22. Skutki

816 80 27
                                    

 Patronus Syriusza miał jasne zadanie – dotrzeć do Lunatyka, kiedy jednak zza drzew ujrzał przebieg bitwy Remusa jak gdyby poczuł konieczność uratowania swojego twórcy i zatoczył koło, instynktownie docierając do zrujnowanego miasta, gdzie Asfodelus i Luna spokojnie rozglądali się po okolicy. Widząc biegnącego ku nim wilka byli zaniepokojeni i świadomi do kogo musi należeć. Dlatego oboje z równie ciężkim sercem słuchali wiadomości i mieli nadzieję, że Syriusz oraz Neville nadal się trzymają.

- Musimy natychmiast do nich iść - stwierdził Asfodelus, chcąc by jego głos nie zdradzał paniki. Luna jednak doskonale go rozumiała i wiedział o tym. Poczuł jej dłoń na swojej.

- Heliopaci poruszają się szybciej, prawda? Idź przodem. Ale pamiętaj by być ostrożnym i w gniewie czy niepokoju samemu nie narażać się na niebezpieczeństwo. Myślę, że dotrę szybko, mam pomysł.

Asfodelus skinął tylko głową i pięć minut później zbliżał się do lasu, choć wydawało mu się, że trwa to wieczność. Przeklinał każdy krok, za wolny w jego ocenie. Wkroczył tam, nigdy w życiu nie bojąc się bardziej. Pocieszyły go odgłosy intensywnej walki, to mógł być dobry znak. Znak, że jego przyjaciele wciąż walczą o przetrwanie. Jednak chwilę później, znajdując się w sercu bitwy, poczuł, że zbiera w nim gniew.

Syriusz ze skręconą kostką i innymi obrażeniami ledwo dawał radę odpierać zaklęcia, jednak śmiało rzucał promieniami i mimo zmęczenia dążył dalej. W oczach mężczyzny widać było determinację, a także czystą nienawiść do stojącej naprzeciwko kobiety. Natomiast Neville leżał nieprzytomny, a jego głowa opierała się na trawie, wprost na plamie krwi. Asfodelus miał ochotę zniszczyć wiedźmę, która zraniła jego chłopaka. Po zlustrowaniu obecnych poczuł, że nie ma sensu męczyć się z samokontrolą czy udawać opanowanie. A tym bardziej nie ma najmniejszego powodu by zwlekać. Bellatriks mimo pogrążenia w walce, spojrzała na niego i poczuła się zaniepokojona widząc otaczający go ogień. Zanim jednak destrukcja wszystkiego wokół doszła do skutku gdzieś z góry zleciała Luna, na co kątem oka zwrócił uwagę.

- Tylko nie spal całego lasu, tak, widzę, że taki masz zamiar. Nie zapominaj, że są w nim przyjaciele – rzuciła.

Kiedy ogień otoczył Bellatriks, Syriusz dopiero wtedy zauważył stojące z boku postacie.

- Och, Asfodelus, Luna, cześć. - Zaśmiał się półprzytomnie. - Chyba właśnie uratowaliście nam życia. - Ożywił się kiedy spojrzał na osaczoną kobietę. - Ha, widzisz, jednak tym razem ty przegrywasz, szkarado.

Ogień otoczył szczelniej Bellatriks, aż ta krzyknęła z przerażenia i bólu, a później ucichła. Syriusz spojrzał zdziwiony na Asfodelusa, w jego wyobrażeniach bardzo niewinnego i delikatnego chłopca. Niemal jak Neville. Sądził, że tacy mają ogromne opory przed zabiciem kogoś.

- Dziwisz mu się? - Spytała Luna, jak gdyby odczytując jego myśli.

- Właściwie? Wcale. Jeśli komuś z naszej grupy coś się stało zabiłbym. A ona już dawno temu powinna umrzeć. Zanim narobiła tyle szkód wielu osobom. I wybacz, Asfodelusie, że nie dałem rady ochronić Neville'a. Może zostanie mu pamiątka po tej walce.

Zbliżyli się do nieprzytomnego chłopca, który jednak oddychał rytmicznie, poobijany i z raną ciętą na policzku.

* * *

Znajdź jakiegokolwiek przyjaciela i powiedz mu, że...

To polecenie wydał patronusowi Harry, ale od razu myślał o Draco. Nie chciał narażać nikogo, ale w tamtej chwili wiedział, że on i Remus nie dadzą rady sami. Czwórka przeciwników na jednego świetnego czarodzieja i jednego nastolatka, który nie ma różdżki to jednak za dużo. Dlatego musiał zaryzykować i prosić o pomoc.

Manewry uczuć | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz