Rey.
Byłam zmęczona. Przez moje nieodpowiedzialne zachowanie rozchorowałam się narażając nie tylko siebie, ale też tą małą istotę. Obiecałam sobie, że od tej chwili będę myślała już nie tylko o sobie. Jestem odpowiedzialna również za inną osobę i nie mogę jej zawieść. Drzwi się otworzyły i ujrzałam Finn'a.
- Jak się czujesz? - zapytał zmartwiony.
- Już lepiej, nawet się nie obejrzysz a będziemy razem śmigać po Galaktyce! - zaśmiałam się radośnie.
Nie chciałam go martwić, ale w gruncie rzeczy czułam się fatalnie. Kręciło mi się w głowie, męczył mnie kaszel i duszności.
- Nie chcę Ci przeszkadzać, odpoczywaj. Gdybyś czegoś potrzebowała będę zaglądał regularnie.
- Dziękuję, że zawsze mogę na Ciebie liczyć.
Uśmiechnął się i zamknął za sobą drzwi.Uświadomiłam sobie, że dobrze być w domu. Są dla mnie jak rodzina. Uśmiech z twarzy zmyło mi wspomnienie spotkania z Kylo Renem. Jak mogłam tak bezmyślnie dać mu zburzyć barierę? Miałam tylko nadzieję, że nie wyczuł dziecka. Niczego nie bałam się tak bardzo jak tego, że będzie chciał mi je zabrać. Wychować na potwora. Na członka Najwyższego Porządku. Zacisnęłam dłonie na pościeli. Chociaż miałabym zginąć nigdy nie oddam mu dziecka. Zapadłam w niespokojny sen. Ostatnio tylko takie miewałam. Kylo Ren odbierający mi dziecko. Bałam się, aby te sny nie okazały się proroczą wizją.
Obudziłam się zalana potem. Na zewnątrz zaczynało się ściemniać. Słyszałam szum drzew, zbierało się na deszcz. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi a po chwili ujrzałam Panią Generał.
- Mogę?
- Tak, proszę. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jak się czujesz?
- Lepiej, na prawdę.
Zmarszczyła brwi, chyba nie dowierzała moim słowom.
- Co teraz planujesz Rey? Wiesz, o czym mówię.
Doskonale wiedziałam. Jak długo ciąża nie będzie jeszcze widoczna? Jak długo będę mogła jeszcze ją ukrywać? Już miałam wrażenie jakby mój brzuch zaczął się zaokrąglać.
- Nie wiem, ale chyba nie mogę powiedzieć im prawdy. Będę musiała coś wymyślić. - szepnęłam przerażona.
- Niestety nie umiem ci pomóc, chociaż bardzo bym chciała. Ale nie pozwolę was skrzywdzić... Będę babcią. - ostatnie zdanie wypowiedziała ze łzami w oczach. - Nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie to możliwe. To najlepsze, co mój syn uczynił w życiu.
- On nie jest zły. Pani Generał, ja widziałam w nim dobro. Nie traktował mnie jak wroga. - szepnęłam zawstydzona uświadamiając sobie, że ona wie, co było między nami.
- Chciałabym Cię jakoś pocieszyć, niestety nie potrafię. Ben jest moim synem, moją jedyną rodziną jednak... czasami i ja przestaję w niego wierzyć. Po tym co robi, co zrobił... - przerwała ze łzami w oczach.
Widziałam, że myśli o Hanie.Kylo Ren.
Odsunęła mnie od siebie. Całkiem się odcięła. Wiedziałem, że mam na jej punkcie obsesję. Nigdy nie byłem z kimś tak blisko. Nagle Jasna i Ciemna Strona zaczynały ze sobą coraz gwałtowniej walczyć. Nieprzespane noce, koszmary...
Próbowałem dać upust emocjom na treningach, jednak nie przynosiło mi to już ukojenia. Uderzyłem kolejny raz w worek bokserski - nic. Wyciągnąłem miecz i czerwone ostrze przeszyło go oraz kilka innych urządzeń. Wydałem z siebie przeraźliwy krzyk. Zmęczony opuściłem zdemolowaną salę do ćwiczeń.- Najwyższy Wodzu, co z planami naszej nowej stacji bojowej? Miałeś się tym zająć. - Hux znowu coś mamrotał za mną.
Na prawdę ostatnio był coraz bardziej natrętny.
- Nie mam teraz czasu Generale. - wycedziłem wściekły.
- Ani teraz ani wczoraj! Wszystko stoi w miejscu! Twoja chora obsesja zagraża... - nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo zacisnąłem mu mocą pętle na szyi.
- Nie waż się mi więcej przeszkadzać! - puściłem go i odwróciłem się, gdy łapczywie próbował wziąć oddech.Skierowałem się od razu do swojej kwatery. Zrzuciłem ubranie i wszedłem pod zimny prysznic. Czułem jak wszystko wymyka mi się spod kontroli. Zacisnąłem pięści i uderzyłem w zimne kafelki. Wyszedłem spod prysznica i owinąłem się ręcznikiem. Zimne krople spływały po moim ciele kąpiąc z włosów jednak nie zwracałem na to uwagi. Założyłem na siebie spodnie po czym otworzyłem drzwi do sypialni i stanąłem przed oknem. Rey zawsze lubiła to miejsce. Lubiła patrzeć na całą Galaktykę. Rey, Rey... Szeptałem w myślach napierając na jej barierę. Czułem jak jest coraz bliżej, coraz mniej się opiera.
Aż wreszcie ją ujrzałem. Drobna postać w białej pościeli.
- Rey...- nie zareagowała.
Podszedłem bliżej, aby dotknąć jej policzka. Była cała rozpalona.
- Rey, co się z tobą stało? - wyszeptałem zmartwiony.
Podniosła opuchnięte powieki.
- Ben, to na prawdę Ty?
- Tak, to ja. - złapałem jej drobną dłoń. Odwzajemniła uścisk. Gładziłem jej policzek i włosy próbując ukołysać do snu. Nawet nie wiem kiedy jej widok rozmył się a dłonie były samotnie wyciągnięte w pustą przestrzeń.*
Próbowałem codziennie, jednak dopiero trzeciego dnia udało mi się ją ujrzeć. Stała odwrócona do mnie tyłem, jednak w pełni świadoma mojej obecności. Delikatnie drgnęła i szepnęła odwracając się:
- Mógłbyś się ubrać wybierając się w gości.
W uśmiechu podniosłem jeden kącik ust.
- Za to ty mogłabyś mieć na sobie mniej przyjmując gości. - rzuciłem lustrując jej wygląd.
Miała na sobie jedynie brązową tunikę, którą zaciągnęła mocniej za kolano i spojrzała na mnie zarumieniona.
- Co się stało, że przestałaś mnie blokować? I dlaczego to robiłaś? - zapytałem udręczony.
- Odejdź Ben, tu nic się nie dowiesz. - szepnęła zmęczonym głosem.
- Nigdy cię nie zostawię Rey, zrozum. Wróć do mnie, proszę. - wyciągnąłem do niej rękę.
Widziałem jak się waha. Po chwili zamiast poczuć jej dłoń poczułem ją całą przy moim ciele. Zanurzyłem ręce w jej włosach mocniej przyciągając do siebie. Odnalazłem jej usta i delikatnie pocałowałem. Przylgnęła do mnie mocniej a po chwili odsunęła się gwałtownie.
- Lepiej będzie jak odejdziesz na zawsze.
- Dlaczego? - nie rozumiałem.
- Widzisz, nie jestem sama... - wyszeptała odwracając się w stronę okna.
- Co? Nie wierze, co Ty mówisz Rey, a to co było między nami? - nie dowierzałem.
Znalazła sobie kogoś? Tak po prostu?
- To był tylko incydent. - rzekła dobitnie odwracając twarz w moją stronę.
Jej spojrzenie zmroziło moje serce. Połączenie zostało gwałtownie przerwane.Uświadomiłem sobie, że trzymam w dłoniach kryształowa kulę, którą miała na stoliku. W jednej chwili zmieniłem ją w pył. Incydent? To jakaś gra? Aluzja do mojego wcześniejszego zachowania? Nie wierzę, że tak brutalnie się odgrywa. Pospiesznie ubrałem mundur i odszukałem Hux'a.
- Naboo.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Rebelianci są na Naboo.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem. Szykujcie flotę. Wezwij rycerzy Ren. Macie być gotowi. Natychmiast!
- Tak jest najwyższy Wodzu.
Już niebawem Rebelia przestanie istnieć. Rebelia przestanie istnieć a w wraz z nią moja matka i Rey. To już bez znaczenia.
CZYTASZ
Pamiętniki mocy. | Reylo.
Romance„Czy wiesz, że spoglądając w niebo nocą patrzymy na te same gwiazdy?" 04.06.2021 #1 reylo