Cz. 13 - Upadek

237 15 3
                                    

NICK

Nie pamiętałem nawet kiedy i jak wsiadłem do tego głupiego radiowozu i zaparkowałem pod komendą. W życiu nie byłem tak wściekły na Karotę! No i jednocześnie załamany... jak mogła mnie tak potraktować!? Pieprzony Felix... wiedziałem że z tego nic dobrego nie wyniknie, ale żeby aż tak? Wyparła się mnie, bo woli karierę... to nie jest ta sama Judy! Zrobił jej wodę z mózgu...

Wszedłem jeszcze na chwilę do środka, żeby wziąć ze swojego gabinetu dokumenty ze sprawy tych morderstw. Teraz miałem czas żeby się tym zająć na poważnie.
- Cześć Nick! Koniec przyjęcia? - zapytał Pazurian, który powitał mnie w recepcji.

Zignorowałem go. Poprosiłem tylko o klucze i poszedłem do gabinetu. Gdy wziąłem dokumenty, zamknąłem drzwi na klucz i wróciłem do niego, czekała na mnie niespodzianka...

Przy recepcji stał... Felix! A może mam już zwidy? Patrzył na mnie trochę podejrzliwie.
- Co ty tu robisz? - spytałem go, ostrym tonem.
- Mógłbym o to samo zapytać, Bajer - odparł powoli - podobno pokłóciłeś się z Hopps... więc przyszedłem spytać co się stało.
- I po to tu jechałeś aż ze swojego domku nad klifem? - zapytałem i poszedłem w kierunku wyjścia - Daj mi spokój...
- Przykro mi, Bajer...

Gdy to powiedział ciśnienie mi podskoczyło, więc z powrotem się do niego odwróciłem i lekko go szturchnąłem.
- Nie gadaj bzdur, króliczku! - warknąłem - wiem, że to przez ciebie podjęła taką decyzję. Namąciłeś jej w głowie!
- Nie przeczę... - zaśmiał się lekko - ale postaw się na jej miejscu! Co byś wybrał? Miała do wyboru zapewnioną przyszłość ze mną, albo dalsze męczenie się z takim rudym śmieciem!

Nie wytrzymałem. Po tych słowach uderzyłem go prosto w nos. Wiedziałem że specjalnie przesadził, bo chciał mnie sprowokować, ale miałem to gdzieś. Królik zachwiał się i dotknął swojego nosa, z którego zaczęła lecieć krew.
- Nick, to kandydat na burmistrza! - krzyknął przerażony Pazurian - zwariowałeś?
- Nic nie szkodzi... - przerwał mu Felix, biorąc chusteczkę z pojemnika na ladzie - już skończyliśmy... Bajer udowodnił, że Judy dobrze zrobiła... pokazałeś, że zasługujesz na obrożę elektryczną...

I odwrócił się w kierunku wyjścia, po czym wyszedł z komendy. Jednak ja jeszcze nie skończyłem...
- Nick, nie! - zawołał gepard - zostaw go, błagam! On chce, żebyś to zrobił!
- Tak? To dostanie czego chce - odparłem i ruszyłem za nim, żwawym krokiem...

Wyszedłem z komendy. Felix kroczył powoli w kierunku małej, ciemnej uliczki. Poszedłem za nim. Coś we mnie dzisiaj pękło! A on jeszcze przyszedł za mną, żeby się popastwić! No to zaraz zobaczymy, co powie na moją odpowiedź...

W końcu królik chyba zauważył, że za nim idę, bo przyspieszył kroku. Po chwili wbiegł do ciemnego zaułka. Pobiegłem za nim i też tam wszedłem. Najpierw prowokuje, a teraz zwiewa. Myślał, że ucieknie... nie ma szans!

A jednak. Gdy tam wszedłem, ogarnęła mnie jedynie ciemność. Jakimś cudem zdołał czmychnąć...
- Cholera... - mruknąłem i zrezygnowany chciałem się oddalić.

Lecz wtedy dostrzegłem przed sobą jakiś ruch.

Wyostrzyłem wzrok. Myślałem że to Felix jednak odważył się stawić mi czoła, jednak był to zupełnie ktoś inny.

Przede mną pojawił się jakiś biały wilk w czarnej kurtce. Cofnąłem się o krok. Trochę mnie to spotkanie zdziwiło i... zaniepokoiło.
- Naprawdę łatwo tobą sterować, Bajer... - powiedział, zadowolony - Felix to przewidział... zrobiłeś wszystko według naszego planu. Teraz, przez najbliższe dni dostaniesz to, na co zasłużyłeś...
- Chwila, co...

I wtedy ktoś uderzył mnie mocno w tył głowy.

Upadłem na ziemię. Nie spodziewałem się tego, więc nie zdążyłem się nawet obronić. Nie zaprzestali na jednym ciosie. Wilk i ktoś jeszcze nie mieli litości. Skopali mnie tak bardzo, że przez chwilę myślałem, że skatują mnie na śmierć.

Zwierzogród I - W Obliczu Narastającego Konfliktu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz