Nie chciałam...

199 17 11
                                    

Cała zdyszana i spocona wbiegłam do pokoju pielęgniarki.
Starsza pani sprawdzała coś w komputerze a Yagi stał nad dzieciakami z miną pierdolonego filozofa. Nad czym on się zastanawiał, czy złamał im kość w odpowiednim miejscu?!
Podbiegłam do niego i zaczęłam uderzać go w klatkę piersiową. No cóż nie w całą. Biłam go tam gdzie dosięgałam.
- Coś ty sobie myślał? Co sobie myślałeś?! To są dzieci! A ty potraktowałeś ich jak wór treningowy. Jest fatalnie! Jakim jesteś przykładem dla dzieci?! - Powiedziałam zwracając się do All Mighta.
- Mają się uczyć że przemocą są wstanie zbawić cały świat?! Że pod przykrywką prawa mogą krzywdzić innych?! Jeśli tak, to w ogóle nie nadajesz się do zawodu nauczyciela!-
Wykrzyczałam to do niego z drugiego końca pokoju patrząc mu prosto w oczy z wyrzutem i gniewem.
- Boże. A co ze mnie za nauczyciel. Mogłam to w każdej chwili przerwać! A zamiast tego jak idiotka patrzyłam na ten teatrzyk!-
- Uspokuj się Ini...-
- Nie mów do mnie tak!!! Nie mów do mnie tak jakbyś mnie znał!!! Tak mogła mówić do mnie tylko miłość mojego życia!-
Mężczyzna speszony spuścił wzrok i spiął się, jego twarz pokryła się rumieńcem wstydu. Zakaszlał parę razy. Wiedziałam, że kończy mu się czas. Krew spływała mu w kąciku ust a para unosiła się w okół jego umięśnionej sylwetki.
- I przestań się już prężyć bo to nie czas na to.-
Wypuściłam zła powietrze z moich płuc i zasiadłam na krześle przy łóżku Midoriyi.
Zaczęłam gładzić jego zielone włosy i całą uwagę zwróciłam na niego.
- To ja... To ja może już pójdę...-
- Powinieneś.-
Przez chwilę w pokoju panowała niezręczna cisza, dopiero po paru sekundach przerwało ją ciche otwieranie drzwi a potem trzask spowodowany ich zamykaniem.
Recovery Girl westchnęła cicho przy swoim stanowisku pracy po czym wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia.
- Dlaczego jest pani dla niego tak surowa. Przecież żyjemy.-
Młody Midoriya prubował zażartować lecz chyba mu coś nie wyszło. Spojrzałam na niego z współczuciem lecz uśmiechnęłam się lekko na jego próby poprawienia mi humoru.
- A dlaczego ty go tak bronisz?-
- Jest on moim idolem. Ratuje ludzi z uśmiechem na ustach. Sprawia że wszyscy są cali i zdrowi a przede wszystkim szczęśliwi!-
Chłopak poprawił się kładąc się wygodnie na plecach. Temu czynowi towarzyszyły jednak syki z powodu bulu tej części jego ciała.
- To dlaczego wy nie jesteście cali i zdrowi jak tamci?-
- Emmm... Bo... My...-
- Właśnie... Posłuchaj mnie. Nie traktuj go jak nie omylnego Boga który ma zawsze rację. Może tak ukazują go media, ale tak nie jest. Spójrz na niego jak na człowieka. Na człowieka który ma prawo się pomylić. Jak na człowieka który też ma wady. Jak na człowieka który mógł się zmienić od czasów swojej młodości...-
- To dlaczego pani też na niego tak nie patrzy?-
Zbił mnie tym pytaniem z tropu. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Postanowiłam więc zmienić temat rozmowy.
- Wiesz że będę musiała poinformować twoją mamę jak i mamę Bakugou?-
- Nie błagam niech pani niepotrzebnie na martwo mojej mamy!-
- Wybacz Izuku ale takie są zasady...-

**************************

Zamrugałam parę razy przeglądając się w lustrze. Dziś miałam spotkać się z Masaru... Szczerze tego nie chciałam. Ale stwierdziłam że to dobry momęt aby poraz ostatni uświadomić mu że nic do niego nie czuję i nie chcę jego uczuć.
- Ej, ej, ej. Ale bez szminki to ja cię z domu nie wypuszczę... W co ty się ubrałaś? Nie możesz iść w tym samym w czym byłaś w pracy... Z resztą idziecie do małej kawiarenki ubrała byś się w jakąś przyzwoitą spódniczkę a nie spodnie.-
- Aiko... Błagam cię. Nie dość że wpakowałaś mnie w to bagno to jeszcze będziesz mnie pouczać?-
- Mhm!- Wesoło uśmiechnęła się do mnie wciskając mi do ręki ciuchy i bordową szminkę, wepchnęła mnie brutalnie do łazienki przez co wpadłam na pralkę. Podejrzewam że będzie z tego wielki siniak. No ale Cuż z siostrą się nie dyskutuje. Wykonuje się jej polecenia.

Gdy już całkowicie ubrana i umalowana wyszłam z toalety przykuł mnie wzrok mojej siostry która dokładnie mi się przyglądała.
- Wiesz ten naszyjnik mi tu nie pasuje. Daj zdejmę.- Ona zbliżyła się do mnie już z rękoma a ja podskoczyłam od niej jak poparzona.-
- Nie!-
Czerwonowłosy spojrzała na mnie zdziwiona i cofnęła ręce.
-Nie... Nie zdejmę go.-
- Rozumiem dostałaś go od kogoś ważnego...- Dziewczyna przejechała palcem po łańcuszku z głupim uśmiechem.
- Tak. I nie zdejmę tego.-
- Rozumiemmmm...-
Zakręciła się tak że w mgnieniu oka znalazła się za mną. Szybko zdjęła mi naszyjnik i schowała go do tylnej kieszeni spodni. Zwróciłam się c jej stronę i złapałam ją za jedną rękom.
- Oddawaj go i nie warz się tak więcej robić.- Wysyczałam przez zęby do własnej siostry.
- Och daj spokój. Ten naszyjnik cię ograniczał. Byłaś jak pies na smyczy. A ty przecież do nikogo nie należysz... Prawda?-
Zacisnęłam mocniej jej rękę mocniej przy okazji czerwieniąc się że złości.
- Nie sraj żarem, oddam ci go jak wrócisz...-
Odeszłam od niej na pił kroku puszczając ją z ucisku.
- Która jest godzina?-
-17:12-
Wzięłam ze stołu torbę i wyszłam nawet nie przeglądając się w lustrze.

Pamiętasz? (All Might)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz