Dzień piąty

193 10 3
                                    

Duchowy przyjaciel

Dzień piąty - Fantastyczne AU (Duchowi przyjaciele)

---------------------------------------

29.04

Jestem taki podekscytowany! Już za tydzień każdy z nas pozna swojego duchowego przyjaciela! Jestem ciekawy, jak będzie wyglądał rytuał, i jakie zwierze dostanę. Jak będzie się zachowywał mój przyjaciel? A co jeżeli się nie polubimy? Okej, muszę trochę przystopować, w końcu to nasz egzamin zaliczeniowy. Ale wspaniały ja na pewno da radę! Przecież prędzej Pchła zrezygnuje z paluszków, a Odludek z pilnowania siostry, niż ja nie zdam.

5.05

Dzisiaj, na zajęciach u prof. Germanii dowiedzieliśmy się, że jutro mamy dzień wolny od zajęć, ale wieczorem, o 17 mamy przyjść na plac treningowy i zameldować się u prof. Słowiańszczyzny i prof. Skandynawii. W końcu to oni się najlepiej znają na mitologiach. No dobra, zdaniem wspaniałego mnie nie znają się na tym wcale - tylko uczą nas o jakiś upiorach i jakiś gnomach, zamiast o herosach i wielkich wojownikach. Niestety nikt inny nie chciał być wychowawcą naszych klas. Ale to przecież nie nasza wina, że traktują nas jak dzieci. W końcu to nasz ostatni rok w Akademii, a po jej zakończeniu będziemy oficjalnie dorośli.

06.05

Muszę przyznać, że ten jeden raz wspaniały ja się stresuje. Nawet bardzo. Nasz"przyjaciel" zostanie z nami do końca życia, a zdarzały się przypadki (przynajmniej według prof. Brytanii), że duchy nie polubiły ziemskiego towarzysza i zostawiły go po pewnym czasie. 

Jestem już przy wejściu na plac treningowy. Dostaliśmy polecenie przebrać się w stroje egzaminacyjne i iść na "arenę", więc zostawiam tu dziennik, opisze wszystko już po teście. Oby dobrze poszło wspaniałemu mnie.

07.05

No nie wierzę! Ten egzamin to jakaś kompletna porażka! Wpierw dowiedzieliśmy się, że "stroje egzaminacyjne" to tak na prawdę workowate koszule, szare spodnie i jakiś stary koc, jakby było nam zimno. Jedynie sandały mogliśmy zastawić swoje. Po wyjściu na arenę okazało się, że na środku jest jakiś krąg narysowany czymś czerwonym (wspaniały ja podejrzewa, że to krew!) i musimy usiąść wokół niego. Jakby tego było mało, wspaniały ja musiał siedzieć między Nudziarzem, a Pchłą! Losowaliśmy kolejność przywoływania, byłem 17. W klasie jest 19 osób. Całe szczęście, że Pchła była po mnie. Rytuał polegał na zamknięciu oczu i wydobycia wewnętrznej energii. Uczyliśmy się tego na któryś zajęciach. Potem nasz "śpiew" (u niektórych raczej charczenie) miał przywoływać ducha. Wszyscy dostali niesamowite zwierzęta - Cichociemny ma teraz misia polarnego (niedźwiedziem się go nazwać nie dało), Staruch pandę, ten wesoły Fin psa, a Nikolai żmiję (pasuje idealnie). W końcu nadeszła moja kolej. "Wyciągnąłem" z siebie tyle energii ile tylko potrafiłem, a śpiewałem tak, jakby od tego zależało moje życie. Z dymu z ogniska (rozpalili je na kilka minut po naszym przyjściu) po środku kręgu wyłoniło się malutkie zwierze. Nie zgadniecie co to było. Pisklak. Nawet gdyby był to jakiś sokół lub jastrząb to mógłbym to zaakceptować. Ale kurczak?! Wspaniały ja mam całe życie spędzić z kurczakiem?! No chyba coś się pomyliło. Cała szkoła będzie o tym mówić przez najbliższe parę lat, nawet jak mnie już tu nie będzie. Totalna (za dużo czasu spędzam w jednym pomieszczeniu z Pchłą) porażka. Na dodatek ten imbecyl (Paluszkożerca) który cudem zdał do tej klasy jako swoje zwierze otrzymał orła. Orła! A ja kurczaka, jak jakiś tchórz. Wszyscy obstawiali kucyka, ale otrzymał wielkiego, śnieżnobiałego orła. Za co los mnie tak ukarał. Przez resztę ceremonii i gadaniny Słowiańszczyzny, że duchowy przyjaciel to wielki skarb i należy się nim dobrze zajmować, posyłał mi zwycięski uśmiech. Ugh, jak ja go nie cierpię, najchętniej wypatroszyłbym jego orła, wypchał i podarował mu na urodziny.

08.05

Okazało się, że moim przyjaciołom z równoległej klasy (mieli rytuał godzinę po nas) też się nie poszczęściło  - Francis ma żabę (Ha! Wspaniały ja wiedział, że "Żabol" będzie dobrą ksywką), a Antonio żółwia. 

14.05

Ten pisklak nie odstępuje mnie na krok. To takie irytujące - za każdym razem jak się śmieje, on zaczyna ćwierkać. Prof. Egipt powiedziała ostatnio, że to wyjątkowe, by duch przywiązał się do kogoś tak szybko. Jak dla mnie ten kurczak jest po prostu głupi. Jak teraz o tym myśle, to w sumie go jeszcze nie nazwałem. Hmmm... coś co kojarzyłoby się ze mną. Gilderoy? Nie, zbyt wyszukane. A może Gilbird? Tak, to będzie idealne. 

23.05

Chyba wolałbym oblać test, niż mieć takiego ducha. Cała szkoła śmieje się ze wspaniałego mnie, a sam "ćwir ćwirek" jak na niego mówią, jest bezużyteczny. Jedyne co potrafi to przerywać wypowiedź w trakcie zdania swoim irytującym ćwierkaniem.

31.05

Postanowiłem nauczyć czegoś tego bezużytecznego ptaka. Żaba Francisa nauczyła się skakać na Arthura gdy tylko go zobaczy, a słowik Nudziarza pomaga mu komponować na zajęciach z muzyki. Jak się niedawno okazało, Gilbird umie zanosić listy, ale tylko do Pierra, czyli nie-duchowego zwierzątka (kanarka) Francisa. To może nam się kiedyś przydać.

7.06

Dzisiaj, po zakończeniu lekcji, kiedy szedłem korytarzem do akademika podszedł do mnie Ivan - jeden z nielicznych, który powtarzali rok (w zeszłym zabił swojego pasikonika). Popchnął mnie na ścianę i wyciągnął zza pleców kran. Swoją drogą, jakim cudem zawsze ma go przy sobie? Powiedział coś w stylu: "I co? Nie chciałeś do mnie dołączyć, więc teraz nie masz wyboru", ale nie bardzo go zrozumiałem przez ten jego mocny, rosyjski akcent. Ale sprostujmy - nie ważne co o mnie mówią, wspaniały ja nigdy nie dołączy do bandy tego kacapa*. Już pojawiała się wokół niego swoista "mroczna aura", ale wtem Gilbird siedzący do tej pory na moim ramieniu zaćwierkał i wzbił się w powietrze. Podleciał do szyi Ivana i dziobnął go tak mocno, że na jego szalik spływała niewielka stróżka krwi. To stało się w ułamku sekundy, ale tyle wystarczyło mi, by uciec, zwłaszcza, że wspaniały ja biega szybciej od znacznej części szkoły w tym tego idioty. Będąc już w pokoju mogłem przemyśleć całą sytuację (w razie gdyby ktoś kiedyś odkrył ten dziennik - tak, ja potrafię myśleć) i doszedłem do wniosku, że może Gilbird jednak jest choć trochę niesamowity? Może wspaniały ja źle go ocenił? Nie przyznam się nikomu do błędu, ale nie będę już go traktować jak karalucha - chciałbym mieć w nim przyjaciela.

27.06

Koniec roku szkolnego, teraz jestem już oficjalnie dorosły. Trochę zaniedbałem pisanie dzienników, ale nie można tego powiedzieć o moich relacjach. Przez ten miesiąc zaprzyjaźniłem się z Gilbirdem i nawet zakopałem topór wojenny z Pchłą (choć dalej za nim nie przepadam). Mój "duch" sporo mnie nauczył. Wydaje mi się jednak, że prowadzenie dziennika jest trochę zbyt dziecinne, patrząc na to ile mam lat, więc będzie to ostatni wpis. A zatem żegnajcie wszyscy, którzy kiedykolwiek przeczytali ten zeszyt! (Czego nie powinniście robić, a wspaniały ja się o tym dowie!)

*Określenie osoby nie za mądrej, potocznie również mieszkańca ZSRR (dość obraźliwe)

Szufladka Kredensu | Hetalia one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz