Rozdział 27

298 42 144
                                    


Wylegiwanie się na łóżku z telefonem w dłoni nie należało do typowych zachowań Shannon. Szykował się długi dzień, a ona w nocy nie mogła spać, więc to właśnie teraz musiała nabrać sił. Samo myślenie o nadchodzących wydarzeniach chwilowo odbierało jej siły. Ekscytacja mieszała się z niepokojem wręcz do upajającego stopnia. Może i dobrze, inaczej przez niecierpliwość przestałaby już czekać.

Wzdrygnęła się, gdy klamka nagle uderzyła w ścianę. Usiadła, obrzucając niezadowolonym spojrzeniem przekraczającego próg brata. Dawno nie widziała go takiego ruchliwego. Zazwyczaj po prostu snuł się czy to po domu, czy lesie. Teraz za to nie mógł ustać w miejscu. Nie wiedział nawet, co zrobić z rękoma – nieustannie wyginał je do tyłu, później znów puszczał swobodnie wzdłuż ciała, by na koniec splatać na piersi i tak w kółko.

– Czego chcesz?

– Nie będę ci dłużej pomagać.

Shannon odłożyła telefon, by całą uwagę poświęcić rozdygotanemu bratu. Zaproponowała, by usiadł obok niej, ale stanowczo odmówił. Nawet dobrze, bo nie zamierzała długo dyskutować na poruszony przez niego temat. To nie pierwszy raz, gdy podejmował nieskuteczną próbę buntu. Shannon jednak potrafiła poradzić sobie z podobnymi wyskokami. Miała haki na każdego, nawet na swojego brata bliźniaka. W razie potrzeby była zdolna przywołać z pamięci wszystkie brudy.

– Shane...

– Nawet nie zaczynaj – warknął, rozpoznając ten konkretny ton głosu, którym zawsze usiłowała wzbudzić w nim wyrzuty sumienia.

Shannon zeszła z łóżka i stanęła naprzeciw brata. Mimo wyraźnego podenerwowania jego twarz i tak pozostawała zacięta. Właśnie to, że wciąż nie zmiękł i nie zaczął wycofywać się ze swojego głupiego pomysłu, najbardziej ją dziwiło. Zazwyczaj szybciej odpuszczał. Nie było to jednak dla Shannon żadnym problemem.

– I co? Zostawisz mnie z tym samą?

Pewność tego, że łzy w oczach siostry nie są autentyczne, wcale mu nie pomogła. Tak samo fakt, że przerabiali to już kilka razy. W takiej sytuacji po prostu był bezsilny i bezbronny, mimo że to Shannon właśnie na taką się kreowała. Tym razem miał znacznie większą motywację, by jej odmówić. Zaczynał się bowiem obawiać tego, do czego była zdolna. Stawała się dla niego coraz bardziej obca.

– To wszystko jest jedną wielką i zasraną pomyłką.

– Pamiętaj, kto to zaczął... Ty, Shane, ty to zacząłeś! – krzyknęła, palcem wskazującym celując w lewy obojczyk, a łzy pociekły po jej zaczerwienionych policzkach. Zrobiła to ponownie, gdy odepchnął jej rękę. Po drugim razie pociągnęła za kołnierzyk jego czarnej koszulki, by ich oczy znalazły się na równej wysokości. W brązowych tęczówkach brata dostrzegła swoje wściekłe odbicie. – Dlatego siedzimy w tym razem.

– Ale ja już nie chcę!

Odepchnął ją tak mocno, że wpadła na twardą ramę łóżka i przechyliła się do tyłu. W rezultacie znów siedziała na materacu. Mimo że najchętniej biegiem opuściłby to pomieszczenie, omal nie zabrał się do przepraszania siostry, gdy ta zaczęła łkać z bólu, trzymając się za łydkę. Im dłużej jej się przyglądał, tym pewniejszy był, że znowu łże.

– Nie prosiłem cię, żebyś to wtedy zrobiła.

– Nie? – zapytała, szybko porzucając pomysł udawania ofiary. Ta rola do niej nie pasowała i nawet sama Shannon zdawała sobie z tego sprawę. Starła pojedyncze łzy z policzków. – A kto niby błagał mnie o pomoc?

– Ale nigdy o taką – odparł przez zaciśnięte zęby. Na samo wspomnienie zdegustowany odwrócił wzrok. Nie był święty i dobrze o tym wiedział, ale wciąż czuł większe obrzydzenie do siostry niż do samego siebie. Ta niechęć do niej nie była jednak trwała. Czasami dogadywali się tak dobrze, jak gdyby nigdy nic się nie stało. – Mieliśmy odwołać plany. Sama to powiedziałaś.

PamiątkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz