Ruszyli w dwóch grupach, tak jak według ustaleń Hermiony i oba te zespoły były zaniepokojone. Remus, Draco, Harry i Neville szli w zwartej grupie, bacznie obserwując otoczenie. Longbottom podskakiwał za każdym razem gdy magiczne stworzenie przelatywało blisko, hałasując. Uwielbiał je obserwować, ale tylko z bezpiecznego okna budynku. Teraz każdy dźwięk budził mroczne teorie, a serce kołatało. Trzymali różdżki w pogotowiu. Harry przeklinał, że może na niewiele się przydać. Cienie kryjące Dementorów trzymały się jednak z dala, a wróg nie atakował. Uznali, że to dobry znak. Ustalili, że jeśli poszukiwania udadzą się dobrze którejś z grup lub jeśli pojawią się kłopoty wtedy wyślą do siebie patronusa z informacją.
- Powinniśmy po pierwsze zajrzeć do domów - polecił Lunatyk. - Może nie będziemy musieli daleko wędrować i pakować się w problemy.
Weszli do numeru jedenaście. Był w o wiele gorszym stanie niż ich kryjówka. Zobaczyli pleśń na ścianach, wszechobecny brud, potłuczone butelki i poprzewracane przedmioty, jak gdyby przeszło w środku tornado.
- Wątpię, że tutaj jest to czego szukamy - mruknął Draco. Podszedł do jednej szafek, otwierając ją. Neville krzyknął, a Malfoy skrzywił się gdy z środka wypadła duża grupa pająków.
- Ron już by zemdlał - skomentował Harry. - Boi się pająków, nawet tych niewielkich.
- Warto zapamiętać - zamyślił się Draco z szatańskim uśmiechem.
Krótko się rozejrzeli i wyszli z budynku, stwierdzając, że nic ciekawego tu nie znajdą. Krążyli po okolicznych domach, ale bez efektu. Wszystkie były w podobnie zrujnowanym stanie. Na zewnątrz przypominały normalne budynki, wewnątrz panował chaos i brud. Szli ulicami, zaglądali i nie poddawali się.
- Czuję, że jeśli druga grupa nie odniesie większych sukcesów, idąc w przeciwnym kierunku to będziemy musieli ruszyć na łowy - westchnął Harry.
- Też mam takie wrażenie - przyznał Draco. - To mnie zastanawia. Wszystko to ruiny, a tu nagle wśród ruin stoi dwunastka, całkiem zadbana i zaopatrzona w jedzenie? Nie jest to dziwne?
- Ten cały świat jest dziwny - przypomniał mu Remus.
- Może gdyby udało nam się dostać do tego miejsca gdzie byłem wcześniej z Draco byłoby dobrze? Nie czaili się tam Dementorzy, a można by zdobyć jedzenie...
- Owoce, Harry, cholerne owoce - mruknął niechętnie blondyn. - To nie jest jedzenie.
Potter przewrócił oczami.
- Lepsze to niż nic, Draco - pouczył Remus. - Jeśli nic nie zdobędziemy to umrzemy w końcu z głodu.
- Zastanawia mnie jedno - zamyślił się Neville, patrząc w stronę cieni.
- Dlaczego Dementorzy trzymają się z daleka, tak? - Odgadł Lupin. - Też nie do końca to rozumiem. Wcześniej was zaatakowali i spodziewałem się, że ponowią atak. Ale nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca... Choć w tym miejscu nie ma czegoś takiego jak różne fazy słońca, ale to tylko powiedzenie.
Szli stale do przodu. Znaleźli się w miejscu gdzie mieli do wyboru różne strony. Było im jednak wszystko jedno, więc wybrali przypadkowo. Budynki wszędzie były bardzo podobne, monotonne. Wydaje się, że tylko Wrzeszcząca Chata, gdzie znaleziono Syriusza odmieniała ten krajobraz.
- Dziwne - stwierdził nagle Remus, stając. - Czujecie?
- Zapach jedzenia - potwierdził Neville po chwili, marszcząc brwi.
- Czyżby pułapka? - Skrzywił się Draco.
- Powinniśmy zawrócić czy wręcz przeciwnie? - Spytał Harry.
CZYTASZ
Manewry uczuć | Drarry
FanfictionZmienili wszystko co mieli - swoją codzienność, znany sobie świat, a co nastąpiło później - także relacje z innymi, uczucia, doświadczenia. Poruszyli coś potężnego, a zarazem niewyobrażalnie kruchego. Harry nie sądził, że jego piąty rok nauki przyni...