- Przez cały okres pobytu w naszym jakże przyjaznym świecie zdobyłem tyle informacji o terenie ile zdołałem. Niewystarczająco, bo nie daje nam to rozeznania co powinno stać się kolejnym krokiem. Jednak niestety powinienem się podzielić z wami tym dziełem ze względu, że być może... świeże spojrzenie przyniesie dobre efekty. - Mówił powoli Severus, krzywiąc się na myśl o współpracy z zebranymi. - Dołączyłem do dokumentacji także notatki i informacje od Granger. - Westchnął. - Które jak muszę przyznać, zostały sporządzone skrupulatnie. - Widząc zachwycone spojrzenie Hermiony, dodał: - Mimo że wiemy o wiele więcej dzięki temu, nadal nie możemy dojrzeć odpowiedniej opcji.
Draco pochylił się nad mapami, a widok jednego miejsca stale nie dawał mu spokoju.
- Coś mi nie pasuje w tym lesie. - Mruknął sam do siebie i dodał: - Gdy biegliśmy ich uratować, stanąłem na węża.
- Malfoy, co z tobą? - Spytała zaniepokojona Hermiona. - Co z...
W tej chwili zebrani podskoczyli.
- Co do cholery? - Syknął Snape, podobnie do innych, rozglądając się zaniepokojony na dźwięk hałasu. Wybiegli z gabinetu. - Brzmi jak wyjątkowo paskudna Mandragora albo jakby obdzierali ze skóry jakieś wielkie, skrzekliwe stworzenie, jakiegoś Błotoryja czy...
- To niedużo się profesor pomylił - stwierdził Draco, który jako pierwszy dotarł do drzwi ich wspólnej sali. Uśmiechnął się krzywo. - Istny Błotoryj. A Syriusz chyba rzeczywiście zamierza obedrzeć go ze skóry.
Stanęli w drzwiach, obserwując wiszącego głową w dół w powietrzu Rona, umazanego czymś o nieprzyjemnym wyglądzie, krzyczącego, a także stojącego niedaleko Syriusza, który z zaabsorbowaniem myślał nad najlepszym zaklęciem. Będący niedaleko Neville, Asfodelus i Luna nie rwali się do przeszkadzania mu, a Kudłoń spoglądał zafascynowany na to widowisko, dopóki nie usłyszał od Harry'ego, że maź na Ronie to prawdopodobnie wcale nie czekolada.
- Jak on się tu znalazł? - Snape podniósł brew i przeniósł wzrok na zdziwioną Hermionę. - Granger, zamknij usta, to wygląda nieestetycznie.
- Ale... on...
- Tak, wiemy, że tęskniłaś za swoim kochankiem.
Dziewczyna posłała mu tylko uśmiech i odeszła do zbiorowiska przyjaciół.
- Problemy z zazdrością? - Spytał ją Draco, a brew słyszącego to Severusa powędrowała jeszcze wyżej, a kącik jego ust zadrżał. - Nie dziw się mu. Patrząc na Weasleya w tym stanie, kiedy praktycznie nie widać jego twarzy można stwierdzić, że trochę wyprzystojniał. Jeszcze ta podarta, wściekle pomarańczowa szmata na nim dodaje wiele do końcowego efektu. Zaraz zleciałyby się tutaj tabuny dziewczyn, może i chłopców.
- W tym ty? - Spytała rozbawiona Hermiona.
- Och, oczywiśc... - Przerwał, czując na sobie wzrok. - Harry, nie patrz tak na mnie. Ile razy mam ci powtarzać definicję sarkazmu?
- Jakim cudem go znaleźliście? - Zapytał Harry, skupiając się na wiszącym w górze Ronie i nie słysząc śmiechu Hermiony, na zmarszczone brwi Draco i niepewne „Harry, ja tylko żartowałem z tą atrakcyjnością Weasleya".
- To on nas znalazł - wyjaśnił Asfodelus. - Nie wiemy jakim sposobem, ale po prostu wszedł do budynku i czekał pod drzwiami.
- Tak po prostu?
- W dodatku wyglądał na raczej przyjaźnie nastawionego. Uśmiechał się, nie próbował się bronić kiedy Syriusz rzucał w jego stronę zaklęciami, choć powinien się spodziewać, że nikt tu nie będzie optymistycznie nastawiony wobec jego wizyty. Szczególnie po tym co powiedział.
CZYTASZ
Manewry uczuć | Drarry
FanfictionZmienili wszystko co mieli - swoją codzienność, znany sobie świat, a co nastąpiło później - także relacje z innymi, uczucia, doświadczenia. Poruszyli coś potężnego, a zarazem niewyobrażalnie kruchego. Harry nie sądził, że jego piąty rok nauki przyni...