Nawet las na chwilę przycichł, jakby również czekając na rozwój wydarzeń. Anastasia natychmiast ponownie przywarła plecami do ściany leśniczówki, zupełnie nie zważając na brud desek odciskający się na jej kurtce. Przymknęła lekko powieki, żeby móc lepiej skupić się na słowach dochodzących do niej od frontu budynku. Miała szczęście, że echo niosło wszystkie dźwięki. Szczęście, dopóki sama przypadkiem nie nahałasuje.
– Co ty tu znowu robisz?
To właśnie to wściekłe warknięcie sprawiło, że Lily-May przestała nucić melodię. Odskoczyła na bok, jakby nagle została ugryziona. Jej szare oczy otworzyły się tak szeroko, jak nigdy wcześniej. Idąc tutaj, od czasu do czasu rozglądała się na boki, a jednak obecność Shannon całkowicie jej umknęła. Może była zbyt pogrążona we własnych myślach, żeby cokolwiek dostrzec. Zbyt pochłonięta tworzeniem scenariuszy, które i tak nie miały prawa się wydarzyć.
– Czego ostatnio nie zrozumiałaś, co?
Lily-May wciąż bez słowa wpatrywała się w czerwieniejącą twarz Shannon. Rozpuszczone kręcone kosmyki, które przez wiatr sterczały dosłownie na wszystkie strony, dodawały jej szaleństwa. Spojrzenie spod zmarszczonych brwi oraz szybko wydychane powietrze zamieniające się na mrozie w parę, która teraz niemal otaczała twarz Shannon, sprawiały, że Lily-May wręcz przebierała nogami, by uciec. Nic więc dziwnego, że gdy się odezwała, jej głos zabrzmiał nienaturalnie wysoko.
– Mogę chodzić, gdzie chcę.
– Jesteś głupsza, niż myślałam – warknęła po raz kolejny Shannon, odwracając na chwilę głowę, żeby wziąć głęboki wdech. Nie była w stanie tego zrobić, patrząc na szesnastolatkę.
– O co ci chodzi? – pisnęła. Z trudem przełknęła ślinę, gdy brązowe oczy znów zaczęły wbijać ją w zamarzniętą ziemię. – Co ja ci niby zrobiłam?
– Nie będę tego znowu tłumaczyć.
– Ale ty niczego nie tłumaczysz! – Lily-May nagle przypomniała sobie to wszystko, co mówił jej Shane, dzięki czemu w pełni odzyskała głos.
– To ty nie słuchasz – odparowała po chwili nieco zbita z tropu. Doszła do siebie, jeszcze zanim jej rozmówczyni zdążyła wysunąć jakiś argument. – A mój braciszek nie jest święty.
To skutecznie zamknęło usta Lily-May. Nie zastanawiała się nad tym wcześniej, ale faktycznie wierzyła we wszystko, co Shane mówił. Przecież mógł kłamać. Nie znała go, a jednak postanowiła bezrefleksyjnie przyjmować wszystkie jego słowa. Shannon również nie znała i właśnie przez to wyrobienie sobie o niej opinii na podstawie wypowiedzi Shane'a było tak proste, a jednocześnie tak ryzykowne.
– Zjeżdżaj stąd – dodała starsza z dziewczyn, chociaż na chwilę wyzbywając się poprzedniego gniewu. Lily-May nie ruszyła się ani o krok, wciąż zerkając na nią z góry. Przez brak reakcji z jej strony, Shannon zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle to powiedziała. – No pójdziesz stąd czy mam ci pomóc?
– Chryste, nic dziwnego, że ten chłopak cię nie chciał... – mruknęła, zawracając do zimowiska.
– Co?
Shannon złapała młodszą dziewczynę za ramię i szarpnęła w swoją stronę. Ponowiła pytanie, z całej siły zaciskając palce na szarej kurtce. Chciała upewnić się, że się nie przesłyszała. Milczenie Lily-May jednak mówiło samo za siebie. Wszystko wróciło do Shannon z podwójną siłą. Wściekłość na Shane'a, złość na Lily-May i żal za wydarzenia z poprzednich wakacji. Kolejny raz poczuła się zdradzona, tym razem jednak przez własnego brata. I pomyśleć, że tak wiele dla niego zrobiła.
CZYTASZ
Pamiątka
Mystery / ThrillerAnastasia Ashbee po ponad dwumiesięcznej przerwie od pracy w terenie, w końcu otrzymuje sprawę do rozwiązania. Jest jednak jeden problem - jej przełożony twierdzi, że to nie śledztwo i nie podaje nic poza nazwą miejsca, w które agentka FBI ma się ud...