Shane po wejściu do domu na szczęście nie natknął się na siostrę. Gotująca w kuchni mama poinformowała go jednak, że ma pomóc Shannon w pakowaniu prezentów. Upominki miały powędrować do gości. Oczywiście do tych, którzy zapłacą. Nawet jemu wydawało się to dość nielogiczne, ale jego matka z sukcesem praktykowała to działanie już od kilku lat – przyjeżdżały do nich przede wszystkim rodziny z dziećmi, a maluchy niezwykle łatwo było skusić takimi kolorowo zapakowanymi pudełkami pod choinką. Czasem wystarczyła im sama radość z rozpakowywania prezentu, zawartość bywała mniej istotna.
To nie jednak naciągani na pieniądze goście martwili Shane'a. To nie z ich powodu stał przez kilkadziesiąt długich sekund pod pokojem siostry, zanim uniósł pięść i zapukał trzy razy w drzwi. To nie przez to miał szczerą nadzieję, że bliźniaczka nic nie odpowie. Dźwięczne pozwolenie na wejście do środka zabrzmiało jak zaproszenie prosto do piekła.
Shannon siedziała na grubym bordowym dywanie, który przesunęła z okolicy łóżka na środek wolnej przestrzeni w pokoju. Nie było jej zbyt wiele, pomieszczenie nie należało do największych, a i tak umieszczono w nim całkiem sporo mebli. Nie przeszkodziło to jednak Shannon w pomalowaniu ich wszystkich na biało, a potem ozdobieniu jakimiś kolorowymi mazgajami. Tym dla Shane'a były właśnie pnące się od samej podstawy aż do szczytu wzory.
– Siadaj – rozkazała, przesuwając rozłożone naprzeciw niej rolki z kolorowym papierem.
Shane wolał potulnie zastosować się do polecenia, nie było sensu jeszcze bardziej denerwować siostry. Nie poskarżył się nawet, że ona siedziała na miękkim dywanie, a on na panelach. Bez słowa chwycił w dłonie jedno z niewielkich kartonowych pudełek znajdujących się po jego lewej stronie. Siostra podkurczyła dopiero co przeniesione na bok nogi i zmieniła pozycję na siad skrzyżny.
– Chyba masz mi coś do powiedzenia.
Shane podniósł na nią wzrok, ale ona wcale na niego nie patrzyła. Była zbyt skupiona na owijaniu pudełka w odcięty kawałek niebieskiego papieru poznaczony srebrnymi gwiazdkami. Jej palce z wprawą zaginały materiał na rogach i krawędziach kartonu.
– Tak, zabrałem Lily-May do lasu i co z tego?
Shannon westchnęła ciężko. Odcięła kawałek taśmy klejącej, która jednak od razu przykleiła się do opuszek. Szybka ją oderwała i zwinęła w nienadającą się już do niczego kulkę, żeby na koniec rzucić ją gdzieś w kąt. Znów naciągnęła taśmę i po chwili trzymała między palcami co najmniej dziesięciocentymetrowy pasek. Kątem oka widziała, że brat jej się przypatruje. Trzymanie go w niepewności dawało jej pewną satysfakcję. Zupełnie jakby na arenie decydowała, czy pokonany gladiator zginie, czy jego życie zostanie oszczędzone. Najwidoczniej postrzegał ją jako sędzinę swojego losu.
– To, że teraz nawet sama tam łazi – odparła oskarżycielskim tonem. – Przyłapałam ją dzisiaj na kręceniu się przy leśniczówce.
Shane przeklął pod nosem, gdy w reakcji na słowa siostry rozdarł czerwony, połyskujący od brokatu papier. Przez wyraźne zagniecenia cały kawałek był do wyrzucenia. Nie nadawał się nawet, żeby wkleić go gdzieś jako uzupełnienie. Zwinął go w kulkę i położył przy swoim prawym boku.
– Powiem jej, żeby przestała.
– To już nie ma większego znaczenia. – Wzruszyła ramionami i podała mu długie nożyczki. Patrzył na nią, jakby nie był świadom tego, co miała na myśli. Może zaraził się głupotą od Lily-May. – Jutro Wigilia. Wiesz, co to oznacza.
– Shannon...
– Już o tym rozmawialiśmy – upomniała go, nie mając ochoty na kolejne niepotrzebne dyskusje. Już wystarczająco ostatnio się przez niego denerwowała. Skoro tak postanowiła, to tak musiało być i tyle. – Ale lepiej, żeby Lily-May w nic się przypadkiem nie wmieszała.
CZYTASZ
Pamiątka
غموض / إثارةAnastasia Ashbee po ponad dwumiesięcznej przerwie od pracy w terenie, w końcu otrzymuje sprawę do rozwiązania. Jest jednak jeden problem - jej przełożony twierdzi, że to nie śledztwo i nie podaje nic poza nazwą miejsca, w które agentka FBI ma się ud...