Wypalone Cygaro
Dzień dziewiąty - X Reader (Szkocja x reader) [Piszę w formie żeńskiej]
T.I. - twoje imię
------------------------------------
Było piątkowe popołudnie. Jak co tydzień o tej porze zmierzałaś w stronę domu swojego najlepszego przyjaciela - Arthura Kirklanda. Poznałaś go jakiś czas temu w pewnej uroczej kawiarence, a dokładniej przed nią. Pewien blondwłosy chłopak zaoferował ci wtedy parasol, byś mogła wrócić do domu, mimo nieustannie padającego deszczu. Od tamtej pory przychodziliście do owej kawiarni dość regularnie, co i rusz na siebie wpadając. Zapoznaliście się i odkryliście, że macie wiele wspólnych tematów do rozmów. Niedawno wprowadziliście nawet zwyczaj co piątkowych popołudni z herbatą i dobrą książką. Tego dnia prawie odwołałaś wasze spotkanie z powodu nadprogramowego dyżuru w bibliotece, w której pracowałaś. Na szczęcie w ostatniej chwili zamieniłaś się dyżurami z koleżanką - bardzo zależało ci na tych spotkaniach, tak bardzo, że wizja "bibliotecznej warty" do 20 w sobotę praktycznie cię nie zraziła. Napisałaś do Arthura, że jednak będziesz, ale ten nie odpisał, dlatego zaczęłaś się martwić. Postanowiłaś zaskoczyć go i przyjść sporo wcześniej, na tyle, by w razie czego pomóc mu z przygotowywaniem obiadu, bo w tej jednej kwestii akurat mu nie ufałaś.
Po paru chwilach dotarłaś wreszcie do małego domku na obrzeżach Londynu - Arthur cenił bowiem sobie i piękno Londynu i względny spokój. Podeszłaś powoli do drzwi i zapukałaś. Nie otrzymałaś reakcji, dlatego zadzwoniłaś dzwonkiem. Skrzywiłaś się na jego dźwięk - wiele razy z Kirklandem rozmawialiście na temat jego wymiany, bo was obu irytował. Dopiero wtedy drewniane drzwi się otworzyły. Osoba, która otworzyła ci drzwi na pewno nie byłą twoim przyjacielem, ale musiała być z nim w jakiś sposób spokrewniona patrząc na charakterystyczne brwi. Nieznajomy oparł się o framugę i spojrzał na ciebie pytająco.
- A ty to...?
- Ach , przepraszam najmocniej. Nazywam się [T.I.] i jestem przyjaciółką Arthura. Przyszłam go odwiedzić - powiedziałaś.
- No tak, Iggy wspominał coś o tobie - zmierzył cię krytycznym wzrokiem. - Ale gdzie moje maniery? Dylan Kirkland, brat twojego przyjaciela - trzy ostatnie słowa wypowiedział z wyczuwalną niechęcią, ale przywołał na twarz uśmiech i gestem zaprosił cię do środka.
W momencie, gdy przekroczyłaś próg domu, usłyszałaś podniesione głosy dwóch osób, w tym jeden należący do Arthura. Zamarłaś zaskoczona kiedy dostrzegłaś szkło rozsypane na podłodze. Wzdrygnęłaś się i niepewnie weszłaś do salonu, chrząknęłaś dając znać o swojej obecności. Obie obecne tam osoby od razu zwróciły się w twoją stronę. Gospodarz domu - Arthur zmarszczył brwi jakby nie spodziewał się kolejnego gościa o tej porze. Drugą osobą w pomieszczeniu był wysoki, płomiennowłosy chłopak o aroganckim wyrazie twarzy. W dłoni trzymał wypalone w połowie cygaro, którego popiół spadał bezwiednie na eleganckie dywany. Rudowłosy prychnął pod nosem i usiadł na kanapie nie spuszczając z ciebie wzroku. Nawet nie zauważyłaś, gdy Dylan wyszedł z domu, nie chcąc wtrącać się w kolejne kłótnie jego rodzeństwa.
- Chyba nas nam nie przedstawiono - wysyczał wyższy chłopak.
- Ah no tak, [T.I.] poznaj mojego braciszka Allistora - Arthur odwrócił się w jego stronę. - Spróbuj chociaż ją dotknąć to ci nogi z dupy powyrywam.
- O... ukochana Iggy'ego - powiedział przesłodzonym głosem All. - Jakże miło mi cię poznać.
- To moja przyjaciółka debilu - odezwał się młodszy Kirkland i poszedł do kuchni zrobić od razu dzbanek herbatę na uspokojenie.
Usiadłaś na fotelu na przeciwko brata Anglika i odwróciłaś wzrok trochę bojąc się na niego patrzeć. Nie ufałaś nieznajomym, a dodatkowo ten nie wyglądał zbytnio przyjaźnie.
- No, powiedz mi "kochana", co mój braciszek ci o mnie nagadał - powiedział pochylając się w twoją stronę, tak, że czułaś zapach cygara, które wciąż delikatnie się tliło. - Pewnie uważasz, że jestem arogancki i złośliwy. Nie mylisz się zbytnio, w końcu sprawiam wrażenie..-
- W sum-mie t-to n-nie - przerwałaś mu niepewnie, zaskoczona jego śmiałością. - Arthur m-mówił tylko, że ma b-braci, z którymi kiedyś się pokłócił. Wspomniał też, że nie odzywacie się do siebie, ale mimo was kocha. - Zakończyłaś samą siebie już w miarę normalnym głosem.
Zauważyłaś jego zmieszany wyraz twarzy. Po twoich słowach chłopak cofnął się gwałtownie i spojrzał na ciebie niepewnie. Zobaczyłaś w nim kogoś zupełnie innego niż na początku waszej "znajomości". Jego duma i wrogość zniknęła zastąpiona niepewnością i zdumieniem.
- Na prawdę tak powiedział? - spytał nadal niedowierzając. - Jak można mnie chociaż lubić, skoro jestem jaki jestem? Zrobiłem mu tyle złego w dzieciństwie, ba, przecież nadal robię wszystko, by go irytować.
- Jesteście braćmi, Arthur ma miękkie serce i łatwo wybacza, choć nie zapomina.
O wilku mowa. W ty momencie do pokoju wszedł blondyn, o którym mówiliście. Bał się zostawić cię samą w jednym pokoju z Allistorem na dłużej.
- Wszystko dobrze [T.I.]? Mój kochany braciszek - tą część powiedział z ironią - nic ci nie zrobił?
Allistor już chciał się odgryźć, ale popatrzyłaś na niego z wyrzutem, nie będąc pewnym skąd zebrałaś tyle odwagi. Cel jego wypowiedzi od razu się zmienił.
- Bracie, twoja przyjaciółka uświadomiła mi, że pora zakończyć nasze waśnie. Przynajmniej na razie. Czas do świąt chciałbym spędzić jak rodzina, jak kiedyś, kiedy jeszcze mieszkaliśmy z rodzicami.
Arthur zamarł, zszokowany tym co usłyszał. W jego szmaragdowych oczach pojawiły się łzy.
- Oh, t-tak dług-go na t-to czek-kałem-m - wydukał wreszcie.
All wstał z kanapy, zgasił zupełnie cygaro i przytulił brata. Stwierdziłaś, że nie chcesz przerywać im tego szczęśliwego momentu swoją obecnością. Wymijając ich cicho ruszyłaś do drzwi. Wiedziałaś, że wolą teraz nacieszyć się swoją obecnością. Cieszyłaś się, że udało ci się pogodzić braci, wieczór książkowy zawsze można było nadrobić. W drzwiach minęłaś się z Dylanem, który wrócił ze spaceru i spojrzał na ciebie dziwnie, jakby bał się dowiedzieć co im zrobiłaś, że są tak cicho. Ty tylko wskazałaś lekko na salon. Kiedy Dylan tam spojrzał uśmiechnął się radośnie i skinieniem głowy podziękował ci za to czego dokonałaś. Wyszłaś z ich domu, ale w połowie drogi dogonił cię zdyszany All, który jak widać cały dystans pokonał biegiem. Uniosłaś brwi na jego widok.
- Dziękuje [T.I.], że pogodziłaś mnie z bratem - uśmiechnął się miło, a ty nie wiedzieć czemu zarumieniłaś się delikatnie. - Czy chciałabyś może w ramach podziękowań wybrać się gdzieś ze mną?
- T-tak, j-jasne - również się uśmiechnęłaś.
Na twoje słowa uśmiech Allistora poszerzył się niemal dwukrotnie, a niepewność w jego oczach zniknęła. Pocałował cię w czoło, po czym jakby zdając sobie sprawę z tego co zrobił odwrócił się.
- To do zobaczenia niebawem, [zdrobnienie T.I.] - pomachał ci na pożegnanie i ruszył w kierunku domu jego brata.
Ty jeszcze długo stałaś w miejscu i zarumieniona patrzyłaś na jego znikającą za horyzontem postać, nie mogąc uwierzyć w to co spotkało cię tego dnia.
CZYTASZ
Szufladka Kredensu | Hetalia one-shoty
FanfictionA dokładniej 24 Days Hetalia Writing Challenge, albo inne one shoty, o ile kiedyś powstaną. Zapraszam do czytania :)