Rozdział 8

342 44 53
                                    


Środa, 21 grudnia 2022

Lake Lafayette, Missouri


Kilka minut po ósmej rano Shannon wkroczyła do pokoju brata. Zrobiłaby to jeszcze wcześniej, ale wyjątkowo udało jej się dospać dłużej niż do siódmej. Wynikało to między innymi z dręczących ją wieczorem myśli, przez które nie mogła zasnąć.

Shane już nie spał, gdy drzwi do jego pokoju otworzyły się bez wcześniejszego ostrzeżenia. Był w tym czasie w łazience i nie miał pojęcia o małym śledztwie rozpoczętym przez wścibską siostrę. Gdy on wmasowywał szampon w skórę głowy, Shannon poszukiwała jego telefonu. Doskonale wiedziała, że nie zabrałby go ze sobą do łazienki. Zaskoczył ją jednak tym, że nie zostawił urządzenia w losowym miejscu na niepościelonym łóżku, lecz na biurku, które od około pięciu lat niezmiennie stało w najbardziej oddalonym od drzwi kącie pokoju. Shannon nie rozumiała, jak jej brat może się uczyć, mając przed sobą szarą ścianę, a nie widok rozpościerający się za oknem. Twierdził, że to pomaga mu się skupić, jednak ją w takiej sytuacji trafiłby szlag.

Shannon znała kod potrzebny do odblokowania telefonu brata tak samo, jak on do jej komórki. Tak mu się przynajmniej zdawało. Weszła w wiadomości, ale bynajmniej nie po to, żeby dokładnie je przeglądać. Chciała sprawdzić tylko jedną rzecz i na szczęście jej nie znalazła. Później weszła w kontakty – żadnych połączeń z nieznanymi numerami, a te zapisane nie wzbudzały jej niepokoju. Po chwili wahania dla pewności postanowiła sprawdzić jeszcze jego konta na portalach społecznościowych. Zaaferowana poszukiwaniami nie usłyszała niebezpiecznie zbliżających się do drzwi kroków. Otrzeźwił ją dopiero dźwięk opadającej klamki. Zdążyła wyjść z aplikacji, odłożyć urządzenie na miejsce i odwrócić się w stronę wejścia do pokoju, zanim Shane w pełni pojawił się w progu.

– Co tu robisz? – mruknął, wycierając granatowym ręcznikiem mokre włosy.

– Nic, chciałam pogadać – odparła, wzruszając ramionami. Gdy Shane nie odpowiedział, splotła ręce na piersi i ciężko westchnęła. – Nie zamierzasz zapytać o czym?

– To ty chciałaś gadać, nie ja.

Shane rzucił ręcznik na oparcie znajdującego się obok Shannon obrotowego krzesła. Powstrzymała się od upomnienia go, żeby odniósł go do łazienki – i tak by tego nie zrobił, a tylko nastawiłaby go do siebie bardziej negatywnie.

Z mokrymi, oklapniętymi włosami jej brat wyglądał jeszcze mizerniej niż zazwyczaj. Czasem zazdrościła mu wyrazistych kości policzkowych, przecież skoro są bliźniętami, to ona też powinna je mieć. Później zawsze uświadamiała sobie, że to niekoniecznie kwestia genów, co raczej braku apetytu Shane'a, przez który jego policzki były niemal zapadnięte.

– No więc przyszłam, bo... – zaczęła nieco podenerwowana, gdy sięgnął po telefon.

– Bo chciałaś pogadać.

– Po prostu źle mi z tym, że ostatnio stale się kłócimy.

– To nie zaczynaj.

Shannon przewróciła oczami, z trudem powstrzymując się przed wybuchem. Nie chciała pogarszać swojego położenia. Shane i tak już marszczył brwi, odblokowując telefon. Wolnym krokiem oddaliła się od miejsca niewidocznej zbrodni i opadła na pozostające w kompletnym nieładzie łóżko. Miękki materac nieprzyjemnie się pod nią zapadł. Odepchnęła od siebie zszarzałą pościel.

– Prowokujesz mnie – rzuciła, nie mogąc już dłużej wytrzymać, że kompletnie ignorował ją na rzecz komórki. Może jednak coś było na rzeczy.

PamiątkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz