Rozdział 8

124 11 0
                                    

Po chwili ogarnęłam się i wypuściłam oddech. Matko, nawet nie wiedziałam, że go wstrzymuję! Czułam na sobie wzrok wszystkich dookoła. Ja jednak patrzyłam tylko na nich. Znaczy głównie na NIĄ. Wysoka dziewczyna o długich, kręconych blond włosach i figurze niczym modelka z wybiegu. Jej mocny makijaż podkreślał duże niebieskie oczy. Ja z moimi prostymi kasztanowymi włosami, związanymi niedbale w koka i tylko lekko podkręconymi tuszem rzęsami nie dorastałam jej do pięt. Nie patrząc nawet na wzrost. Moje 165 cm nijak się miały do jej 180. Była tylko lekko niższa od NIEGO, gdy ja musiałabym stanąć na krześle by dotknąć JEGO włosów. Czy Luke gustuje w takich wyzywająco ubranych dziewczynach?

- Ej Maddie! Otrząśnij się! - usłyszałam krzyk Annie - Co jest? Wszystko dobrze?

- J..ja t..tak ale.. - czy ja się jąkam? Nigdy nie miałam z tym problemu. Serce zwolnij. Mózgu zacznij działać! - Przepraszam - wydukałam. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza, więc ominęłam rozbite szkło i wybiegłam na dwór.

Czemu ja tak wariuję? Nic do niego nie czuję. Jest tylko kolegą. Jestem zajęta. Więc dlaczego tak zareagowałam, gdy siedział tam z jakąś dziewczyną i uśmiechał się do niej w swoim białym podkoszulku, który idealnie podkreślał mięśnie, na pewno godzinami wyrabiane na siłowni. Oj, no dlaczego on jest taki śliczny?

W końcu z przemyśleń wyrwał mnie męski, dobrze mi znany głos.

- Maddie. Wiem, że wyglądam dziś genialnie, ale żeby aż tłuc szklanki na mój widok? - uniósł zalotnie brwi.

- Nawet nie wiedziałam, że tam jesteś! Po prostu... wystraszyłam się, bo na podłodze zobaczyłam ogromnego pająka - odwróciłam się w jego stronę i założyłam ręce na piersi. W tej chwili bardzo żałowałam, że zdecydowałam dziś związać włosy, bo teraz nie mam za czym zakryć swoje rumieńce.

- Nie umiesz kłamać, mała - zbliżył się do mnie tak, że teraz dzieliło nas już tylko kilkadziesiąt centymetrów.

- Luke. Ja ma.. mam chłopaka.

- Powtarzasz się, to już wiemy. A ja nawet nic nie zrobiłem.

- Tak? W środku czeka na Ciebie modelka rodem z magazynu Vogue'a, która pewnie tylko czeka, żeby się do Ciebie dobrać! Więc dlaczego marnujesz na mnie swój cenny czas? Hm? - odsunęłam się od niego i już miałam wrócić do środka, gdy Luke wybuchł śmiechem i złapał mnie za ramię, żebym nie odchodziła.

- Czyli to była scena zazdrości? No no, Pani Ross, nie znałem Pani od tej strony. Niby udajesz, że Cię nie interesuję, a tu proszę, zachowujesz się jak szaleńczo zakochana, zbuntowana nastolatka.

Zmierzyłam go wzrokiem i wyszarpnęłam się z jego uścisku. Mimo początkowego amoku, miałam Go już serdecznie dość i chciałam jak najszybciej wrócić i wytłumaczyć wszystko Annie. Jednak nie udało mi się to, bo chłopak zagrodził mi drogę i stanął od razu przed drzwiami, łapiąc mnie za barki i patrząc mi w oczy.

- Słuchaj. Coś Ci wyjaśnię. Kompletnie źle to zrozumiałaś. Ta dziewczyna to moja młodsza siostra. Przyjechała dzisiaj do San Francisco, bo bierze udział w castingu do spektaklu teatralnego, to dlatego tak się ubrała. Dla Twojej wiadomości nie jestem zainteresowany podrywaniem i tworzeniem związków z kimś z rodziny, a oprócz tego, ona ma dopiero siedemnaście lat i ma chłopaka. 

Brawo Madds. Brawo.

Teraz to czuję się głupio, ale ostatnio często mi się to zdarza. Zrobiłam scenę w restauracji - moim miejscu pracy, nakrzyczałam na chłopaka, do którego w sumie nic nie czuję i jeszcze zachowałam się jak rozpieszczone dziecko.

- Przepraszam. Ja nie powinnam... Ja byłam... - wydukałam.

- Zazdrosna - dokończył za mnie zdanie - Nic nie szkodzi, przyjmę Twoje przeprosiny w postaci kolacji.

- Dobra, wejdźmy do środka to złożę zamówienie.

Chłopak z rozbawieniem pokręcił głową i się uśmiechnął. - Nie, mała...

- Przestań mówić na mnie mała!

- To urośnij! Ledwo sięgasz mi do klatki piersiowej i zachowujesz się jak dziecko, więc póki co jesteś mała! Kontynuując, chodziło mi o normalną kolację. Ty i ja. Jutro wieczorem. Lokal trzy ulice stąd, koło Twojego domu. Nie przyjmuję sprzeciwu.

- Nie Luke. Nie zgadzam się. Po pracy spędzam czas z Joshem.

- I co będziecie robić? Zgaduję, że oglądać telewizję... siedzieć i się nudzić. Prawda? Powtórzę po raz kolejny, to tylko zaproszenie na jedzenie, nie propozycja ślubu! Jak nie przyjdziesz o osiemnastej, to sam wyciągnę Cię z domu i zaprowadzę do ludzi, nieważne w jakim ubraniu będziesz lub bez jakiego - puścił do mnie oczko - Daj mi swój numer.

Podałam mu szereg cyfr, a on puścił mi sygnał, bym zapisała sobie jego. Próbowałam jeszcze coś dogadać odnośnie jutrzejszego wyjścia, ale usłyszałam tylko: Nie przyjmuję sprzeciwu. Tak łatwo się nie wykręcisz. Do jutra!

Odwrócił się ode mnie, dzięki czemu w końcu mogłam normalnie oddychać. Podszedł do drzwi otworzył je przede mną i ręką wpuścił do środka.

- Mia! Chodź już, idziemy! Zamówimy obiad gdzieś, gdzie będę miał pewność, że kelnerka nie wywali go na podłogę, gdy tylko mnie zobaczy - obdarzył mnie jeszcze przelotnym spojrzeniem, poczekał na siostrę, po czym z powrotem wyszedł na zewnątrz.

Cała restauracja patrzyła teraz na mnie jak na wariatkę, a ja chciałam jak najszybciej zapaść się pod ziemię. Czerwona jak burak uciekłam na zaplecze i opadłam na podłogę opierając się o ścianę.

- Madd, masz mi w tej chwili wyjaśnić co tu się stało. Przez Ciebie, musiałam zostawić tego przystojniaka, posprzątać ten bałagan i sama obsłużyć wszystkich tych gości! - Annie wpadła do pomieszczenia i usiadła koło mnie.

Przed tą dziewczyną nigdy nie potrafiłam utrzymać tajemnic. Była ode mnie dwa lata starsza, więc czułam się z nią jak ze starszą siostrą, której nigdy nie miałam. Zaczęłam jej opowiadać wszystko po kolei. Od mojego pierwszego spotkania z Lukiem aż do dzisiejszej sytuacji. Ann cały czas słuchała mnie z przejęciem i tylko co jakiś czas wzdychała i krzyczała coś do Matta, którego zostawiłyśmy samego do obsługi sali. Gdy skończyłam, byłam cała zapłakana, więc przyjaciółka mocno mnie przytuliła.

- No to stara, w niezły bigos się wpakowałaś. Podstawowe pytanie: co czujesz do Luke'a?

- Nic. Znaczy no jest chyba przyjacielem. Znaczy nie wiem.

- Wyluzuj! Po prostu traktuj go na razie jak wyzwanie, takiego przyjaciela. Idź z nim jutro na tą kolację i zobaczysz jak to dalej się potoczy. Jeśli będzie Ci łatwiej, powiedz o tym Joshowi. Przecież on Ci ufa, będzie wiedział, że nie ma o co się martwić. Zrobisz jak będziesz chciała.. pamiętaj, że w razie co, zawsze możesz przyjść do mnie.

I za to kocham tą dziewczynę. Przytuliłam ją mocno, podziękowałam i wróciłyśmy do pracy.

Zobaczysz jak to dalej się potoczy... - nie potoczy się. Między nami nic się nie wydarzy. Jestem tego pewna.

Nic O Mnie Nie Wiesz ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz