Krótka historia

142 8 2
                                    

Dzień czternasty - O rodzeństwie (Szwajcaria i Liechtenstein)

-------------------------------------------

Drogi pamiętniczku

Zaczęłam pisać, bo nie mam zbyt wielu przyjaciół, a chciałabym jakoś wyrzucić z siebie te myśli. Ale zacznijmy od tego, że nazywam się Lili Zwingli i jestem młodszą siostrą Vasha Zwingli. Mam duże zielone oczy i krótkie blond włosy. Z nimi też jest ciekawa historia - kiedyś chciałam w ten sposób pomóc braciszkowi i ścięłam moje długie włosy by wyglądać jak on i móc znaleźć jakąś pracę, żeby miał choć trochę wolnego czasu. Nie spodobało mu się to, ale zabrał mnie do sklepu i pozwolił wybrać jakąś wstążkę do zawiązania we włosach. Wybrałam fioletową, jest śliczna i idealnie pasuje do mojej różowej sukienki. Wracając do tematu mój brat wygląda bardzo podobnie do mnie, ale nosi zielony mundur, białą czapką i zawsze ma ze sobą broń. Mówi, że nosi ją dla mojego bezpieczeństwa i odgania każdego, kto chciałby zamienić ze mną choć słowo. Wiem, że boi się, że ktoś mnie zrani, lecz mimo, że jestem przez to samotna, nie mam mu tego za złe, bo to znaczy, że się o mnie troszczy. Prócz tego zawsze mi pomaga, ale jest trochę nad opiekuńczy. Jest też bardzo oszczędny, prawie można powiedzieć, że skąpy, ale to wina tego, że w dzieciństwie byliśmy bardzo biedni. Zawsze oddawał mi nasz ostatni kawałek chleba, żebym nie była głodna, mimo, że on nie jadł ani kolacji, ani śniadania i musiał iść do pracy. Vash nie chce do tego wracać. Ojej, rozpisałam się, a nie to miałam napisać. Otóż pewnego dnia spotkałam na rynku miłego chłopca, powiedział, że nazywa się Gilbert. Miał na ramieniu takiego uroczego kurczaka. Pomógł mi, kiedy wracając ze sklepu rozsypały mi się zakupy i od tamtego czasu spotykaliśmy się co sobotę. Dowiedziałam się, że jest kolegą Francisa - takiego blondyna, który się do mnie zaleca, ale Vash zawsze odstraszał go stale naładowaną bronią - a potem kiedy opowiedziałam mu trochę o sobie, zaoferował, że nauczy mnie strzelać. On też wydaje mi się szemrany, ale stwierdziłam, że dla braciszka nauczę się strzelać, chcę, żeby był ze mnie dumny. Och, jak chaotycznie piszę. Co dziwne mój brat nie zauważył, że co wieczór wymykałam się do lasu, by ćwiczyć strzelanie z albinosem. Może to dlatego, że w głowie zawrócił mu pan Rodreich? Zabawne było to, że domyśliłam się jakie zamiary ma mój nowy kolega i tuż po zakończeniu "szkolenia" jego też pogoniłam bronią. Ciekawe czy braciszek będzie zadowolony? No nic, niedługo wraca z pracy więc muszę iść nazrywać kwiatów na bukiet na stół, on tego nie mówi, ale widzę jak lubi szarotki alpejskie. To do zobaczenia w następnym wpisie.

Lili Zwingli

Ps. Jeżeli to czytacie Francis lub Gilbert to uważajcie, od teraz zawsze mam przy sobie naładowaną strzelbę. I Vasha.

Szufladka Kredensu | Hetalia one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz