Czwartek, 22 grudnia 2022
Lake Lafayette, Missouri
– Cholera...
– Mama mówi, że nie można przeklinać.
Shannon podniosła wzrok na Teddy'ego. Pamiętała go z zeszłego roku, już wtedy miała go dość. Nigdy nie przestawał gadać i zawsze wszystko musiało iść po jego myśli, bo inaczej zaczynał się istny horror. Na szczęście jego młodszego brata, Matta, nieco łatwiej było znieść. Gdyby miała pod opieką dwóch takich jak Teddy, chyba udawałaby obłożnie chorą.
Teraz na jego rumianej buzi czaił się wredny uśmieszek. Czerwona, naciągnięta niemal na brwi czapka tylko podkreślała kolor jego policzków. Wyglądał, jakby za chwilę z satysfakcją miał pobiec na skargę. Mimo że wciąż stał obok Shannon, nawet nie wpadło mu do głowy, że mógłby jej pomóc.
– Nie przeklinam.
Chłopiec wydął usta w podkówkę, a Shannon w końcu zebrała upuszczone na śnieg akcesoria potrzebne do udekorowania bałwana, którego zamierzała ulepić ze znajdującymi się pod jej opieką dziećmi. Zawsze mogło być gorzej, zawsze Lily-May mogła chcieć się do nich przyłączyć jak dwa dni wcześniej. Na szczęście, gdy Shannon dzisiaj zapukała do drzwi domku numer trzy i zaproponowała rodzicom sióstr, że może zająć trochę czasu tej młodszej, Lily-May jeszcze spała.
– Ale słyszałem – zaczął znów Teddy, gdy Shannon podniosła się z kucek.
– Gareth, tam jest ślisko! Uważaj! – krzyknęła w stronę ubranego w zielony kombinezon syna Elise Lister. Nieświadomie zbliżał się do miejsca, w którym teren nagle się obniżał, co przez nieubitą warstwę napadanego w nocy śniegu było słabo widoczne. Chciała do niego podbiec, ale w tym momencie Teddy pociągnął ją za rękaw kurtki, tym samym sprowadzając na siebie poirytowane spojrzenie. – Co?
– Ja chcę, żeby bałwan nie miał nosa.
Shannon zmarszczyła brwi i znowu przeniosła wzrok na znajdującego się kilkanaście metrów od niej Garetha. Zbyła Teddy'ego stwierdzeniem, że o tym będą decydować wszyscy, po czym ruszyła w stronę syna Elise, który wciąż kręcił się w niebezpiecznej okolicy. Złapała go pod ramiona, zanim całkowicie stracił równowagę i zjechał w dół pagórka. Puściła go dopiero po odsunięciu się kilku kroków. Sam wcisnął dłoń w jej rękę, gdy prowadziła go w miejsce, w którym zebrała się pozostała czwórka dzieci. Nie przeszkadzało jej to. Już wcześniej zauważyła, że Gareth nie czuł się dobrze w grupie. Od początku nie mówił dużo, ale od czasu zgubienia zabawki cały czas wyglądał na smutnego i odzywał się tylko po to, żeby zapytać ludzi, czy nie widzieli jego samochodzika. Jednak nie to sprawiało, że spośród dzieci to jemu poświęcała najwięcej uwagi.
Zapanowanie nad gromadką dzieci nie stanowiło dla Shannon większego problemu. Już od małego miała w sobie coś, dzięki czemu to ona prowadziła tłum, a nie tłum porywał ją. Potrafiła być przekonująca i charyzmatyczna. Z kolei dzięki kreatywności i dobremu podejściu wymyślanie zajmujących zajęć dla najmłodszych szło jej całkiem nieźle. Teraz opowiadała im zmyślone historie, żeby zbyt szybko nie stracili zainteresowania lepieniem bałwana, jednocześnie angażując ich w tworzenie opowieści razem z nią. Pomagała im w razie ewentualnych trudności, chociażby takich jak położenie jednej śnieżnej kuli na drugiej. Później ku niezadowoleniu Teddy'ego podsadziła jedyną dziewczynkę z gromady, Mary-Louise, żeby ta mogła umieścić marchewkę pośrodku głowy bałwana. Shannon zdołała przekonać awanturującego się chłopca, że bałwan wygląda z nosem lepiej niż bez niego, zanim ten ze złości go zniszczył. Przeforsowała też pomysł Garetha na ulepienie bałwanowi mniejszego towarzysza i zaproponowała, żeby spróbowali zrobić zwierzaka. Teddy'emu pozwoliła za to wybrać gatunek, dzięki czemu z jego nieustannie rumianej twarzy zniknął grymas niezadowolenia.
CZYTASZ
Pamiątka
Mystery / ThrillerAnastasia Ashbee po ponad dwumiesięcznej przerwie od pracy w terenie, w końcu otrzymuje sprawę do rozwiązania. Jest jednak jeden problem - jej przełożony twierdzi, że to nie śledztwo i nie podaje nic poza nazwą miejsca, w które agentka FBI ma się ud...