3. Idąc do przodu

1.4K 118 10
                                    

Harry stał przed drzwiami i wyciągnął rękę by chwycić klamkę. Nie zdjął jej, mimo że nie ustąpiły pod tym naciskiem. Sala Miłości była nieustępliwa. Nie poddawała się ani wtedy kiedy pierwszy raz próbował ją otworzyć ostrzem od Syriusza, ani teraz kiedy odwiedzał to miejsce w snach. Kryła swoją tajemnicę, coś potężnego. Nie wiedział skąd zna jej nazwę, skąd przychodzą mu na myśl pewne słowa człowieka. Może ta siła, ta aura sama tak działała.

Stał godzinami, a jednak nic się nie działo. Zdawał sobie sprawę, że nie może odejść. Sny mają w sobie coś z magii, prawda, Draco? Dlatego czekał cierpliwie. Wydawało mu się, że w pewnym momencie na drzwiach pojawił się wzór i wił się, rozciągał, sięgał ku niemu. Niemal podskoczył gdy poczuł dotyk na swojej dłoni. Poczuł ciepło. Ciepło ludzkiego ciała. Czyjąś dłoń.

Zerknął w dół, lecz nie było niczego. Z kołaczącym sercem puścił klamkę i wtedy zauważył oraz zrozumiał. Schylił się i wyciągnął spod drzwi kawałek papieru. List. Zdążył zobaczyć tylko podpis na dole nim usłyszał głos.

- Potter, natychmiast wstawaj!

Otworzył oczy i gwałtownie wstał. Stuknął się głowami z Draco.

- Nie musiałeś dawać mi swojego płaszcza! Co ty? Nagle mnie polubiłeś? Przecież sam się trzęsiesz! Potter, co? Co z tobą? Jesteś blady.

- Hermiona - wyszeptał Harry.

- Nic z tego nie rozumiem...

Harry poczuł, że trzyma coś w dłoni. Podniósł ją i otworzył.

- Co to? - Spytał zaciekawiony Draco.

Brunet spojrzał na zmięty list i powoli go rozprostował. Malfoy przeszedł tuż za jego plecy, oparł dłonie o barki towarzysza i pochylił się, mrużąc oczy.

Kimkolwiek jesteś, a mam nadzieję, że jesteś tym kim myślę.

Jak pewnie wiesz, znaleźliśmy się w opałach. Przesyłam ten list na znak, iż nie jesteś sam. Musimy się odnaleźć nawzajem. Dlatego szukaj znaków. Kieruj się tam gdzie kwiaty przechodzą w czerwień. Szukaj kierunku, w którym wieje wiatr. A jeśli zauważysz gdzieś testrala – szybko podąż za nim. To ostatnie jest najważniejsze. Gdy tylko zauważysz ceglane, wielkie budynki nie wahaj się. Tam będziemy. Zawitaj pod numer 12.

Hermiona."

Potter podniósł głowę i spojrzał na pochylonego Draco, który odwzajemnił spojrzenie. Brunet zaśmiał się, a blondyn delikatnie, szczerze uśmiechnął. Poczuli ulgę i może to skłoniło Harry'ego do przytulenia Malfoya. Szybko jednak zrozumiał co robi i puścił go, niepewnie patrząc na ofiarę swojego spontanicznego ruchu. Ten jednak nadal się uśmiechał.

- No, Potter, zaskoczyłeś mnie. To co? Jak znajdziemy drogę? Nie żebym tęsknił za Granger, ale...

- Tam gdzie spędziłem większość czasu jest sporo testrali. Pewnie lecą w przeciwną stronę skoro tutaj nie ma ich śladu. Idziemy?

- Jasne. - Draco wyciągnął rękę by pomóc Potterowi wstać. Ten popatrzył zdziwiony, ale zrozumiał gdy Malfoy niespodziewane go puścił i zaśmiał się.

- Malfoy, widzę, że humorek dopisuje...

Blondyn spojrzał na niego niewinnie.

- Co? Nie wstajesz? Nie stęskniłeś się za swoją dziewczyną?

- Dziewczyną? - Harry spojrzał na niego jak na wariata. - Hermiona nie...

- Wiem - przerwał mu Draco. - Nie zauważyłem u was oznak jakiegoś głębszego uczucia, a poza tym... Szczerze? Totalnie do siebie nie pasujecie.

Manewry uczuć | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz