Rozdział 6

137 13 0
                                    

W całym życiu, tylko raz miałam wrażenie, że oszukuję Josha. Było to wtedy gdy obydwoje mieliśmy po trzynaście lat i powiedziałam mu, że nie mogę iść z nim na urodziny jego babci, bo mam imieniny własnej, a tak naprawdę byłam na imprezie u Cartera - chłopaka z klasy wyżej. Bardzo zależało mi na tym, by odwiedzić babcię Josha, no ale Carter miał basen, własny stół do ping - ponga, koncert mojej ulubionej kapeli i fontannę z czekolady! Niestety Josh nie został zaproszony do niego, więc musiałam pójść sama - po prostu wtedy wygrał mój mały trzynastoletni móżdżek i... miłość do czekolady.

Dzisiejszy dzień właśnie stał się drugim przypadkiem.

Siedzę z Joshem na kanapie i opowiadam mu jak to wspaniale było dziś w pracy, co udało mi się zrobić, a co jak zwykle sknociłam. Chłopak słucha mnie przejęty, bo podobno u Niego nie wydarzyło się dziś nic ciekawego. Kłamałam jak z nut. Czułam się z tym okropnie, ale nie mogłam mu powiedzieć co działo się tak naprawdę, bo sądzę, że zwariowałby w każdym możliwym calu.

- Gdzie położyłaś swoją komórkę? Chciałbym zadzwonić do Alexy, a ja mam chyba źle zapisany numer - spytał po czasie i zaczął się rozglądać.

Wtopa. O tym zapomniałam.

- Z tym jest właśnie ciężki problem.. bo zgubiłam ją dzisiaj w drodze do pracy. Ale spokojnie, już obdzwoniłam kolegów od monitoringu w mieście, więc powinna się niedługo znaleźć - uśmiechnęłam się do niego uspokajająco.

To ja mam kolegów w monitoringu? Dobrze wiedzieć.

Josh spojrzał na mnie wystraszony, a ja starałam się utrzymać pewny siebie wyraz twarzy - A pamiętałaś o zablokowaniu wszystkich kont i haseł? A co z portfelem?

W głowie ułożyła mi się odpowiedź: Hmm.. wiesz portfel też mi ukradli, ale spokojnie, pewien uroczy brunet Luke, pamiętał o wszystkim i wszystkie karty i hasła są już zablokowane, więc o to nie trzeba się martwić.

Zamiast tego jednak uśmiechnęłam się i powiedziałam:

- Tak, wszystko zablokowałam. Annie pożyczyła mi komórkę i zadzwoniłam do banku.

- No to dobrze Maddie. Oby wszystko się dobrze potoczyło. Musisz pamiętać tylko, żeby bardziej pilnować swoich rzeczy.

- Tak, będę pamiętać - Josh czule pogłaskał mnie po głowie i objął.

Josh jest totalnym przeciwieństwem Luke'a. Mój partner jest spokojnym, ułożonym, chodzącym w beżowym kardiganie blondynem. Luke - z tego co go dziś poznałam - według mnie, jest tajemniczym, sarkastycznym, szalonym, ubierającym się w co popadnie brunetem. Josh zawsze ciężko pracował i się uczył, by mieć pracę, która przyniesie spore pieniądze całej jego rodzinie, a jak Luke? Tego nie wiem.

Moment. Dlaczego ja ich porównuję? To Josh jest moim chłopakiem i to jego kochałam, kocham i będę kochać już zawsze. Jesteśmy sobie przeznaczeni. A z Lukiem spędziłam jeden cudowny dzień i pewnie nigdy więcej go nie spotkam.

***
Następnego dnia rano, robiłam śniadanie, gdy zobaczyłam, że do pokoju wchodzi mój wybranek. Ubrany był w czarny garnitur. Włosy ułożył żelem, dzięki czemu był wyższy ode mnie nie o pięć centymetrów, a już o całe osiem. Gdy spojrzałam na jego twarz, zobaczyłam, że sunie wzrokiem po moim ciele. Nic dziwnego, miałam na sobie tylko krótkie szorty i luźną bluzkę odsłaniające jedno ramię.

- Może chciałbyś zdjęcie na pamiątkę? - zaśmiałam się. Bardzo spodobał mi się ten tekst.

- Co? Ale czego zdjęcie? - Josh spojrzał na mnie jakbym mówiła zupełnie w innym języku.

- No.. w sensie.. moje, no wiesz, bo.. tak mnie obserwujesz to myślałam że może - teraz to już w ogóle patrzył na mnie jak na przybysza z innej planety - Nieważne, to tylko taki żart.

- Rozumiem. Przebierz się skarbie - podszedł do mnie, złapał drugie śniadanie, które mu przygotowałam i pocałował mnie w czoło - Miłego dnia w pracy. Do zobaczenia wieczorem!

- Dziękuję, cześć! - wyszedł z kuchni i skierował się do wyjścia. Gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, opadłam na krzesło. Serio? Czy ten tekst jest tak durny? Pewnie wypadłam na totalną idiotkę...

Nie wiem ile tak zastanawiałam się nad sobą, ale nagle z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Odstawiłam talerz na stół i poszłam na korytarz.

- Pani Maddie Ross?

- Tak to ja, słucham? - przed drzwiami zobaczyłam dwóch policjantów.

- My w sprawie zaginionej torebki. Udało się wszystko odzyskać. Złodziejem był młody chłopak, który skorzystał z okazji i chciał się chyba zabawić, ale najpierw zrobił, a potem myślał i po czasie sam się do nas zgłosił. Podobno dostał opier.. reprymendę od swojej mamy i wrócił. Czy to Pani rzeczy? - przewrócił oczami i podał mi moją ukochaną skórzaną torebkę, a ja pokiwałam głową - Proszę tylko sprawdzić czy nic nie zginęło.

Otworzyłam torebkę i ujrzałam w środku swój kochany IPhone 7 plus, portfel z całą zawartością i kilka klasycznych przyborów: chusteczki, kosmetyczkę, szczotkę do włosów i klucze do mieszkania - Tak, jest wszystko co trzeba. Bardzo dziękuję za pomoc.

- Żaden problem. Proszę tylko tu podpisać i już nas nie ma. Do widzenia!

- Do widzenia! - zamknęłam za nimi drzwi i zapiszczałam z radości, że znów mam kontakt ze światem. Przez następne parę godzin przeglądałam media społecznościowe, czytałam nowe ciekawostki ze świata i odpisywałam na wiadomości. Po pewnym czasie stwierdziłam, że czas zacząć się szykować.

Ubrałam krótkie jeansowe spodenki, koszulkę i ulubione czarne trampki. Zakładając dolną część stroju pomyślałam o Joshu, ale on już wyjechał i nie będzie mnie widział, a ja nie mam zamiaru gotować się w długich spodniach. Włosy zebrałam w kucyk, podkręciłam lekko rzęsy tuszem, nałożyłam błyszczyk, wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam do restauracji.

Nic O Mnie Nie Wiesz ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz