Rozdział 14

111 13 0
                                    

Luke
Kolejna sobota gdy to do klubu wpadną setki ludzi gotowych żeby się bawić i upić do nieprzytomności. Niestety ja - jako barman - mogę pozwolić sobie tylko na zapach tej ukochanej szkockiej whisky czy wódki. Kiedyś, jak byłem młodszy, piłem pod ladą lub na zapleczu, gdy nikt nie patrzył, ale skończyło się to wyrzuceniem z pracy i karą grzywny, więc już tego nie robię i czekam tylko z utęsknieniem na powrót do domu, gdzie wypiję kilka drinków do lustra.

- Ohh witaj przystojniaku.. zabierzesz mnie na przygodę? Coś takiś smutny jesteś... - no wspaniale, moje bardzo interesujące krojenie cytryny przerwała jakaś nawalona nieletnia ubrana tak, jakby w fabryce brakło materiału. Jej włosy były potargane i brzydkie. Przełożyła rękę nad ladą i chciała dotknąć mojego ramienia, ale w porę się odsunąłem. Tak. Może i jestem nudny, ale nie lecę na takie. Maddie nie musi się tak ubierać żeby pięknie wyglądać.

Moja Maddie.

Tak dawno jej nie widziałem. Od naszego ostatniego spotkania minęło dobrych kilka tygodni, a ona się nic nie odzywa. Powinienem coś zrobić, w końcu wygrałem ten walnięty zakład, ale rozstaliśmy się w niezbyt miłych okolicznościach, więc nie chcę jej do niczego zmuszać. Chcę, żeby poszła ze mną z własnej nieprzymuszonej woli.

- Nie jestem zainteresowany. Ja tu pracuję. Idź sobie, chyba że chcesz coś zamówić - odezwałem się od niechcenia gdy przypomniałem sobie, że dziewczyna nadal czeka na moją odpowiedź.

Blondynka prychnęła krzycząc na odchodnym - To jeszcze nie koniec! Popamiętasz mnie! - odwróciła się na pięcie i chwiejnym krokiem ruszyła w głąb tłumu, a ja przewróciłem oczami. Popamiętam, na pewno.

Następne kilka godzin mijało już bez większych akcji. Podawałem alkohole, wycierałem ladę i obserwowałem tańczących na parkiecie ludzi. W pewnym momencie podszedł do mnie mój dobry przyjaciel i współpracownik Mike.

- Stary, potrzebny jesteś. Ja Cię zastąpię tutaj a Ty idź do łazienek. Jakieś małolaty się zrzygały.

- A Ty nie możesz? Co ja jestem jakaś sprzątaczka na posyłki?

- Słuchaj, jest już po drugiej. Wszystkie sprzątaczki poszły, a dobrze wiesz, że ja mdleje jak widzę jak ktoś puszcza pawia.

Co za chłop. Szanowany trzydziestolatek, utrzymujący rodzinę, mający dwoje dzieci - boi się widoku wymiocin. Współczuję jego żonie.

- Ale za to bierzesz jutro moją zmianę!

- I tak wiesz, że tego nie zrobię! - Na odchodnym odwróciłem się jeszcze do niego i pokazałem mu środkowego palca.

Wszedłem do damskiej łazienki, gdzie śmierdziało rzygami, ale mimo wszystko i tak był tu tłum ludzi. Pijane nastolatki zwracały mi uwagę, że pomyliłem łazienki, ale skutecznie je olewałem. Podszedłem do otwartej kabiny, gdzie na podłodze siedziała młoda szatynka, a za nią kucała trzymająca jej włosy koleżanka.

Ta dziewczyna nawet w takiej pozycji jest słodka. W jeansowe spodenki ma włożoną czarną koszulkę, a na to narzuconą kurtkę. Na nogach pewnie początkowo miała szpilki, ale teraz leżą już one bezwładnie na podłodze, a ona na bosaka opiera się o deskę. Jej koleżanka spojrzała na mnie spod byka i chciała coś powiedzieć, ale widać było, że jest mocno wstawiona.

- Tyy.. ja Cię skądś.. yy nieważne.. przynieciej ściankę bo ja muszę jej tu trzepać w sosy. I daj mi większej ilości alkoholu!

- Mało zrozumiałem z Twojej wypowiedzi. Zaraz... - chciałem dokończyć, ale dziewczyna poderwała się z podłogi i wbiegła do następnej kabiny, więc sam uklęknąłem koło Maddie i jedną ręką złapałem jej włosy, a drugą delikatnie gładziłem plecy - Witaj mała. Nieźle się urządziłaś.

- Oj zamknij się. Każdy się musi czasami zabawić. Ja.. musiałam się upić! Chłopak, którego chyba nie kocham mnie znowu zostawił na cały tydzień. Ten którym jestem zauroczona nie odzywa się od dłuższego czasu! Więc widzisz? Jestem sama! Jak ten palec! A nie, palec ma jeszcze raz, dwa.. - zatrzymała się i liczyła swoje palce - Dziesięć innych, a ja nie!

- Dziewięć. Ten Twój palec ma jeszcze dziewięć innych.

- To jeszcze gorzej! A właściwie to kim Ty w ogóle jesteś że ja Ci to mówię? - dopiero teraz podniosła głowę znad toalety i spojrzała na mnie - Luke? Ale.. Ty? Co Ty tu robisz? Czego Ty chcesz?

- Już, spokojnie. Bo zaraz znowu opróżnisz cały żołądek. Wstań, już Ci wystarczy. Zawiozę Cię do domu.

Dziewczyna była tak wycieńczona, że nawet mi się nie sprzeciwiała. Wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej i ruszyłem w stronę wyjścia dla personelu. Podszedłem do mojego samochodu, otworzyłem drzwi od tylnych siedzeń i położyłem tam już śpiącą dziewczynę. Zamknąłem drzwi i wróciłem do klubu posprzątać łazienkę i wyjaśnić wszystko Mike'owi.

***
- Słuchaj stary, muszę iść. Pilna sprawa. W ramach podziękowania za sprzątnięcie łazienki zastąp mnie już dzisiaj. I weź zamów taksówkę takiej jednej z łazienki. Najbardziej zalana, rozpoznasz.

- Ale dlaczego? Co się stało? Wyrwałeś jakąś rzygającą małolatę?

- Weź się zamknij półgłówku. Serio to nie o to chodzi. Po prostu... - zacząłem wymyślać coś na poczekaniu, bo Mike należy do bardzo ciekawskich i plotkujących osób. Normalnie jak jakaś baba - Dowiedziałem się, że pękła mi rura w domu. Zaraz będzie tam powódź. No, muszę lecieć! Poradzisz sobie!

Bardzo oryginalnie. Tak wiem. Ale zadziałało, bo Mike nie zadawał więcej pytań, a ja mogłem już pobiec do samochodu do mojej śpiącej królewny.

Usiadłem za kierownicą i odpaliłem samochód. Maddie nadal spała i - całe szczęście - nie wymiotowała już więcej, bo nie chciałbym sprzątać jeszcze tutaj. Wyjechałem na drogę, ale skręciłem w zupełnie innym kierunku niż dom dziewczyny.

***
Położyłem Maddie na moim łóżku na co ona zaczęła słodko mruczeć. Zastanawiałem się czy ją przebrać, bo pewnie dostałbym za to rano niezłe kazanie i manto, ale w sumie co mi szkodzi. Delikatnie zdjąłem z niej brudne ubrania i odłożyłem na bok. Jaka ta dziewczyna jest cudowna, aż współczuję jej, że jest uwiązana w ten chory związek. Przecież ten cały lelum polelum w kardiganie - zwany jako Josh - to jak nic jakiś mały chłopczyk z dobrego domu, z którym ona nawet nie jest szczęśliwa. Ona potrzebuje rozrywki, przygód i spełniania marzeń jak na dziewiętnastoletnią dziewczynę przystało. Ze mną by to miała, ale woli się upierać i uciekać od tego co naprawdę czuje i myśli.

Ale ja ją jeszcze złamię.

Ubrałem ją w moją czarną koszulkę i przykryłem kołdrą, a sam poszedłem na kanapę i od razu zasnąłem.

Nic O Mnie Nie Wiesz ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz