7. Uczucia Lunatyka

1.1K 102 26
                                    

Po ataku Dementorów Neville był znacząco osłabiony, ale Remus nie mógł poratować go czekoladą. Sprawdził tylko czy wszystko z nim w porządku i poprosił pozostałych chłopców o pomoc koledze. Po tym jak usłyszał, że Hermiona i Luna są nadal na zewnątrz szybko odprowadził ich blisko budynków i polecił wejść do środka, więcej stamtąd nie wychodzić. Nastolatkowie wyjaśnili mu, że to ich kryjówka. Sam pobiegł by odnaleźć dziewczyny, obawiając się o potencjalne zagrożenie i możliwość powrotu potworów. Bez problemu je znalazł. Całkowicie bezpieczne rozglądały się po granicach miasta, Luna podśpiewywała, a Hermiona zmarszczyła brwi zamyślona. Gdy je zawołał Granger podskoczyła i szybko się odwróciła. Kilka razy zamrugała, jakby nie wierząc w to kogo widzi. Dopiero po chwili wyrwała się z szoku i pobiegła go przytulić. Tuż za nią pojawiła się blondynka, uśmiechając się.

- Remusie! Więc naprawdę tu jesteś - powiedziała Hermiona, puszczając go z objęć. Widział, że jest bardzo przejęta. - Obawialiśmy się, że...

- Ja też - potwierdził Lupin. - Na razie nie rozmawiajmy o tym. Najlepiej spokojnie pójdźmy pod wasze tymczasowe mieszkanie, chłopcy już tam są. Mieli... nieprzyjemne doświadczenie. - Spojrzały na niego pytająco. - Wyjaśnimy na miejscu. Tu jest zbyt niebezpiecznie i potrzebna nam czujność. Jeśli cienie was zaniepokoją nie okazujcie tego, nie wykonujcie gwałtownych ruchów. Dopóki nie zaatakują nie ma czym się przejmować.

Zgodziły się. Hermiona miała ochotę obserwować każdy cień w obawie przed możliwością pojawienia się zagrożenia. Luna, co zauważył Remus, była zupełnie spokojna lub nie zdradzała oznak lęku. Były różne, ale wiedział, że obie są wyjątkowe i zostaną kiedyś zdolnymi czarownicami. O ile będzie szansa, dodał gorzko, ale szybko odpędził od siebie tą myśl. Starał się nie wpadać w negatywne stwierdzenia, nie pogrążać się w stracie tego co było dla niego ważne ani w groźbie obecnych wydarzeń.

- Więc to tutaj? - Zapytał gdy znaleźli się blisko numeru jedenaście i trzynaście. Gdy zbliżył się budynki nagle odskoczyły i pojawił się nowy. - Zastanawialiście się nad tym budynkiem?

- Nad czym takim? - Spytała Hermiona, gdy Remus otwierał drzwi, wpuszczając je jako pierwsze. Od razu zauważyli stojących na korytarzu chłopców, którzy czekali na nich zaniepokojeni.

- Nic wam nie jest. - Harry westchnął z ulgą.

- Remusie, możesz nam wytłumaczyć co się stało? - Zapytała Hermiona. - I co miałeś na myśli z tym budynkiem?

- Oczywiście, Hermiono. Ale najpierw może napijmy się czegoś ciepłego, dobrze? O ile posiadacie tutaj takie rzeczy. - Rozejrzał się po zebranych kiedy wchodzili do kuchni. - Nie ma z wami Rona? Chłopcy coś wspominali...

- Rano pojawił się drobny konflikt - wyjaśnił Neville, opadając na krzesło. - Hermiona mówi, że pewnie to minie. Może potrzebuje czasu.

- Malfoy, zajmij się piciem. - Polecił Harry. - Remusie, czego chcesz się napić?

- A macie coś słodkiego? Sok, słodzoną herbatę? Chociaż zabiłbym za gorącą czekoladę.

- Myślę, że możemy to wykombinować. - Harry uśmiechnął się. - A ja odgrzeję coś do jedzenia.

- Potter - mruknął Draco, wbijając w niego wzrok. - Jak się robi gorącą czekoladę?

- Może lepiej ja się tym zajmę? A ty zrobisz picie dla innych?

- Nie! Stale nie wierzysz w moje umiejętności. Co może być w tym trudnego?

- Oni tak ciągle? - Spytał cicho Remus, obserwując byłych wrogów. - Od kiedy nie rzucają się na siebie nawzajem z atakami i wyzwiskami?

Manewry uczuć | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz