Starszy braciszek

166 15 8
                                    

Dzień dziesiąty - Niedoceniane postacie (Mołdawia)

-----------------------------------------

- Braciszku Vladzie, braciszku Vladzie! - krzyczał wesoło mały chłopiec. - Popatrz! Popatrz, mam kiełki!

Aurel skakał wokół starszego "braciszka" i szczerzył się radośnie pokazując swoje urocze kły.

- Nie przeszkadzaj mi teraz Auri - zbył go starszy. - Nie widzisz, że rozmawiam z Milenem?

Vladimir nigdy nie traktował poważnie swojego brata. Uważał go za zupełne dziecko i patrzył na niego z góry. Widząc kolejną taką sytuacje Milen popatrzył współczująco na Aurela, ale ten nie zwrócił na to uwagi, nie lubił go, czuł się jakby Bułgar zabrał mu brata. Przed poznaniem Milena, Vladimir był miły i troszczył się o Aurela, a teraz nie zwracał na niego uwagi, choć przecież kiedyś tak długo wyczekiwali, aż wyrosną mu kły.

Chłopczyk fuknął z niezadowoleniem i odszedł w stronę pobliskiego pola, na którym w tym roku rosły słoneczniki, a starszy Popescu nawet się tym nie przejął. Był już wieczór, więc powoli robiło się ciemno i zimno, ale młodszy Popescu nie zwracał na to uwagi, gdyż jak zauważył i dalej w głąb pola szedł, tym rosły wyższe i piękniejsze kwiaty. Nie ośmielił się żadnego dotknąć, ale kiedy jego zdaniem, był w połowie pola, zobaczył najpiękniejszy kwiat jaki w życiu widział. Podszedł do niego i chciał zerwać jeden płatek, ale poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił się powoli i zobaczył Ivana, osobę przed którą przestrzegano o całe dzieciństwo i nareszcie zrozumiał dlaczego. Wokół Rosjanina pojawiła się mroczna aura, a Aurel zaczął się cofać. 

- Nie waż się choćby dotknąć moich słoneczników - wysyczał fiołkooki kiedy chłopak potknął się i upadł na ziemię.

- Prze-przepraszam p-proszę pan-na - wydukał Popescu. - N-nie wied-działem, że s-są pana, uważ-żam, ż-że s-są b-bardzo ł-ładne.

- Oh, naprawdę tak sądzisz? - cała mroczna aura zniknęła w mgnieniu oka. - Wszyscy myślą, że najpiękniejsze są róże, czy tulipany, ja myśle, że najlepsze są właśnie słoneczniki, da! - uśmiechnął się dziecinnie Ivan.

Aurel nie rozumiał jak ktoś może tak szybko zmieniać emocje, ale zdecydowanie wolał jego zadowoloną wersje. 

- T-tak proszę pana, są naprawdę śliczne, też uważam, że są cudowne - nie do końca wiedział, co robi, ale uznał, że najlepiej będzie przytakiwać Rosjaninowi.

- Jestem Ivan a ty? - mężczyzna kucnął przed nim i wyciągnął dłoń w jego stronę.

- Aurel - chłopiec lubił poznawać nowe osoby, a ten cały Ivan jednak nie był taki zły, jak o nim mówiono, nawet przestał się go bać.

Uścisnęli sobie dłonie i kiedy wyższy wstał Popescu zorientował się, że jest już późny wieczór i nie za bardzo wie jak wrócić.

- Braciszku Ivanie, pomógłbyś mi wrócić do domu? - spytał, ale zorientował się jak określił nowo poznanego. - P-przepraszam, c-czy m-mog-gę mów-wić do ciebie b-braciszku?

- Da! Jasne, że możesz - Braginski bardzo zdziwił się tą prośbą, ale, że nie miał przyjaciół, pomyślał, że może warto byłoby mieć dobry kontakt z kimkolwiek. - Zaprowadzę cię do domu, towarzyszu.

Chwycił młodszego z rękę i wyprowadził z pola kukurydzy dokładnie w miejscu, w którym Aurel do niego wszedł. Nie miał pojęcia, jak Ivan tego dokonał, ale wolał nie wnikać. Na polanie niedaleko nadal stali Milen i Vlad.

- Spotkamy się jeszcze braciszku? - spytał smutny Auri.

- Oczywiście towarzyszu! - uśmiechnął się Wania, a po chwili zniknął w polu słoneczników.


Szufladka Kredensu | Hetalia one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz