Rey.
Gdy otworzyłam oczy ujrzałam go obok. Nie byłam pewna, czy to nie sen. Ale nie, był tutaj. Czułam go pod palcami.
- Ben?
- Jestem tutaj.
Podniósł głowę i popatrzył mi w oczy. Wyciągnęłam do niego rękę. Nie chciałam żeby zniknął. Chwile trwaliśmy w tej ciszy przerywanej jedynie naszymi oddechami.
- Mamy córkę. - wyszeptałam ze łzami.
Spojrzał na mnie jakby nie rozumiał. Jakby moje słowa do niego nie docierały. Wskazałam mu łóżeczko w kącie pokoju, którego widocznie w swoim roztargnieniu nie zauważył. Spojrzał na nie pełen obaw, ale puściłam jego dłoń popychając go gestem w tamtą stronę. Wstał pełen wahania i podszedł do niej. Ukradkiem spojrzałam za szybę. Widziałam przerażony wzrok Finna i oczy pełne łez Lei. Chyba byłam jedyną osobą, która powierzyłaby mu dziecko. Czułam się jak szaleniec.W końcu wziął ją na ręce cały czas analizując drobne zawiniątko. Zwrócił się w moją stronę i już wiedziałam, czułam, że targają nim sprzeczne emocje.
- Jak mogłaś chcieć mnie jej pozbawić?
- Sam do tego doprowadziłeś.
- Ja?! To ty znowu uciekłaś! - niemal podnosił głos.
- Możemy się nie kłócić przy dziecku?
Westchnął, ale zrozumiał i odpuścił. Stanął nade mną patrząc zdeterminowanym spojrzeniem.
- Nie pozwolę na to, aby wychowywała się beze mnie.
- A ja na to, aby była członkiem Najwyższego Porządku. - odpowiedziałam równie pewnie.
Usiadł na krześle wciąż trzymając ją w ramionach. Kim był? Ojcem? Mordercą? Czy to było teraz ważne? Jeżeli miał serce to ona właśnie znalazła do niego drogę. Dawno nie widziałam go tak spokojnego i opanowanego, jak w tym momencie.Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, po czym wyłoniła się Leia.
- Ben, pozwól im odpocząć. To była ciężka noc.
- Nigdzie nie idę.
- Proszę cię... - wyszeptała podnosząc ręce w geście poddania.
- Nie. Możesz mi chociaż raz nie mówić, co mam robić? Chce z nimi zostać.
- Dziecko będzie spało, a Rey musi się wykąpać. Poczekaj chociaż pod drzwiami. Ja jej pomogę.
- Powiedziałem, że nie. - rzekł złowieszczo odkładając małą do łóżeczka.
- Ben? - szepnęłam niepewna tego, co może zrobić.
Podniósł na mnie wzrok a ja pozwoliłam odczuć mu moje emocje. Widziałam jak bardziej pochmurnieje i walczy ze sobą. W końcu podszedł do mojego łóżka podając mi rękę.
- Ja ci pomogę, chodź.
- Ben! - Leia nie tym zachwycona. - Są takie sytuacje, kiedy należy wyjść.
- Uwierz mi matko - spojrzał na nią, pierwszy raz od bardzo dawna używając tego określenia. - Wydaje mi się, że między nami już takie były. Ale nie sądziłem, że będę musiał ci tłumaczyć skąd się biorą dzieci... - złośliwie sobie kpił.
Leia wycofała się wyraźnie poruszona obrotem sytuacji. Ben pomógł mi się podnieść a ja na prawdę poczułam się skrępowana. Dawno nie mieliśmy jakichś bliższych kontaktów.
- Zostań z dzieckiem... Matko. - dodał po chwili wahania.Kylo Ren.
Właściwie moim celem nie było pomagać jej przy kąpieli. Nie wiem nawet, czemu tak uparcie do tego dążyłem. Chyba tylko na złość Pani Generał. A teraz stojąc w tej łazience miałem wrażenie, że jesteśmy tak samo skrępowani tą sytuacja. Podszedłem więc do wanny odkręcając wodę.
- Rozbierz się. - szepnąłem cicho nie patrząc nawet w jej stronę.
Walczyła ze sobą dłuższa chwilę, po czym usłyszałem szelest ściąganej koszuli. Gdy podniosłem wzrok siedziała już w wannie nie obdarzając mnie nawet ukradkowym spojrzeniem. Podwinąłem rękawy i wziąłem do ręki gąbkę, którą przejechałem po jej ramieniu. Już dawno nie czułem tak ogromnego konfliktu. Jesteśmy z innych światów i to nie mogło się skończyć dobrze. Ale też nie mogę im pozwolić, aby zabrali mi córkę.
- O czym myślisz? - zapytałem ją zupełnie niespodziewanie.
- O tym, co ty. O tym co będzie dalej. - odparła patrząc mi w oczy.
W końcu dostrzegłem jak bardzo jest przygaszona. Zmęczona. Ślady łez. Poczułem się bezsilny a to nie tak miało być. Cicho westchnąłem, chociaż już wiedziałam, że to musi się stać.
- Rey... - szepnąłem unosząc jej podbródek.
Podniosła niepewnie oczy, chociaż to ja tutaj byłem uniżony klęcząc przy krawędzi wanny. Delikatnie pogładziłem jej policzek dłonią po czym załączyłem nasze usta.
- A pozwolisz na to, żebym ja była bez ciebie? - szepnęła cicho.
- Co takiego? - zapytałem, chociaż usłyszałem doskonale.
- Pozwolisz?
- Wybacz mi to wszystko, nigdy nie chciałem was stracić.
Złapałem jej delikatną dłoń przyciągając sobie do piersi.Po chwili wyszedłem bez słowa dając jej trochę przestrzeni. A przede wszystkim sobie. Od dawna wiedziałam, że będę musiał podjąć decyzje w tym temacie, ale odwlekałem ją do końca. I oto jest ten koniec. Spojrzałem na dziecko. Moje dziecko. I przez chwilę na prawdę zacząłem myśleć, że to jedyne, co mi w życiu wyszło.
- Zostaniesz? - głos Pani Generał przerwał burze myśli.
- Tak, myślę, że tak.
- Widzisz Ben, teraz już nie jesteś sam i nie możesz podczas podejmowania decyzji myśleć jedynie o sobie. To dziecko jest od was całkowicie zależne. Nie strać tego, co masz. Więcej szans nie będzie...
- Odwołujesz się teraz do swoich własnych doświadczeń?
- Na prawdę żałuje tego, co się stało. Wiedz, że już dawno ci wybaczyłam...
- Nie potrzebuje twojego przebaczenia.
- Teraz, gdy sam zostałeś rodzicem zobaczysz, że nie wszystkie decyzje są takie proste i jasne.
Leia podeszła do mnie i położyła dłoń na ramieniu. Opanowałem pierwszy odruch odrzucenia jej. To ja tutaj musiałem się dopasować. Krzywe i oceniające spojrzenia będą teraz codziennością. Normalnie nigdy bym się nie zgodził na takie traktowanie, ale nie miałem wyboru. Co prawda miałem pieniądze i armie... Ale czy byłem inny, lepszy? Podszedłem do łóżeczka i zastanawiałem się nad tym małym cudem. Po chwili poczułem dłoń Rey na mojej dłoni. Przyciągnąłem ją do siebie i otoczyłby ramionami. Nigdy nie chciałem mieć rodziny.
CZYTASZ
Pamiętniki mocy. | Reylo.
Romance„Czy wiesz, że spoglądając w niebo nocą patrzymy na te same gwiazdy?" 04.06.2021 #1 reylo