Cz. 12 - Kłótnia

267 14 7
                                    

JUDY

Czekając aż wróci Nick, prawie zapomniałam jakie tak naprawdę miałam zadanie. Przypomniałam sobie dopiero gdy do recepcji podszedł Felix, gotowy do wyjścia.
- Idziemy? - spytałam, lekko zawiedziona - chciałam...
- Spokojnie! - przerwał mi cicho - Słuchaj Judy... widziałaś tę transmisję w telewizji? Wiem że teraz jest to ważniejsza sprawa, dlatego skoro Jack skończył testy u was, to obiecał ochraniać mnie przez cały dzień. Możesz więc zająć się tą sprawą, ale wieczorem urządzam bankiet jako kandydat na burmistrza i... bardzo bym chciał, żebyś przyszła.

Zerknęłam na Pazuriana, który uważnie obserwował nasz dialog.
- No.. nie ma sprawy! Ochrona ci się przyda...
- Nie jako ochrona! - poprawił mnie, podchodząc bliżej - jako gość! Bo widzisz... jest taka sprawa...

Tu urwał, jakby bardzo się stresował przed powiedzeniem czegoś.
- Pa..pamiętasz tę naszą rozmowę o nas? - zapytał - No wiesz.. o naszych karierach... no i pomyślałem, że... co Ty na to, żebyśmy połączyli siły?
- Połączyli siły? - powtórzyłam zaskoczona - w jakim sensie?
- Sama mi podsunęłaś ten pomysł... - odparł, śmiejąc się nerwowo i patrząc gdzieś w bok - przydałoby mi się poparcie najlepszej policjantki w mieście, szczególnie teraz... chociaż bardziej niż na poparciu policjantki, zależy mi na poparciu... przyjaciółki...

I spojrzał na mnie nieśmiało. Zrozumiałam już o co mu chodzi..
- Nie musiałeś tak długo zwlekać - odparłam z uśmiechem - oczywiście że cię poprę!

Królik również się uśmiechnął z widoczną ulgą.
- Dziękuję... zobaczysz! Nie tylko mi się to opłaci! Obydwoje pójdziemy kilka oczek w górę! Widziałem cię na dzisiejszych testach. Byłaś najlepsza! To wszystko razem na pewno spowoduje, że awansujesz, a być może... - tu urwał, budując napięcie - może kiedyś zostaniesz komendantem...

Zaśmiałam się. Nie wiedziałam teraz czy mówił serio, ale przytuliłam go i podziękowałam. On poklepał mnie lekko po plecach i powiedział:
- No dobrze! Idę, bo Jack czeka w samochodzie! Jesteś na liście gości. Możesz przyjść z kimś. Będę czekał!
- To do wieczora - pożegnałam się, gdy udał się w stronę drzwi.
- Noo poparcie takiego Królika - zadziwił się Pazurian - No, Judy! Naprawdę coraz wyżej sięgasz!
- Szkoda, że nie do blatu!

Obróciłam się. Nick właśnie do nas podszedł z nieco lepszym humorem. Oparł się wymownie o ladę i spojrzał na mnie.
- Coś mnie ominęło? Do czego sięgasz?
- Nieważne... - odparłam szybko, zanim Pazurian zdążył cokolwiek powiedzieć - chodzi o to, że... chcesz może pójść ze mną wieczorem na bankiet?
- Na bankiet? - powtórzył zdziwiony - do tego twojego Felixa?
- Tak - odparłam niepewnie - dostałam zaproszenie...

Nick spojrzał na mnie podejrzliwie. Bałam się, że znów zacznie swoją gadkę o Felixie, albo co gorsza o Jacku...
- Z chęcią! - oznajmił, całkiem zadowolony - o której?
- O ósmej wieczorem - odparłam, z lekką ulgą - Bogo powiedział, że po testach mamy wolne. Idziemy gdzieś?
- Ja nie mam - przerwał mi planowanie, trochę załamany - muszę jeszcze wyprostować sprawę tych... sama wiesz. Spotkajmy się wieczorem! Przyjdę po ciebie o siódmej. Pasuje?
- Tak - odparłam krótko.
- No to super.. trzeba się jakoś stosownie ubrać?
- Wypadałoby - zaśmiałam się i przytuliłam go na pożegnanie - to załatw to jak najszybciej..
- Spróbuję - odparł i po chwili udał się do naszego gabinetu. Miałam wrażenie, że lis coś przede mną ukrywa. To dziwne zachowanie, gdy ze mną rozmawiał... nawet tempo, którym szedł do gabinetu było podejrzane, takie wyraźnie przyśpieszone. Miałam nadzieję, że się w nic głupiego nie wplątał...

NICK

Gdy zamknąłem się w gabinecie, wyjrzałem przez okno. Karota właśnie wyszła z komendy i poszła w kierunku swojego mieszkania. To zaproszenie... jak świetnie się składa! Bogo powiedział, że mam na nie iść, jednak nie może mi załatwić wejściówki! Raz ten cały Felix się na coś przydał...

Zwierzogród I - W Obliczu Narastającego Konfliktu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz