Rey.
Gwałtownie przekręcałam się w łóżku. W moich snach znowu nawiedził mnie Kylo Ren. Widziałam jego czerwone ostrze tuż przy mojej szyi. Czułam ogromny niepokój, jakby coś bardzo złego miało się niebawem wydarzyć. To moc mnie ostrzegała.
Ze snu wyrwał mnie gwałtowny trzask otwieranych drzwi. Poe wbiegł do mojego pokoju.
- Rey, wstawaj, szybko. Są tutaj! - krzyczał wymachując dłońmi cały zdenerwowany.
- Kto taki? - byłam zbyt zmęczona i zaspana, aby kojarzyć fakty.
- Najwyższy Porządek. - szepnął przerażony i wybiegł.
O nie, znalazł mnie. Jak to możliwe? Co teraz? Pospiesznie zaczęłam się ubierać. Za oknem ledwo zaczęło świtało. Spojrzałam na chronometr - dochodziła 4. Gdy założyłam swój strój pochwyciłam w dłonie miecz i pobiegłam poszukać Poe i Finn'a.Długo mi to nie zajęło, od razu zauważyłam ich w hangarze. Ubierali kaski, aby wsiąść do swoich maszyn. Spojrzałam na nich chcąc uczynić to samo.
- Ty nie lecisz. - rzekł spokojnie Poe.
- Jak to?
- Decyzja Generał Organy.
Nie byłam w sumie tym zdziwiona. Chciała nas chronić, jednak czułam, że beze mnie sobie nie poradzą. Wiedziałam, że przyleciał po mnie i nie spocznie póki mnie nie odnajdzie. Stałam bez ruchu patrząc jak kolejny nasz myśliwiec wzbija się w powietrze. Musiałam coś zrobić, nie mogłam tutaj bezczynnie czekać. W jednej chwili postanowiłam dołączyć do jednostek walczących na powierzchni. Szybkim krokiem wybiegłam z hangaru przed budynek. Główna walka toczyła się jednak nade mną. Spojrzałam w górę szybko oceniając nasze szanse. Musieliśmy uciekać, jak najszybciej. Było ich zbyt wielu. Pod lasem zauważyłam naszych i podbiegłam im pomóc. Dawno już nie walczyłam, jednak droidy Najwyższego Porządku nie miały ze mną szans. Miecz świetlny przecinał jednego po drugim. Czułam gdzieś Bena, był tutaj. Szukał mnie. Delikatne podszepty mocy kazały mi uciekać, jednak nie mogłam ich tak zostawić. Nie mogłam znowu zawieść mojej przybranej rodziny. To, co się teraz dzieje to moja wina.Nagle z lasu wyłonili się mężczyźni w czarnych szatach i maskach na twarzy. Poznałam ich. Trzech rycerzy Ren. Szli prosto na mnie nie zwracając uwagi na pozostałych rebeliantów. Doskonale wiedziałam, że dzisiaj ja jestem ich celem. Czy miałam z nimi jakiekolwiek szanse? Nie było czasu na myślenie, gdyż jeden z nich naprał na mój miecz. Nie mieli zamiaru grać fair, otoczyli mnie z każdej strony. Z coraz większą słabością odpierałam ich ataki. Gdy już myślałam, że nie dam rady użyłam całej mocy i jednemu z nich topór wypadł z rąk. Z satysfakcją przecięłam jego ciało niebieskim ostrzem. Jednak chwila tryumfu nie trwała zbyt długo. Dwaj pozostali od razu mnie zaatakowali. Jednemu z nich udało się wytrącić mi miecz z dłoni. Upadłam na twardą ziemię zamykając oczy. Byłam gotowa na ten cios, jednak nic takiego się nie stało. Poczułam jak uderza mnie jakimś twardym przedmiotem. Potem ponownie. Nie mieli zamiaru przeprowadzić szybkiej egzekucji, zapomniałam już, że Renowie uwielbiają tortury. Starałam się osłonić brzuch, drżałam o dziecko. Dostałam mocno w głowę. Po chwili czułam jak z moich ust wypływa strumień krwi. Kolejny cios pozbawił mnie przytomności.
Kylo Ren.
Powoli podchodziliśmy do lądowania. Byłem zadowolony, ich flota w porównaniu do naszej była jedynie marną imitacją. Nie mieli żadnych szans. Czułem ją tutaj. Delikata moc Rey oplatała moje zmysły. Miałem nadzieję, że moi rycerze ją odnajdą i pokażą, że to nieładnie odmawiać Najwyższemu Wodzowi. Sam wylądowałem w niewielkiej odległości od ich bazy. Kroczyłem dumnie odpierając kolejne pociski mocą. Małe, nic nie znaczące rebelianckie śmiecie. Nagle poczułem w pobliżu moją matkę. Zazwyczaj siedziała w centrum dowodzenia unikając bezpośredniego kontaktu. Stała na skraju lasu patrząc prosto na mnie. Zastanów się Ben, nie jest jeszcze za późno. Teraz masz o co walczyć, ale nie na tej drodze, którą zmierzasz. Usłyszałem jej głos w swojej głowie. Nie rozumiałem o co jej mogło chodzić, zresztą nie miałem zamiaru przywiązywać zbytniej wagi do jej słów.
Stanąłem po środku ich bazy. Zauważyłem, że rebelianci schodzą z drogi komuś, kto nadchodził od strony lasu. I już wiedziałem kto to. Dwóch moich rycerzy trzymało za ramiona drobną brunetkę. Zlustrowałem ją wzorkiem. Obdarte ubrania we krwi, twarz w siniakach. Powinienem być z nich dumny, jednak miałem mieszane uczucia. Odrzuciła mnie, gdzie jest teraz ten cały jej przyjaciel? Kim jest? Jednak nikt nie odważył się wystąpić z tłumu. Stanęli przede mną po czym puścili jej ramiona, bezwiednie opadła na trawę. Patrząc na nią miałem wrażenie, że długo nie pożyje. Musiała stracić dużo krwi, niemal całe ubrania od pasa miała nią przesiąknięte. Czułem wzrok wszystkich dookoła wbity w naszą dwójkę. Rey poruszyła się gwałtownie po czym podniosła głowę i oparła się na łokciach. Odzyskała przytomność. Spojrzała na mnie z zawodem i rozczarowaniem. Zaskoczony swoim odruchem podałem jej dłoń. Spojrzała na nią, jednak wstała sama ledwo trzymając się na nogach.
- Witaj Rey. - wycedziłem złowrogo.
- Jesteś potworem Ben. - niemal wykrzyczała przez łzy.
Dłonie jej się trzęsły. Chciałem odpalić miecz, ale co to za przyjemność walczyć z kimś, kto już nie żyje.
- Wiem.
- Nienawidzę Cię.
- Wiem.
- Nie nadawałbyś się na ojca. - wyszeptała pomiędzy łzami, jednak usłyszałem.
Generał Ograna w tym momencie nerwowo się poruszyła, zauważyłem to kątem oka. Rey mówiła cicho, jednak osoby obdarzone mocą z łatwością rozumiały jej słowa.
- Co takiego? - nie rozumiałem.
Nie chciała mnie a teraz analizuje czy nadawałbym się na ojca? Spojrzałem na nią marszcząc brwi. Złapała się za brzuch krzywiąc się z bólu, by po chwili dumnie podnieść głowę.
- Zabij mnie w końcu i skończ to przedstawienie. - wykrzyczała wściekle zataczając się na nogach. Jednym ruchem ręki złapałem jej dłoń, by po chwili mieć ją w ramionach.
- Co ty wygadujesz Rey? Wcale nie chcę cię zabijać. - chociaż wiedziałem, że właśnie po to tutaj przyleciałem.
Czułem na sobie zdziwione i zdezorientowane spojrzenia.- Zostaw ją ty potworze! - usłyszałem krzyk, po czym zobaczyłem jak ten zdrajca zmierza w naszym kierunku.
Jednak moja matka go złapała i powstrzymała. Nie rozumiałem, dlaczego nagle stoi po mojej stronie. Spojrzałem na Rey, ledwo patrzyła na oczy. Wziąłem ją na ręce i skierowałem się w stronę swojego statku. Jeszcze tu wrócę. Rzuciłem złowieszczo w myślach, aby pani Generał wiedziała, że to nie koniec. Gestem ręki kazałem moim ludziom się wycofać. Miałem to, co chciałem. Ruch Oporu na chwilę obecną mnie nie obchodził. Wiedziałem, że Hux będzie wściekły, jednak nie miałem teraz to tego głowy. Delikatnie odgarnąłem kosmyk brązowych włosów z jej twarzy. W końcu znowu mam ją obok.
CZYTASZ
Pamiętniki mocy. | Reylo.
Romance„Czy wiesz, że spoglądając w niebo nocą patrzymy na te same gwiazdy?" 04.06.2021 #1 reylo