Dzień ósmy

175 11 8
                                    

Czerwone maki

Dzień ósmy - bazowane na wydarzeniu historycznym (Bitwa o Monte Cassino - Feliks)

------------------------------------

Czy widzisz te gruzy na szczycie?
Tam wróg twój się kryje jak szczur!
Musicie, musicie, musicie
Za kark wziąć i strącić go z chmur!
I poszli szaleni, zażarci,
I poszli zabijać i mścić,
I poszli, jak zwykle uparci,
Jak zawsze - za honor się bić.

Feliks Łukasiewicz stał na wzgórzu i patrzył na fort, który miał za zadanie zdobyć. Aliantom do tej pory się nie udało, choć ich wojska były znacznie liczniejsze, więc wysłali go, i jego garstkę żołnierzy. Nie wierzyli jednak w ich wygraną. Przecież co może zrobić taki mały, słabo wyszkolony oddział, skoro żołnierzom Imperium Brytyjskiego jak dotąd się to nie udało? Jak parę marnych oddziałów mogło równać się z armią amerykańską lub francuską? Jednak polscy wojacy mieli coś czego nie mieli inni żołnierze. Honor i wolę walki. Najemny żołnierz nie zrobi za wiele w obcym kraju z kolei dla niedobitków bez własnego państwa była to misja życiowa. Nie mieli rodzin, do których mogliby wrócić, ich przyjaciele walczyli ramię w ramię z nimi. Byli gotowi zaryzykować wszystko co było jeszcze dla nich istotne. 

Czerwone maki na Monte Cassino
Zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
Lecz od śmierci silniejszy był gniew.
Przejdą lata i wieki przeminą.
Pozostaną ślady dawnych dni
I wszystkie maki na Monte Cassino
Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi.

Parę miesięcy przed planowanym atakiem do kwatery ich oddziału przyszła wysoka dziewczyna. Przedstawiła się jako Irena i poprosiła Feliksa o opiekę nad znalezionym niedźwiadkiem, któremu zabito matkę. Polska zgodził się niemal od razu, zawsze miał nie małą słabość do zwierząt. Jego towarzyszom również spodobał się ten pomysł. Niedźwiadka ochrzcili Wojtkiem i wychowali jak jednego z nich. Po niedługim czasie nauczył się pomagać im nosić amunicję, upodobał sobie żołnierskie posiłki i czasem podwędzał któremuś z Polaków jego porcję, a jego ulubioną zabawą były zapasy z żołnierzami. Rzadko kiedy ktoś z nim wygrywał, choć nie było to ważne, bo i tak każdemu po skończonej "wylizywał" twarz. Wojtek był dodatkowym atutem Feliksa.

Runęli przez ogień straceńcy,
Niejeden z nich dostał i padł,
Jak ci z Samosierry szaleńcy,
Jak ci spod Rokitny sprzed lat.
Runęli impetem szalonym
I doszli, i udał się szturm,
I sztandar swój biało-czerwony
Zatknęli na gruzach wśród chmur.

W końcu nadszedł ten ważny dzień. Dzień ataku na Monte Cassino. W teorii ich zadaniem było umożliwić brytyjskim oddziałom w miarę bezpieczne zajęcie bazy wroga. Wszyscy jednak dobrze wiemy, że to Polacy musieli zrobić wszystko, poświęcić wielu swoich, a następnie wywiesić na murach brytyjską flagę, jakoby to oni zwyciężyli. Plan przekazany przez Aliantów był absurdalnie przewidywalny, jeszcze tego samego dnia Feliks spalił go i opracował lepszy, bardziej dostosowany do możliwości jego wojska. Jako jedyny wpadł na pomysł, że może zamiast przewozić działa, bezpośrednio pod fort i narażać się na ogromne straty, i w zaopatrzeniu, i w ludziach, należy rozmontować działa i złożyć je na miejscu. Pokazując ten plan dowódcom sił alianckich, nie zyskał zbytniego uznania, ale zignorował to i wprowadził go w życie. Dla ułatwienia sprawy, cięższe elementy jak lufa, czy skrzynie z amunicją nosił ich właśnie Wojtek. O czyś takim Brytyjczycy czy Francuzi nawet nie pomyśleli. Niedźwiadek nie upuścił ani jednej skrzyni i wszystko bezpiecznie doniósł na miejsce idąc dzielnie pod ostrzałem włoskich pozycji. Wbrew oczekiwaniom, pomysł z rozmontowaniem dział sprawdził się znakomicie i już niebawem Polscy żołnierze wywieszali swoją flagę na murach fortu - Włosi skapitulowali. Brytyjską flagę również powiesili, z przymusu, ale w mniej widocznym miejscu, dając do zrozumienia, że to dzięki Polakom, a nie Aliantom wygrano.

Czerwone maki na Monte Cassino
Zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
Lecz od śmierci silniejszy był gniew.
Przejdą lata i wieki przeminą,
Pozostaną ślady dawnych dni
I tylko maki na Monte Cassino
Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi.

Niestety tym chlubnym zwycięstwem nie cieszono się zbyt długo. Wojtek niedługo po tym został odesłany do ogrodu zoologicznego w Londynie, mimo sprzeciwu Feliksa. Nie rozumiał dlaczego ich towarzysz, jedyny zwierzęcy żołnierz w jego armii, który dostał nawet rangę kaprala został odesłany po zakończonej bitwie, jak nic nie warty okaz. Lecz na tym nie koniec - wkrótce zapomniano o wygranej pułków polskich, umniejszono ich zasługi i ponownie zaczęto traktować jak początkujących szeregowców. Po wojnie uściśnięto dłonie tym, którzy przeżyli i odesłano do bloku komunistycznego. Wielka Brytania przypisała sobie ich zasługi, podobnie jak w przypadku enigmy, i nikt tego nie kwestionował. Zostali zapomniani i niedocenieni, podobnie jak ich zwierzęcy towarzysz, usunięci, gdy stali się zbędni.

Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tu Polak z honorem brał ślub!
Idź naprzód - im dalej, im wyżej,
Tym więcej ich znajdziesz u stóp.
Ta ziemia do Polski należy,
Choć Polska daleko jest stąd,
Bo wolność krzyżami się mierzy,
Historia ten jeden ma błąd.

Jedyną pamiątką po ich oddaniu i poświęceniu stały się pola wzgórza, na którym walczyli. Obrosło one w piękne, czerwone maki, koloru krwi, którą tam przelano. 

Czerwone maki na Monte Cassino
Zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
Lecz od śmierci silniejszy był gniew.
Przejdą lata i wieki przeminą,
Pozostaną ślady dawnych dni
I tylko maki na Monte Cassino
Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi.


Szufladka Kredensu | Hetalia one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz