Rozdział 12 - II Chwila prawdy

127 12 0
                                    

- Dobra, kontynuujemy naszą grę. Teraz czas na prawdziwe pytania - siedzieliśmy przy stole w kuchni i kończyliśmy jedzenie naleśników. Nadal byłam tylko w sięgającej mi do ud koszulce Luke'a, a on tylko w spodenkach, przez co bardzo musiałam uważać by utrzymywać z nim kontakt wzrokowy.

- A to wczoraj były nieprawdziwe?

- Były proste. Dawaj.

- Dlaczego nie chcesz już się widzieć ze swoim ojcem?

- Gdy byłem mały, całe dnie go nie było. Nigdy się mną nie interesował. Jeśli wolał alkohol ode mnie i moich sióstr, to on nie jest już dla mnie ojcem. Dopiero po narodzinach naszej najmłodszej gwiazdki ,,zlitował się" nad nami i rozwiódł się z mamą. Także Sophia go nigdy nie poznała - wzruszył ramionami.

- Nie wiedziałam, przy...

- Nie chcę słyszeć żadnych litości, ten człowiek nic dla mnie nie znaczy. Lubisz mieszkać z Joshem?

- Tak. Dzięki temu mam w nim wsparcie i nie jestem sama.

- Tylko tyle?

- A czego potrzeba więcej?

- No wiesz, dzięki temu jesteś szczęśliwsza.. czujesz się kochana.. nie nudzisz się... bla bla bla i takie inne bzdety które powtarzają wszystkie zakochane dziewczyny.

Nie nudzę się? Czuję się kochana?

- No tak, tak, to... też - dodałam, ale Luke raczej mi nie uwierzył, więc szybko przeszłam do następnego pytania - Jak ma na imię Twoja była i Twój słynny najlepszy przyjaciel?

- Charlotte i Nick. Kiedy miałaś swój pierwszy raz z Joshem?

Nerwowo zaczęłam kręcić się na krześle i wzięłam do ręki szklankę, bo jakoś tak zaschło mi w gardle.

- Maddie? Nie mów, że jeszcze nie uprawialiście seksu?

- Jedno pytanie na rundę!

- Ale na poprzednie nie odpowiedziałaś!

- Dobra! Tak! Jeszcze nie... ale co z tego? Josh chce z tym poczekać aż będziemy starsi. Najlepiej po ślubie.

Luke wypluł kawę, którą pił jeszcze przed chwilą. Zaczął się krztusić, więc spanikowana szybko podeszłam i klepałam go po plecach jednocześnie na niego krzycząc.

- Może i Ty jesteś jakimś maniakiem, ale niektórzy ludzie są spokojniejsi w tych sprawach! Nie oceniaj nas! Jasne?!

- Nie oceniam. Zakrztusiłem się, bo... - zaczął drapać się po karku - Bo zobaczyłem za oknem wielkiego gołębia, który chciał zaatakować człowieka, który niósł wielki tort, który był naprawdę wielki... Dobra nieważne. Zadawaj pytanie.

*face clap*

- Dobra, czy próbowałeś wybaczyć Charlotte i Nickowi?

- Przychodzili do mnie często po tym zdarzeniu i próbowali przekonywać, że to był jednorazowy wybryk, że to się nie powtórzy, że ich poniosło i takie tam. Jednak zdrada to dla mnie coś strasznego czego nie mógłbym wybaczyć.

A sam robisz wszystko żebym zdradziła Josha. No bardzo mądrze.

- Nie sądzisz, że jesteś zbyt dorosła jak na swój wiek?

- Co?

- No w sensie, masz dopiero dziewiętnaście lat, a życie ustatkowane jakbyś miała ze trzydzieści. W swoim wieku powinnaś szaleć, imprezować, mylić i uczyć się, poznawać swoją drogę życia, a mam wrażenie, że jesteś zamknięta w takiej klatce dorosłości.

Serio tak jest? Nie. Nieprawda. Prawda?

- Nie. Może i mam ułożone życie, ale to dobrze. Mam już pracę, a gdybym studiowała, musiałabym prosić Josha o kasę, a nie chce tego robić. Poza tym moje godziny w restauracji są dopasowane i tak ułożone, że mogę zanim pójdę zrobić Joshowi obiad, dzięki czemu ten wraca i nie musi...

- Właśnie o tym mówię - mruknął pod nosem przerywając mi. Stwierdziłam, że to zignoruję i przejdę do swojego pytania.

- Jak chciałbyś żeby potoczyło się Twoje życie?

- Hmm.. wspaniała żona, duży dom, dobra praca, słodki pies, piątka dzieci, mało zmart...

- Piątka dzieci?!

- Tak skarbie. Dzieci w domu nigdy mało - puścił mi wymownie oczko, na co się zaśmiałam - Okej, najważniejsze pytanie. Chcę żebyś była ze mną teraz totalnie szczera - spojrzał na mnie poważnie, a ja przytaknęłam.

- Czy naprawdę jesteś szczęśliwa z Joshem?

- Tak - proste pytanie i prosta odpowiedź. Odwróciłam wzrok. Jakie on tu ma ciekawe ściany..

- Nie wierzę Ci. Nie znam go, ale opowiem Ci jak według mnie wasza relacja wygląda, a potem mi odpowiesz czy mam rację. Uważam, że jesteś z nim z przywiązania i z poczucia, że tak musi być. Utrzymuje Cię w głównym stopniu i uratował w trudnym okresie Twojego życia, więc jesteś od niego zależna. Mimo wszystko kochasz go jak brata, a nie jak chłopaka i - co więcej - na pewno nie jak męża. Brakuje Ci rozrywki i szaleństwa, jakie powinna mieć dziewczyna w Twoim wieku. Nie masz ich z Joshem, bo jest on dla Ciebie zbyt spokojny. Mam rację?

Otworzyłam szeroko oczy i zamarłam. Każde z jego słów było prawdą.

Czy ja znowu płaczę? Kolejny raz w ciągu jakichś piętnastu godzin? Jestem słaba.

Tak.

On miał rację. Ciężko było mi się z tym zgodzić, ale w końcu dobrał w słowa to, co chyba starałam się ukryć przez ostatnie kilka miesięcy, a może i lat. Nie wiem jak on to zrobił. Kocham Josha. Ale nie jak kandydata na męża. 

- Trudno, przegrywam! Nie odpowiem Ci na to! Zadowolony z wygranej? - łzy leciały mi strumieniami. Wybiegłam z pokoju i poleciałam prosto do łazienki, gdzie zablokowałam drzwi na klucz i osunęłam się po ścianie na podłogę.

Nie potrafię. To za dużo. Za mocno.

- Maddie... - usłyszałam ciche pukanie - Przepraszam Cię. Ja.. nie powinienem.. Nie chciałem doprowadzić Cię znów do płaczu.. po prostu.. Uważam tylko, że Ty jesteś...

- Zostaw mnie! Odejdź już! Ty nic o mnie nie wiesz, a mądrujesz się jakbyś przeczytał książkę o każdym dniu mojego życia!

Okłamuję sama siebie. I to na całej linii.

Chłopak westchnął. Miałam nadzieję, że odpuści i sobie pójdzie, ale on znowu się odezwał - Chcesz żebym odwiózł Cię do domu?

- Tak

- Dobrze. Przyniosę Ci Twoje rzeczy. Koszulkę sobie zatrzymaj, dam Ci jeszcze coś Mii, żebyś nie musiała zakładać sukienki. Jak będziesz gotowa to chodź. Poczekam na korytarzu.

Podniosłam się do pionu i podeszłam do lustra. Znów wyglądałam strasznie. Opłukałam twarz wodą. Wyszłam przed drzwi i wzięłam ubrania naszykowane mi przez Luke'a. Ubrałam spodnie i niebieskie trampki, a następnie poszłam do czekającego przy drzwiach chłopaka. Bez słowa wyszliśmy z domu i nie odzywaliśmy się przez całą drogę samochodem.

- Maddie jeszcze raz Cię przepraszam - odezwał się gdy byliśmy już na moim osiedlu i podał mi moją torebkę i reklamówkę z wczorajszymi ubraniami.

- Nic nie szkodzi. Ja.. po prostu muszę to wszystko przemyśleć, okej?

- Okej. Trzymaj się. Jakbyś kiedyś chciała to zadzwoń...

- Jasne, dziękuję. Cześć.

Wyszłam z samochodu i skierowałam się do domu. Śmieszy mnie to jaki Luke jest zmienny. Raz pewny siebie, arogancki typek, a za chwilę troskliwy, uczuciowy i.. czasami nawet zawstydzony, trochę jak mały chłopczyk w kontaktach z pierwszą dziewczyną.

Moment. Chyba już totalnie zwariowałam. Powinnam być na niego zła, że tak krytykuje mój związek. A ja? Oceniam jego charakter. Wspaniale...

Wróciłam do domu i straciłam ochotę na wszystko. Napisałam SMS Annie, że znów nie będzie mnie w pracy, przebrałam się w coś wygodniejszego i padłam na kanapę.

Nic O Mnie Nie Wiesz ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz