delikatnie rozszerzył moje uda a następnie podniósł za pośladki do góry. Oplotłam go nogami w pasie. Nagle jakbym zapomniała, że był moim wrogiem. Że go nienawidzę i mam zniszczyć. Chciałam dotknąć jego ciała, jednak mundur mi to uniemożliwiał. Moje gorące myśli przerwał gwałtowny dźwięk.

Pamiętniki mocy. | Reylo.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz