Rozdział 10 - Chwila Prawdy

123 13 0
                                    

- Jaką niby grę?

- W ,,Chwilę prawdy" - gdy zobaczył moją dziwną minę zaczął tłumaczyć - Zadajemy pytania sobie nawzajem. Gdy zadam pytanie, Ty musisz na nie odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Oczywiście nie może to być odpowiedź typu nie wiem, tak jakoś i tak dalej. A potem odwrotnie. Gra się kończy, gdy któraś ze stron nie będzie chciała odpowiedzieć na zadane pytanie, a ta druga wtedy wygrywa.

- Czyli po prostu gra w pytania?

- Nieprawda! W chwilę prawdy.

- A co wygrywa?

- No, to już trzeba ustalić samemu. Wchodzisz w to, mała?

- Nie nazywaj mnie tak, ale w sumie czemu nie.

Chłopak uśmiechnął się i zalotnie uniósł brwi - Jeśli wygram, pójdziesz ze mną na kolejną randkę.

- Ale...

- Tak wiem, że masz chłopaka - przerwał mi i przewrócił oczami - Więc zrób wszystko, żeby wygrać.

- Dobrze, ale jeśli ja wygram, dasz mi spokój z zaczepkami i będziemy tylko na relacjach znajomy/znajoma. Jasne?

- Jasne, ale musisz wiedzieć, że ja w tej grze nigdy nie przegrałem.

- Zawsze musi być ten pierwszy raz, Luke.

- Dobra. Zaczynam. Na początku coś prostego, żebyś nie skończyła bez żadnych punktów - zastanowił się chwilę - Twoja wizytówka?

Ta gra będzie prostsza niż myślałam. Przecież on już to wie, no ale skoro tak, to tylko na plus dla mnie.

- Maddie Ross. Lat dziewiętnaście - odpowiedziałam bez wahania i pomyślałam nad swoim pierwszym pytaniem - W jakim wieku są Twoje siostry?

- Siedemnaście i prawie osiem lat. Gdzie się urodziłaś?

- Los Angeles. Dlaczego przeniosłeś się do San Francisco?

- Przyjechałem tu na studia i jakoś tak już tu zostałem. Jak poznałaś się z Joshem?

- W podstawówce, gdy poprosił mnie o pożyczenie kredki. Od tamtej pory zawsze trzymaliśmy się razem. Co studiowałeś?

- Filologię angielską.

- Oh wow, nieźle.

- E tam, to tylko tak strasznie brzmi - zaśmiał się - Jesteś na coś uczulona?

- Nope. Jaka jest Twoja mama?

- Najlepsza osoba jaką znam. Czuła, serdeczna, robi wszystko bym był szczęśliwy. Wspaniale gotuje - uśmiechnął się - A jak relacje z Twoimi rodzicami?

- No gdzieś tam są.

- Maddie wymiękasz? Nie możesz odpowiedzieć w ten sposób. Wyjaw mi swoje sekrety. Czyżby wyrzucili Cię z domu? Byłaś niegrzeczna? Masz dziecko, o którym nie wiedzą? - nachylił się do mnie nad stolikiem pewny swojego zwycięstwa, a ja już zaczęłam wykręcać nerwowo palce.

- Totalnie nic o mnie nie wiesz. Nie wiesz jak wygląda moje życie i jak one się potoczyło, więc łaskawie nie zmyślaj. A, nie zgadłeś z niczym.

- Ejej. Nie denerwuj się, spokojnie. Skoro nic o Tobie nie wiem to mnie oświeć, młoda.

- Przepraszam Państwa - podnieśliśmy wzrok na kelnera, który nie wiadomo kiedy znalazł się przy naszym stoliku - Ale zaraz zamykamy, będę musiał Państwa poprosić..

- Dobra stary, nie stresuj się tak. Masz tu na rachunek, reszta dla Ciebie, a my już wychodzimy - Luke położył pieniądze na stole, złapał mnie za rękę i szybkim krokiem wyszliśmy z restauracji - A Ty młoda, teraz masz wybór. Przegrywasz i idziemy do domów albo wybieramy się na dłuższy spacer i odpowiadasz.

Nie mogłam dać mu tej satysfakcji i przegrać, ale mówienie o rodzicach nie było moim ulubionym zajęciem. Biłam się z myślami, ale ostatecznie stwierdziłam, że nie ma co się z tym kryć. Przecież to moja przeszłość. Nie ucieknę od niej i nie ma co się tego wstydzić - Dobra, gram dalej. Tylko... trochę mi zimno, więc chyba musimy...

- Trzymaj - oddał mi swoją kurtkę, którą od razu nałożyłam na ramiona. Pachniała jego pięknymi, na pewno drogimi perfumami - A teraz mów.

- Okej, no więc z moimi rodzicami nigdy nie miałam dobrego kontaktu. Stale pracowali i wyjeżdżali, a ja od najmłodszych lat całe dnie siedziałam z babcią. Ona jedyna chyba tak naprawdę mnie kochała. Dzięki niej wiedziałam, że jestem na tym świecie komuś potrzebna. Jednak gdy miałam szesnaście lat babcia zmarła. A moi rodzice? W ogóle się tym nie przejęli. Opłacili cały pogrzeb, ale nawet na niego nie przyjechali, rozumiesz? Po tygodniu od pożegnania jej, gdy już wypłakałam wszystkie łzy, łaskawie przypomnieli sobie, że mają córkę. Wrócili do domu. Myślałam, że od teraz wszystko się zmieni, że będziemy kochaną rodzinką, a oni co? Przyjechali po to by mnie oddać do rodziny zastępczej. Widzisz? Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu, nie miałam nikogo i na dodatek jeszcze miałam mieć całkowicie nową rodzinę. Więc uciekłam. A Josh zgodził się wyjechać ze mną. Wsiedliśmy w pierwszy lepszy pociąg i zamieszkaliśmy u jego cioci, tutaj w San Francisco, a gdy osiągnęliśmy pełnoletniość przeprowadziliśmy się do własnego mieszkania. No więc tak, to dlatego, nadal nie chcę ich widzieć.

Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Łzy leciały mi z oczu strumieniami. Nienawidzę tego, że pomimo upływu lat to nadal mnie rusza. Czy to na pewno dobrze, że mu to powiedziałam? Czemu on nic nie mówi? I nie odpowiada mi? Już chciałam odwrócić się i odejść jednak nagle poczułam silne ramiona, zamykające mnie w wielkim uścisku.

- Jesteś bardzo silna - powiedział tylko trzy słowa, a ja znowu wybuchłam płaczem. Luke nie mówił jak bardzo mu przykro i jak mi współczuje. To nie tego właśnie teraz potrzebowałam. Josh zawsze okazywał mi współczucie i mówił, że wszystko będzie dobrze. I ja i on wiedzieliśmy, że nie będzie. A Luke? Poczuł, że nie potrzebuję mowy pocieszającej, tylko przyjaciela.

***
- Gdzie jest dziś Josh? - spytał, po czasie, gdy już się uspokoiłam.

- Teraz chyba moja kolej na pytanie - Zmarszczyłam brwi, na co się uśmiechnął. O co by go tu zapytać... po moim długim wzruszającym monologu już nic nie przychodziło mi do głowy. Po pewnym czasie odpuściłam i się poddałam - Czy jeśli nie mam pomysłu na pytanie to znaczy, że odpadam?

- Tak, ale właśnie zadałaś mi pytanie, a ja odpowiedziałem, więc nie odpadasz. To jak, gdzie jest dziś Josh?

- Wyjechał w delegację, wróci pewnie jutro wieczorem.

- Świetnie. Chodź, przenocujesz u mnie, a rano dokończymy grę.

- Nie no co Ty Luke, możemy się przecież spotkać rano, ale spać u siebie.

- Maddie - stanął przodem do mnie - Przeze mnie wyglądasz jakbyś miała się zaraz rzucić pod pociąg. Nie chcę żebyś zostawała sama na całą noc. Proszę, pozwól mi sobie pomóc. Obiecuję, że nie stanie się nic wbrew Twojej woli. Aaa... poza tyym - przeciągnął ostatnie słowo - Gra kończy się w chwili rozejścia się graczy, więc jeśli pójdziesz do domu - przegrywasz.

- Tą zasadę to chyba właśnie wymyśliłeś.

Uklęknął przede mną i spojrzał na mnie z miną skruszonego szczeniaczka. Jego niebieskie oczy wyglądały bajecznie w świetle gwiazd.

- Ojj dobra już! No zgadzam się, tylko wstań!

Chłopak zadowolony z siebie podniósł się z kolan, objął mnie ramieniem i prowadził do swojego samochodu.

- Luke?

- Hmm?

- Dziękuję.

- Cała przyjemność po mojej stronie, skarbie.

Nic O Mnie Nie Wiesz ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz