Cz. 5 - Fabryka

306 21 1
                                    

NICK

Wieczorem, gdy zaszło słońce, pojechaliśmy jakimś vanem w kierunku starej fabryki. Gdy tylko zauważyliśmy w oddali dwa stare kominy, Jack kazał zatrzymać samochód.
- Tutaj Judy musi wysiąść - powiedział i otworzył jej drzwiczki - pamiętaj! Mikrofon jest włączony. Musisz nam określić ilu ich jest, i czy są uzbrojeni. My będziemy w pobliżu.

Króliczka przytaknęła i w ciszy wyszła z vana.
- Powodzenia! - mruknąłem jeszcze, próbując podbudować ją na duchu.
- Wszystko pójdzie jak trzeba? - spytała, nieco zestresowana.
- A czy kiedykolwiek nie poszło?

Króliczka uśmiechnęła się jeszcze nerwowo i w końcu oddaliła się w kierunku fabryki. Patrzyliśmy na nią jeszcze przez chwilę z vana, dopóki nie zniknęła nam z pola widzenia.
- Słyszysz nas? - spytała Emily, mówiąc do urządzenia połączonego z mikrofonem Judy.
- Tak - odparła po chwili.
- Dobra. Na razie bez odbioru. My robimy swoje - odparł Jack i wyciszył mikrofon - Emily! Musisz podjechać tak, żeby cały ten budynek jak najlepiej widzieć, ale też tak, żeby nas nie zauważyli.
- Zaraz będzie kompletnie ciemno - odparła - podjadę tam bez świateł..
- Super! A nasza trójka... w zasadzie możemy już powoli iść! Do roboty!

Wysiedliśmy wszyscy z vana. Eliot życzył mi jeszcze szczęścia, po czym wszyscy lekko się rozdzieliliśmy. Oby faktycznie wszystko poszło jak po maśle.

JUDY

Gdy dotarłam do fabryki, było już kompletnie ciemno. Budynek był bardzo duży. Nad fabryką widniały dwa duże kominy, z czego jeden wspierany był rusztowaniami, aby się nie zawalił. Wiele okien było powybijanych, a w niektórych miejscach widniały także dziury w dachu i scianach.
- Zaraz wejdę do środka - mruknęłam do mikrofonu.
- Zrozumiano. My już idziemy na swoje miejsca - usłyszałam głos Emily w słuchawce.

W końcu podeszłam do wysokiego ogrodzenia. Placyk przed budynkiem był zarośnięty gęstą, dziką trawą. Musiałam jakoś tam wejść, tylko jak?

Wtedy też w blasku księżyca dostrzegłam dziurę w tym ogrodzeniu. Była zrobiona specjalnymi nożycami. Musieli ją zrobić ci porywacze.
- Wchodzę. Możecie życzyć mi szczęścia - szepnęłam do mikrofonu i powolnie szłam przed siebie. To miejsce było przerażające! Zaczynałam trochę się bać...

Zwłaszcza gdy trafiłam na uchylone, stare drzwi. Chciałam wyjąć broń, lecz przypomniałam sobie, że jej nie mam. Miałam tylko nóż. To niewiele, jeśli będą chcieli mi zrobić krzywdę.

Wkroczyłam do środka. Wnętrze było strasznie zapuszczone. Wszystko było zakurzone, zardzewiałe i miejscami zalane. Część urządzeń była w części zdemontowana, co mogło być robotą złomiarzy.
- Dobry wieczór, Judy!

Przechodziłam właśnie obok jakiejś starej maszyny, gdy usłyszałam czyjś głos. Obróciłam się nerwowo. Nie wiedziałam kto to powiedział. W dodatku nikogo nie widziałam.
- Gdzie jest moja siostra? - spytałam odważnie.
- Spokojnie! Nic jej nie jest! Jeszcze...
- Pokaż się! - krzyknęłam - wiem kim jesteś!
- Nie, Judy... nie wiesz... a byłaś tak blisko!

I wtedy, zza jakiejś maszyny wyszedł grubszy lis w czarnej kurtce. Na jego twarzy widniał ogromny uśmiech.
- G..Gideon? - wymamrotałam, patrząc na niego z osłupieniem.
- Naiwna jesteś, Judy! - powiedział, podchodząc do mnie - bardzo naiwna! Wystarczyło, że powiem że to nie ja, i ty już mi wierzysz. Ale to był błąd...

Po czym wyjął z kieszeni pistolet. Miałam nadzieję, że reszta to słyszała i już biegnie mi na pomoc...

NICK

Byłem właśnie na wzgórzu przed fabryką, gdy usłyszałem głos Karotki:
- Wchodzę. Możecie życzyć mi szczęścia.

I nastąpiło ciche pyknięcie.
- Judy wyciszyła mikforon - powiedziała Emily - Teraz my ją słyszymy, ale ona nas nie.
- Zrozumiano - odezwał się Jack - zaraz będę przy zachodniej stronie.
- Ja też zaraz będę na stanowisku - dodał Eliot.
- Ja... sny gwint!

Zwierzogród I - W Obliczu Narastającego Konfliktu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz