8. Nadzieja

1K 117 55
                                    

Kolejne godziny były trudne dla tych którzy pozostali w budynku pod numerem dwanaście. Obawiali się stracić obu, ważnych przyjaciół. Teraz kiedy chłopcy opowiedzieli Hermionie o Dementorach zaczęła rozumieć groźbę cieni i odczuwać lęk, choć mieszkanie zdawało się chronione. Siedzący obok Ron też zaczął mieć takie myśli, choć martwił się głównie o swój los i swoją rodzinę jeśli gdzieś tu była. Także Luna trochę mniej się uśmiechała. Neville nadal bał się po ataku potworów, ale wrócił do rozmyślania nad przeszłością co wywołało uczucie szczęścia, ale i tęsknoty. Chwilowo wydawało się, że jego spór z Ronem odszedł na dalszy plan. Harry, jak i Draco siedzieli w milczeniu, nie drażniąc się, nie wymieniając ani jednego słowa.

W pewnym momencie wspólnie ustalili, że lepiej będzie pójść do własnych pokojów i ewentualnie spróbować się przespać. Remus długo nie wracał. Na dole została tylko Hermiona, mówiąc, że przeanalizuje jeszcze swoje notatki i gdy tylko Lupin wróci, zawoła ich. Rozeszli się. Harry po wejściu do pokoju od razu padł na łóżko i westchnął. Długo przewracał się z boku na bok, próbując nie myśleć. Syriusz... dopiero co go stracił, a pojawiła się nadzieja. Możliwość, że jednak żyje. A teraz miałby ponownie umrzeć? Harry zamknął oczy i spróbował nie wpadać w panikę. Lupin też... Zawsze o nich dbał, podobnie jak Syriusz stał się dla nich przyjacielem. Wiele ich nauczył, wiecznie był taką pozytywną, uśmiechniętą osobą. Nie zniósłby gdyby coś mu się stało. Ale wiedział zarazem, że tylko Lunatyk jest zdolny pomóc jego ojcowi chrzestnemu. Gdyby wyruszył z nimi byłoby więcej ludzi i możliwość sprawdzenia wielu miejsc. Ale zawadzaliby. Plątali się pod nogami, sami narażali na niebezpieczeństwo, z którym prawdopodobnie nie umieliby sobie poradzić.

Walburga Black powiedziała, że Syriusz się wykrwawi. Harry mimowolnie zobaczył przeróżne, nieprzyjemne obrazy, które wywołała wyobraźnia. Odgonił je. Wtedy zobaczył załamanego Lupina. A później martwego Lupina. Także takiego, który nie dał rady z Dementorami i...

Gwałtownie się podniósł. Miał dość własnych myśli. Próbował zrobić cokolwiek. Pomyśleć o pozytywnych rzeczach. Zapisać coś na pergaminie, który znalazł. Poczytać książkę, jedną z tych, które znalazła Luna. Nic nie działało, jego umysł był bezlitosny. Z uczuciem, że zwariował i z bijącym sercem z powodu niewytłumaczalnego zdenerwowania wyszedł z pokoju.

Draco odpowiedział od razu kiedy zapukał do drzwi.

- Cześć, Potter. - Posłał mu uśmiech. - Czyżbyś się za mną stęsknił?

- Oczywiście, Malfoy. - Zaśmiał się. Od razu był bardziej odprężony w czyjejś obecności.

- A piżama jest? I własna poduszka?

- Co?

- Widzę, że przyszedłeś z zamiarem urządzenia sobie u mnie nocowania.

Harry odwrócił wzrok.

- Wcale nie, ja...

- Och, Potter. Nie oszukuj siebie i mnie. Czujesz się dobrze w mojej obecności, a nie chcesz być sam. Powiedziałbym nawet, że jestem stąd najlepszą osobą by do mnie przyjść. - Widział, że Harry ma zamiar dyskutować, ale kontynuował. - I to wcale nie brak skromności. To logiczne myślenie. Weasley mówiłby tylko o sobie, Lovegood odpłynęłaby w fantazję, Longbottom może i nie jest zły, ale nie jest dobrym doradcą. Ewentualnie jest Granger, ale raczej teraz jest zbyt przestraszona by cokolwiek pomóc. Pozostaję ja. A musisz przyznać, że mnie lubisz.

Potter westchnął, ale pokiwał głową.

- A co do poduszki żartowałem, mam dwie - powiedział Draco. Leżał bardziej na środku łóżka, więc przetoczył się na jeden bok, by zrobić miejsce Potterowi.

Manewry uczuć | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz