Cisza przed Burzą

125 8 7
                                    

Jest to mój stary projekt, porzucony, ale odnaleziony i przeredagowany dosyć niedawno. Przepraszam za wszechobecne nawiasy, ale wolałam nie umieszczać takiej ilości tłumaczeń na dole pracy, po pierwsze źle by się to czytało, po drugie - ilość gwiazdek (*) i apostrofów (') byłaby zastraszająca. A, no i nie znam się na broni.

Nyo!Polska, Niemcy, human au!

-------------------------------

Biegnie przez Żoliborz, nie odwraca się. Słyszy huk wystrzałów, nie zatrzymuje się. Wiatr rozwiewa jej jasne włosy, a rozbiegane spojrzenie szuka ulicy Słowackiego. Wie, że w każdej chwili może umrzeć, jednak cel uświęca środki. Kiedy krzyki poległych milkną odczuwa względny spokój, jednak nie na długo. Syreny policyjne ruchu oporu, sprawnie rozstrzelane działami przez okupanta. To znaczy tylko jedno - kolejna łapanka. Jeden nie ostrożny ruch może sprowadzić zagładę na cały oddział. Tylko adrenalina pozwala jej zachować jasność umysłu. Myśl o wolności dodaje jej sił. Już widzi swój cel - duży, jasny budynek, jeszcze nie zbombardowany. Kwatera główna oddziału na Żoliborzu, nawet szkopy boją się tam wejść. Jeszcze tylko przejście na drugą stronę ulicy, nikogo nie ma w pobliżu. A może jest, tylko kryje się w cieniu? W końcu zło lubi się kryć. Przed drzwiami bierze głęboki wdech i unosi rękę, by wystukać ustalony znak, jednak zamiera w pół kroku, czując zimny oddech na karku. Może to śmierć przyszła ją odwiedzić? Nie boi się, śmierć jest jej przyjaciółką, która pozwala zasnąć na zawsze, bez koszmarów na jawie. Niestety los nie jest dla niej tak łaskawy.

- Wen haben wir hier? Bist du verlorenses Mädchen? (A kogo my tu mamy? Zgubiłaś się dziewczynko?)

Nie odpowiada. Czyjaś duża dłoń zaciska się na jej odsłoniętym ramieniu. Dziewczyna doskonale wie do kogo ona należy, wzdryga się w duchu. Jej właściciel, przy każdym ich spotkaniu zostawia po sobie jakiś ślad. Rozdarta kurtka, zwichnięty nadgarstek, sina krtań. A nie tak dawno złamane serce. Powoli odwraca się w jego stronę zachowując kamienny wyraz twarzy.

- Nie zgubiłam się. Ale najwyraźniej ty zapodziałeś gdzieś swoją przeszłość.

- Halt die Klappe, du polnisches Mädchen! (Zamknij się, ty Polko!)

W jego ustach słowo "Polka" brzmi jak obelga.

- Nie, nie będę cicho. Uważajcie na to co robicie, bo niekiedy wystarczy jedna iskra by wzniecić pożar. Ogień łatwo się rozprzestrzenia, więc jeżeli spłoniemy, to wy spalicie się razem z nami*.

Policzki chłopaka czerwienieją ze złości, a w jego oczach błyszczą iskry nienawiści. Jest pewien, że w życiu wybrał właściwą ścieżkę, a ta "polska dziewka" powinna teraz błagać go o litość. A jednak tego nie robi. Jej dumna postawa, pewność siebie i hart ducha jeszcze bardziej go rozsierdzają. Powoli unosi drugą rękę by zadać jakikolwiek cios, karę za takie znieważenie, gdy ktoś go powstrzymuje.

- Ludwig! Beeil dich, wir kommen zurück. Er wird nich glücklich sein, wenn wir nicht pünktlich zurückkommen. Du wirst diese Frau ein anderes Mal töten und sie vielleicht sogar zu uns bringen. (Ludwig! Pospiesz się, wracamy. On nie będzie szczęśliwy jeżeli nie wrócimy na czas. Zabijesz tę kobietę innym razem, a może nawet przyprowadzisz ją do nas.)

Gdzieś z oddali słychać szyderczy śmiech reszty oddziału. Jeszcze nie wiedzą, że ten się śmieje, kto śmieje się ostatni. Chłopak rzuca ostatnie, gniewne spojrzenie w stronę dziewczyny i rusza ku towarzyszom.

Kiedy żołnierze znikają za rogiem ulicy, dziewczyna odwraca się z powrotem w stronę budynku. Szybko wystukuje kod i znika za masywnymi drzwiami.

*parafraza cytatu z trzeciej części "Igrzysk Śmierci" autorstwa Suzanne Collins 

-------------------

Szufladka Kredensu | Hetalia one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz