Jeden z dwudziestu

135 9 13
                                    

Dzień dwudziesty drugi - Twoje AU (coś w stylu Big Brothera!au)

-------------------------------------

- Generalnie to totalnie zafelisty pomysł co nie? - spytał podekscytowany Feliks.

- Absolutnie nie! Czy ci odbiło?! - zdenerwował się Ludwig.

- Nie wytrzymuje z tymi idiotami nawet jednego spotkania, a co dopiero miesiąc - wtrącił Lovinio.

- To się źle skończy aru - westchnął Yao.

- Ależ mon amis, to idealna okazja do zacieśniania więzów - Francis spojrzał porozumiewawczo w stronę Arthura, na co ten się zarumienił.

Ale od początku. Feliks wraz z szefostwem przekonał prezydentów innych do udziału personifikacji w specjalnej edycji show. Zostaje się wysłanym do posiadłości na miesiąc i wygrywa ten, który nie zwariuje i nie ucieknie. Wziąć w tym udział miało raptem 20 personifikacji wybranych drogą losowania. Wszyscy zebrali się na spotkaniu w Warszawie, gdzie Feliks przedstawił im pomysł i zorganizował losowanie. Oczywiście on jako "organizator" miał zagwarantowane miejsce. Pierwszą osobą, która została wybrana był Ludwig. Westchnął cierpiętniczo i przeszedł na drugą stronę sali. Kolejny był Antonio.

- Ha! I kto tu jest górą bastardo! - krzyknął Lovi triumfalnie.

Jak możecie się domyślić został wylosowany następny.

W sumie udział w programie mieli wziąć wcześniej wspomnieni Feliks, Ludwig, Antonio i Lovinio oraz Kiku, Alfred, Francis, Gilbert, Tolys, Ivan, Artur, Yao, Elizabeta, Veneziano, Lucas, Raivis, Matthew, Dymitr, Rodreich i Natalya.

Po wyciągnięciu ostatniego losu, reszta personifikacji odetchnęła z ulgą i czym prędzej ulotniła się z sali, w której dwudziestka  "szczęśliwców" (poza Francisem oczywiście) mamrotała najgorsze przekleństwa w stronę uśmiechniętego Łukasiewicza, który szeptał coś Wani na ucho. Uścisnęli sobie dłonie, a wszyscy zamilkli bojąc się co z tego wyniknie.

Następnego dnia spotkali się przy wejściu do posiadłości na obrzeżach Warszawy z walizkami i torbami. Po między nimi przecisnął się pracownik telewizji, otworzył zamknięte na klucz drzwi i szepnął "powodzenia". Przez chwilę zgromadzeni mierzyli się wzrokiem, a potem jak na komendę rzucili się do wnętrza budynku chcąc zając jak najlepszy pokój. Tylko Arlovskaya i Héderváry spokojnie poczekały aż wszyscy wejdą i dopiero ruszyły do środka, wiedząc, że i tak mają pokój razem.

Tymczasem w posiadłości rozpoczął się bieg po chwałę. Nikt dotąd nie wie jak Matthew udało się dobiec jako pierwszemu do jedynego jednoosobowego pokoju i na dodatek przetransportować tam swojego niedźwiedzia. Feliks i Tolys wbiegli do jak się później okazało czwórki, a chwile potem dołączył do nich Ivan ciągnący przerażonego Raivisa. W szóstce zamieszkali Lovi, Tonio, Ludwig, Veneziano, Gilbert i Francis, którego z pokoju obok wypchnął Arthur na rzecz Lucasa, Dymitra i Rodreicha. W ostatnim pokoju, trzyosobowym „osiedlili" się Alfred, Kiku i jakimś cudem Yao, chociaż pewnie dlatego, że w innych pokojach go nie chcieli. 

Kiedy jedyne dziewczyny weszły do środka zamarły. Bagaże leżały porozrzucane po całym holu, słychać było krzyki Alfreda, który żądał zmiany pokoju, bo „z jego obecnymi lokatorami nie da się być bohaterem", a na żyrandolu wisiały czyjeś trampki. Szybko przemknęły do ostatniego pokoju na korytarzu, który zostawiono wolny, ponieważ nikt nie chciał mieć do czynienia ani z patelnią Węgierki, ani z nożami Białorusinki. Nie zdążyły się nawet rozpakować, kiedy drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie i wbiegł przez nie Feliks.

- Dziewczyny, za pięć minut w salonie organizuje imprezę powitalną, jak was nie będzie, to przyślę Waniuszkę i Pruską Mendę. Tradycyjna słowiańska libacja - i już go nie było.

Westchnęły i spojrzały na siebie w tym samym momencie.

- Zakopujemy topór wojenny? - spytała Natalya.

- Jasne  - Eliza uśmiechnęła się do współlokatorki.

Zeszły do salonu, ale impreza musiała się już zacząć, bo pijany Arthur nie odpychał Francisa, a Rodreich, który był w stanie upić się piwem bezalkoholowym, zasypiał na fortepianie stojącym w rogu pomieszczenia, trzymając w ręku napoczętą butelkę mocnej, rosyjskiej wódki. Obie prychnęły z dezaprobatą, zepchnęły Dymitra i Raivisa z kanapy, a potem Wania podał im szklanki z podejrzanym płynem i uśmiechnął się dobrotliwie. Ich wspomnienia urywały się w tamtym momencie.

Rano, pierwszy obudził się Kiku i rozpoczął poszukiwania swojej nierozłącznej kamery, którą zawsze filmował całą imprezę, by móc na podstawie tego rysować nowe mangi.

Zgadnijcie kto odpadł z programu z powodu nadmiernego krwotoku z nosa?

Szufladka Kredensu | Hetalia one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz