Trzech muszkieterów

144 14 6
                                    

Dzień trzynasty - O przyjaźni (Bad Touch Trio)

--------------------------------------

- Hola? Ludwig? - Antonio odebrał telefon od zdenerwowanego Niemca. - Tak, jestem w domu, a co? Naprawdę? Prusy? Tak, dam radę. Ależ nie ma problemu. Już jadę.

Tak w skrócie wygladała rozmowa, która mimo, że krótka, była aż za nadto wyczerpująca dla Hiszpana. Prusy był chory, a że jego brat musiał pilnie wyjechać, ktoś inny musiał się nim zająć, a jak wiadomo chory Gilbert, to nieznośny Gilbert. Ludwig już w ostateczności zadzwonił do nieodpowiedzialnego przyjaciela swojego brata, jedynego, który by z nim wytrzymał. Tonio naprawdę nie uśmiechało się jechać paręset kilometrów, by wysłuchiwać marudzenia Prusaka, a na dodatek przełożyć długo wyczekiwaną randkę z Lovinio. Ale bardzo dawno temu, kiedy to on był w potrzebie, Beilschmidt, mimo tej całej złej opinii, pomógł mu i po tylu latach Hiszpania nareszcie miał się jak odwdzięczyć. Wiedział jednak, że sam nie da sobie z tym rady, zadzwonił więc pospiesznie do blondwłosego Francuza.

- Francis, mi amigo, przyjedź i to jak najszybciej.

|||||||||||||||

Od godziny błądzili po niemieckim lotnisku.

- Mon cher, po co ten pośpiech? I gdzie w ogóle jedziemy? I dlaczego musiałem przez to przyjechać aż z Kanady, gdzie miałem spędzić tydzień z rodziną? - pytał poirytowany Francuz. - Możesz mi w końcu odpowiedzieć? Jeśli nie, to nigdzie nie idę - po tych słowach zatrzymał się i zaczął flirtować z przechodzącą obok stewardessą.

Jeszcze bardziej zirytowany Antonio pociągnął go za łokieć i zdawkowo odpowiedział.

- Gilbert jest chory.

Francis otworzył szerzej oczy, wyrwał się z uścisku Tonio i ruszył szybkim krokiem ku wyjściu z lotniska, wokół którego nieświadomie krążyli.

- Na co czekasz? - odwrócił się w stronę przyjaciela i uśmiechnął się wesoło. - Trzeci muszkieter potrzebuje naszej pomocy.

|||||||||||||||

Zapukali do drzwi Prusaka, które otworzył on sam.

- Co ty tu robisz? Powinieneś odpoczywać! - zdenerwował się Hiszpan, niestety kiedy podszedł do albinosa poczuł zapach alkoholu. - Gilbert, ty idioto, jesteś chory, nie możesz pić!

- Nje estm ory - wybełkotał czerwonooki. 

- Jesteś mon cher - powiedział Francja i wprowadził towarzysza do wnętrza domu.

Razem z Antonio posadzili go na kanapie, podali mu leki, a potem Francis poszedł do kuchni ugotować tradycyjny rosół, bo nie bardzo znali się na opiece nad kimkolwiek. 

- Och, Gilbert, bracie - mamrotał brunet. - Ty się kiedyś do grobu wpędzisz. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale czasami mam cię serdecznie dosyć.

Chłopak jakby w odpowiedzi na te słowa przestał chrapać i odezwał się przez sen.

- Jeden za wszystkich - po tych słowach znowu zaczął chrapać, jakby śniła mu się któraś z ich wielu wspólnych wojen.

Na te słowa Antonio uśmiechnął się pod nosem i popatrzył na krzątającego się po kuchni Francisa.

- I wszyscy za jednego.


Szufladka Kredensu | Hetalia one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz