NICK
- Jeszcze jedno!
Wieczorem poszedłem z Finnickiem do baru "Psie Pazury", znajdującego się na przedmieściach. Był to jeden z niewielu barów, do których lisy w ogóle miały wstęp. Większość lokali w Zwierzogrodzie na to nie pozwalała, bo podobno obecność lisów odganiała innych klientów...
Finnick był moim najbliższym, i chyba jedynym przyjacielem. Był to pustynny fenek, o charakterystycznych, dużych uszach i orzechowych oczach. Najczęściej chodził w czerwonej koszuli i czarnej kamizelce. Tak też było dzisiaj. Mimo tego, że miał charakter trudniejszy nawet ode mnie, mogłem na nim zawsze polegać.
- Naprawdę dzięki za ten cynk, stary! - powtórzyłem jeszcze raz - Nawet nie wiesz jak długo ich tropiliśmy...
- Nie ma sprawy - odparł, biorąc łyk piwa - ale sami spieprzyli sprawę, bo ten jeden mówił o tym głośno właśnie przy tej ladzie. Chwalił się przed jakąś wilczycą...
- Czyli jego słabym punktem okazała się kobieta? Typowe...
- A jak tam twoja? - zachichotał po chwili - jeszcze jej nie zjadłeś?Spojrzałem na niego, nie wiedząc o czym mówi.
- Co ty... a no tak... u Karoty wszystko dobrze...
- A czy oby nie bardzo dobrze? - zapytał żartobliwie.Uderzyłem go w ramię. Fenek zaczął się śmiać, lecz przestał gdy zobaczył, że mi nie jest do śmiechu...
- Nicky? No co ty.. tylko żartowałem...
- Nie o to chodzi. Jutro rano Szef wysyła nas do Szarakówka, czyli miasta rodzinnego Karoty. Jej siostra została porwana.
- Miasto pełne królików? - zapytał przerażony - to brzmi jak scenariusz z mojego najgorszego koszmaru... no może prócz tego, gdzie utknęliśmy razem w saunie...
- To się stało naprawdę! - przypomniałem mu - i to był twój kretyński pomysł, żeby wejść bez ubrań do sauny starego hipopotama, z zacinającymi się drzwiami!
- Co się wtedy działo, jak nas zobaczył... - przypomniał sobie Fenek i podrapał po głowie - mniejsza... i co? Boisz się, że będą krótko mówiąc traktować cię jak śmiecia?Kiwnąłem głową. Finnick dopił swoje piwo i powiedział:
- Jest tylko jedna opcja. Musisz udowodnić innym, że nie jesteś śmieciem, za którego wszyscy uważają lisy. Bądź miły i uprzejmy, a sami to zrozumieją.
- Myślisz? - spytałem zdziwiony - przecież wiesz, że zawsze uważałem, że skoro tak nas widzą, nie ma sensu się zmieniać...
- Ale teraz nie oszukujesz przechodniów na ulicy, tylko pracujesz w policji! - przypomniał mi, a po chwili się zamyślił - No... w sumie wlepiasz mandaty, a to też jest forma oszustwa. Minuta po czasie i już stówa mniej w kieszeni...
- Żarty żartami, ale nadal nie jestem przekonany czy masz rację...
- A czy kiedykolwiek jej nie miałem? - spytał, udając zdziwienie.
- Tak. Kilka razy. Na przykład jak powiedziałeś, że po trzech piwach można prowadzić Vana.
- Nie pamiętam nic takiego...
- No właśnie!
- Tak czy siak musisz spróbować! Dobrze wiesz, że z takim prześladowaniem będziemy się zmagać całe życie.
- Wiem - odparłem, wzdychając ciężko - dzięki, Fin! Muszę już iść! Rano muszę wcześnie wstać.I wstałem od lady w barze. Szedłem już w kierunku wyjścia, gdy Finnick powiedział jeszcze:
- Tylko przypadkiem nie zjedz żadnego królika!
- Bardzo śmieszne...Po wyjściu z baru udałem się w stronę swojego mieszkania. Praca w policji pozwoliła mi na wynajmowanie go w kamiennicy, znajdującej się całkiem niedaleko centrum. Co prawda musiałem stawać na głowie, żeby je dostać, bo nikt nie chce zawierać umowy z lisem, ale udało się! Tak naprawdę przydał się spryt... i głupota właściciela.
Gdy wszedłem do kamiennicy, na klatce schodowej spotkałem Pana Stinga. Był to młody jeżozwierz, który był właścicielem kamiennicy. Dostał ją chyba w spadku i była dla niego czymś, czym cały czas chwalił się przed znajomymi. Tak. Sting najbardziej w życiu pragnął fejmu i sławy. Wszędzie chodził ze swoim telefonem, szukając sensacji. Byłem pewien, że też tylko dlatego pozwolił mi tu mieszkać. Na pewno się chwalił, że gości pierwszego lisa w policji. Nie zdziwiłbym się, gdyby czekał aż trafi się jakaś afera z moim udziałem...
- Dobry wieczór, Panie Bajer! - powiedział, z niezwykle sztucznym uśmiechem - jak minął Panu dzień? Jakieś ciekawe sprawy na komendzie?
- Nieszczególnie - odparłem szybko i ruszyłem znów przed siebie, mając nadzieję, że już mnie nie zagada.
- A właśnie! - zawołał za mną - czynsz musi Pan zapłacić! Najlepiej w tym tygodniu!
- Nie ma sprawy! - odparłem suchym tonem - dobranoc!
CZYTASZ
Zwierzogród I - W Obliczu Narastającego Konfliktu
FanfictionMija kilka miesięcy od afery ze skowyjcami. Judy i Nick stali się jedną z najlepszych i najbardziej zgranych par policjantów w mieście, rozwiązując razem mnóstwo spraw. Nagle, niespodziewanie w życiu Judy pojawiają się dwie, niezwykle dla niej ważne...