Rozdział 1

554 55 64
                                    

Niedziela, 18 grudnia 2022

Kansas City, Missouri

Mimo że dochodziło dopiero południe, świąteczne lampki, którymi obwieszony został co najmniej co trzeci budynek w tym mieście, mieniły się przeróżnymi kolorami. Od rana śnieg nieustannie sypał się z nieba, zmuszając kierowców do nieco ostrożniejszej jazdy niż zazwyczaj. Anastasia Ashbee tkwiła w poruszającym się ślimaczym tempem korku od prawie dziesięciu minut, gdy odtwarzaną muzykę przerwał dzwonek jej telefonu. Sięgnęła do dotykowego ekranu radia, żeby nacisnąć zieloną słuchawkę.

– Aż tak nie możesz się doczekać naszego spotkania?

– Nudzę się w korku. – Libby Timpany brzmiała jednak bardziej na zirytowaną niż na znudzoną. – Nie powiesz mi, że ty nie.

– Trochę. W tym tempie dojedziemy do Maggie za godzinę.

– Wysłałam jej SMS-a, ale nie odpisała. Zgadnij, kto nie odpisał mi wczoraj.

Anastasia mimowolnie przewróciła oczami. Czyli o to chodziło. Naprawdę nie miała ochoty na tłumaczenie się, gdyż to wiązało się z wspominaniem wieczornych wydarzeń.

– Byłam zajęta, zresztą później ci odpisałam.

­– Obudziłaś mnie tym – wypomniała jej.

– Czy to moja wina, że chodzisz wcześnie spać?

– Była druga w nocy, słońce.

– Okej, spróbuję jeszcze raz – odparła, tym razem nieznacznie się uśmiechając. Słowne zaczepki z Libby zawsze poprawiały jej nastrój. Może dlatego nie potrafiła długo się na nią gniewać, nawet po tak poważnej kłótni, jaka przydarzyła im się przed dwoma miesiącami. – Czy to moja wina, że nie mogę spać?

– Dlatego tym bardziej powinnaś była mi szybciej odpisać.

– Oglądałam futbol, zadowolona?

Libby roześmiała się na moment, a potem znów spoważniała. Anastasia mogła niemal zobaczyć, jak jej przyjaciółka w skupieniu marszczy brwi, a następnie reflektuje się i szybko wygładza pojawiającą się między nimi zmarszczkę. Nie ubywało jej lat i ostatnio, zupełnie niepotrzebnie, zaczynała mieć na tym punkcie obsesję. Dzielił ją rok od trzydziestki a nie pięćdziesiątki.

– Chyba coraz gorzej kłamiesz, w sobotę nie grają.

– Nie wytrzymam z tobą, Libby. To było przeniesione spotkanie z dzisiaj.

– Ale po co ta tajemniczość i agresja, słońce? To nie przestępstwo, że jarają cię faceci w kaskach i obcisłych białych spodenkach.

– To akurat było spotkanie wyjazdowe, więc mieli czerwone spodnie – rzuciła Anastasia, przesuwając się samochodem kilka metrów do przodu. – Zresztą jesteśmy w Kansas City. Tu prawie wszystkich obchodzi gra Chiefsów, to ty jesteś jakaś nieudana.

– A ty jesteś jeszcze milsza niż zwykle.

Anastasia zagryzła wargę, ledwo powstrzymując się od strąbienia znajdującego się przed nią auta, którego właściciel wciąż nie ruszał, mimo że inne pojazdy coraz bardziej się oddalały. Tak, była dzisiaj wyjątkowo drażliwa i doskonale wiedziała dlaczego.

– Kac? – zapytała Libby po dłuższej chwili ciszy.

– Moralny.

– W końcu zaczyna się robić ciekawie.

– Libby...

– Powiedz, to wybaczę ci, że mi nie odpisałaś.

– Założyłam się.

PamiątkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz