Cz. 8 - Wybory

277 19 1
                                    

JUDY

Gdy tylko Nick wrócił, schował coś do szuflady swojego biurka i spojrzał na zegar. Zaczęliśmy się zbierać i po chwili wyszliśmy z komendy. Nie wróciliśmy już do tematu mojego samopoczucia. I dobrze.

Ratusz również znajdował się na Savanna Central, jednak po przeciwnej stronie. Gdy szliśmy przez ten wielki plac, mijaliśmy całe rodziny, które tędy przechodziły. To miejsce zawsze tętniło życiem i było najpiękniejszym dowodem tego, czym był Zwierzogród. Na środku znajdował się mały park z drzewami i fontanną, gdzie dzieci często kopały w piłkę lub po prostu się bawiły.
- Uwielbiam to miejsce - westchnęłam.
- Też je lubię - stwierdził Nick - To jest chyba jedyne miejsce, gdzie inne zwierzęta mnie nie zaczepiają, bo się wstydzą przy tak dużej publice.
- Nie przesadzaj! - odparłam - w sensie... mam wrażenie że sytuacja cały czas się polepsza. Czasy się zmieniają.
- Ale natura zwierząt nie - dodał i lekko się uśmiechnął - króliki zawsze będą rozkoszne, czyż nie?

Zaśmiałam się cicho. Trochę mnie te słowa dotknęły, bo właśnie tak wszyscy postrzegali mnie przed wstąpieniem do policji. Za słodką i rozkoszną. Jednak obawiałam się, że miał trochę racji...

Dotarliśmy do ratusza. Budynek już od zewnątrz robił ogromne wrażenie. Wysoki, biały, o niezwykle unikatowym kształcie. Jednak dopiero gdy weszliśmy do środka, przypomniałam sobie, jak jest wspaniały.

Znajdowaliśmy się w ogromnym głównym holu. Wnętrze ratusza było całkowicie odnowione. Na podłodze były położone panele imitujące drewno, z sufitu zwisał ogromny żyrandol, a przy ścianie stał pomnik obecnego burmistrza: Lewina Grzywalskiego, który w jednej łapie trzymał jakiś pergamin, a w drugiej pochodnię płonącą żywym ogniem. Trochę dalej widoczne były schody, prowadzące na wyższe piętro, które również było częścią holu. Zwierzęta z tego piętra mogły patrzeć z balkonów na wszystko to, co działo się na dole. Wszyscy byli elegancko ubrani. Tu i ówdzie przemieszczali się kelnerzy, rozdający gościom napoje. W oczy rzucała się także mównica, stojąca przy jednej ze ścian na podwyższeniu. Nikogo jeszcze na niej nie było.
- Tu jesteście!

Przed nami pojawił się Komendant. Miał na sobie swój mundur, ale także jakąś fioletową szarfę.
- Bardzo ładny pasek - zażartował Nick.
- Zaraz użyję go na tobie, Bajer! - odparł surowo - No dobra! Możecie chodzić po tym holu gdzie chcecie, tylko po prostu macie pilnować gości.  Przedstawienie kandydatów powinno się szybko skończyć. Wtedy możecie sobie iść...
- Tak jest, szefie! - oznajmiłam i zasalutowałam.

Bogo fuknął dziwnie po czym zniknął w tłumie. Poszliśmy z Nickiem przed siebie. Minęliśmy tłum, weszliśmy po schodach na piętro i zatrzymaliśmy się na tym poziomie, który był tymi pseudo balkonami. Przystanęliśmy pomiędzy dwoma kolumnami, oparliśmy się o balustradę i spojrzeliśmy z góry na całą imprezę.
- Nigdy nie byłam na takim oficjalnym bankiecie - przyznałam się Nickowi.

Lis uśmiechnął się i łagodnie na mnie spojrzał.
- To co? Może pójdę po drinka dla policjantki na służbie? Czego się Pani napije?
- Zaufam twojej intuicji - odparłam, spoglądając na niego.

Lis uśmiechnął się i poszedł po drinki. Widziałam jak schodził po schodach i kroczył w kierunku barku, aż w końcu zniknął mi z pola widzenia.

Oparłam się wygodniej o balustradę. Wsłuchiwałam się w muzykę, która była puszczona w tle. Ta spokojna melodia wiła się łagodnie po całym pomieszczeniu. Nie była ani za głośna, ani za cicha. Była idealnym tłem do rozmów...

I wtedy usłyszałam głos. Znajomy głos. Głos, którego nie słyszałam od bardzo, bardzo dawna.
- Judy?

Odwróciłam się.

Zwierzogród I - W Obliczu Narastającego Konfliktu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz