Rozdział 24

322 38 83
                                    


Wyraźnie zaskoczony Shane przyglądał jej się z góry. Wolałaby, żeby przyłapał ją ktoś spoza rodziny Bergerów, ale ostatecznie mogło być gorzej. Mogła po raz kolejny zostać nieprzyjemnie potraktowana przez babcię bliźniaków albo stracić zaufanie Shannon.

– Zgubiłam gdzieś kolczyk – rzuciła, wracając wzrokiem do niekoniecznie najczystszych kwadratowych kafelków. Widziała już jednak znacznie brudniejsze, zachlapane krwią i wnętrznościami.

– Kolczyk? Tutaj? – zapytał jeszcze bardziej zaskoczony niż przed momentem.

– Nie wiem, czy tutaj. Tutaj zorientowałam się, że go nie mam.

Shane stał tak bez słowa i jakiegokolwiek ruchu, dopóki po raz kolejny nie podniosła na niego wzroku. Wówczas zaczął udawać, że się rozgląda. Nie schylił się, by pomóc jej w poszukiwaniach. Może jednak to dobrze, że nie przyłapał jej Frank, a właśnie Shane.

– Co tam się dzieje? – mruknął, gdy w końcu dostrzegł za oknem swoją matkę i policjanta z Odessy.

– Gdzie?

– Nieważne.

Anastasia podniosła się z ziemi i otrzepała ręce. Zerknęła na zaabsorbowanego widokiem za szybą Shane'a, po czym bez słowa podeszła do zlewu i umyła dłonie. Kiedy znów odwróciła się w stronę nastolatka, nadal wlepiał wzrok w ten sam kierunek. Phoebe i Oscar musieli zacząć rozmawiać ciszej, bo mimo otwartego okna w kuchni nie było już nic słychać.

– To co z tym lasem? – zapytała, korzystając z okazji, że jest z Shanem sam na sam.

– Przecież już mówiłem.

– Tylko tyle, że powiesz mi jutro.

– No właśnie.

Anastasia otworzyła usta, żeby jakoś to skomentować, ale ostatecznie tylko wzięła wdech. Pokiwała głową, czując, że jeszcze moment i zacznie się śmiać. Powaga Shane'a bawiła ją znacznie bardziej, niż powinna. Naprawdę nie widziała różnicy w tym, czy chłopak oznajmi jej swoją decyzję dzisiaj, czy jutro. Wcale nie wyglądał, jakby się wahał. Po prostu stwierdził sobie, że zrobi to jutro i tak musiało zostać. Gdy zaczęła się zastanawiać, czy Shane zawsze tak kurczowo trzyma się postanowionych sobie rzeczy, przestało jej być do śmiechu. Równie dobrze półtora roku wcześniej mógł postawić sobie za punkt honoru ukaranie Paula, który odrzucił jego siostrę.

– Niech będzie, ale skoro mam tyle czekać, to lepiej, żeby odpowiedź była twierdząca.

Kąciki ust Shane'a ani drgnęły. Wzruszył tylko ramionami, po czym bez słowa przeszedł z kuchni na korytarz. Chwilę później był już w przedsionku, więc Anastasia przypuszczała, że idzie dotrzymać matce i Holdenowi towarzystwa. Teoretycznie mogła zostać w kuchni i patrzeć na rozwój wydarzeń, ale praktycznie była już częściowo spalona. Jeśli Shane przypadkiem zerknąłby w stronę okna i ją zauważył, wówczas nie wykpiłaby się już niczym. Pozostawał jej po prostu powrót do jadalni.

Jej krzesło było odsunięte, mimo że na pewno oparcie stykało się z krawędzią stołu, gdy opuszczała to pomieszczenie. Siadając, zerknęła na Teddy'ego, którego policzki znów były czerwone. Chłopiec nie podniósł na nią wzroku, grzebał łyżką w pustym naczyniu po zupie. Z kolei Shannon zajmująca miejsce po jej drugiej stronie wpatrzona była w telefon. Anastasia żałowała, że Twitter nie oferował funkcji ustawienia powiadomień o wpisach osoby, której się nie obserwowało. Niby mogła stworzyć fałszywe konto, jednak czy profil bez żadnych wpisów i obserwujących, a na dodatek założony w tym miesiącu nie byłby zbyt oczywistym znakiem, że został stworzony tylko w celu śledzenia nastolatki? Bezpieczniej było po powrocie do wynajmowanego domku po prostu sprawdzić, czy pojawiło się coś nowego.

PamiątkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz