Nawet adrenalina nie była w stanie całkowicie złagodzić rwącego bólu w lewym ramieniu. Przyciskając prawą dłoń do rany, Anastasia rzuciła się biegiem na bok. Sama zawsze przychodziła tutaj od lewej strony, jednak tym razem obrała przeciwny kierunek. Bliźnięta bowiem chodziły po nieco innej trasie, a ona chciała trafić na Shane'a. Nie do końca wierzyła w jego szczere intencje co do Garetha.
Biegła na oślep, bez latarki, by nie zdradzać swojego położenia uzbrojonej nastolatce. Nie sądziła, że Shannon mogłaby zacząć ją ścigać i z daleka próbować do niej strzelać. Z drugiej jednak strony na pewno nie chciała tak po prostu wpaść. Ponadto miała przewagę, ponieważ lepiej znała to miejsce. Mogła poruszać się prawie bezszelestnie, podczas gdy targana dreszczami Anastasia kluczyła między drzewami i co rusz wpadała na jakiś pień.
Ilość ciepłej krwi sączącej się spomiędzy palców podpowiadała agentce, że kula nie utknęła w ciele. Nie było również drugiej rany, więc nie przeszła na wylot. Musiała tylko drasnąć jej skórę. Nie zmieniało to jednak faktu, że Anastasia czuła, jakby ktoś za pomocą rozżarzonego narzędzia powoli i dokładnie rozrywał jej całe ramię. Mroźne powietrze, mimo że zwężało naczynia krwionośne, wcale nie było jej sprzymierzeńcem. Cienki sweter w ogóle nie chronił przed zimową aurą. Gdyby jednak nie zrzuciła kurtki, nie wydostałaby się na czas z leśniczówki.
Przywarła plecami do jednego z pni, gdy na wprost niej mignęło światło latarki. Wstrzymała na chwilę głośny oddech i przymknęła oczy. Dochodzący z niedaleka męski głos nie brzmiał znajomo. Na pewno nie należał do Shane'a. Ułamek sekundy przed tym, jak chciała się odezwać, do jej uszu dotarł niesiony wiatrem płacz. Albo to tylko podmuch tak nietypowo zaświszczał.
– Halo?!
Policzyła w myślach do trzech, po czym wyszła naprzeciw mężczyźnie. Od razu oślepiło ją jasne światło. Zakryła dłonią oczy i odwróciła na bok głowę, jednocześnie przypominając sobie, z kim może mieć do czynienia.
– Holden? – zapytała, jeszcze zanim latarka przestała świecić prosto na jej twarz.
– Tak. Co się stało?
Gdy na niego spojrzała, był już tylko trzy kroki od niej. Przez mrok nie widziała go dobrze, ale brak munduru i tak był zauważalny. Po raz kolejny usłyszała ciche zawodzenie dochodzące gdzieś z prawej strony.
– Dlaczego...
– Masz kajdanki? – zapytała zasapana, nie mogąc dopatrzyć się zakrytego brązową kurtką paska. – Wiesz, gdzie jest leśniczówka?
– Mam i wiem, ale co to ma do rzeczy?
– W leśniczówce jest uzbrojona Shannon – odparła i zerknęła za siebie. W świetle latarki nie było widać budynku. Nic dziwnego, skoro cały czas biegła w bok. – Shane zabrał zaginionego chłopca. Może mu coś zrobić, muszę ich znaleźć. Kajdanki mi się przydadzą.
Holden prychnął i pokręcił głową. Omiótł jej sylwetkę wzrokiem i dopiero wtedy zauważył krwawiącą ranę, do której kurczowo przyciskała dłoń. To wszystko było absurdalne. Znał rodzeństwo Bergerów. Byli normalni, nie mogliby porwać żadnego dziecka. Nie tylko to nie podobało mu się w tej całej historii.
– Umiesz w ogóle używać kajdanek?
– Daj mi je i idź do tej leśniczówki albo daj mi pistolet i sama tam pójdę – warknęła, zaciskając czerwoną dłoń na jego kurtce. – Ktoś może zginąć przez twoje głupie pytania.
Ostatnie, co zrobiłby Oscar, to wręczył nieznajomej pistolet. Kajdanki jednak oddał. W razie czego wiedział, że znajdzie ją w zimowisku, a nawet jeśli nie, to jej dane tam będą. Nie zamierzał ignorować zgłoszenia o uzbrojonej nastolatce w dobrze mu znanej leśniczówce. To samo tyczyło się doniesień o zaginionym chłopcu. Przed wyjazdem z Odessy poinformował swoich kolegów z komendy o tym zdarzeniu. Twierdzili, że nikt wcześniej tego nie zgłosił, ale i tak obiecali to sprawdzić. Pewnie teraz byli już w zimowisku Bergerów.
CZYTASZ
Pamiątka
Misterio / SuspensoAnastasia Ashbee po ponad dwumiesięcznej przerwie od pracy w terenie, w końcu otrzymuje sprawę do rozwiązania. Jest jednak jeden problem - jej przełożony twierdzi, że to nie śledztwo i nie podaje nic poza nazwą miejsca, w które agentka FBI ma się ud...