Rozdział XI

520 42 27
                                    

SIRIUS' POV

Biegnę przez podwórko. Muszę być szybszy niż Sheetal, pierwszy dobiec do wyznaczonego celu. Tylko to się liczy. To, i nagroda, którą od niej dostanę.

Jeśli wygram Sheetal odda mi swoją porcję deseru, a dla niej podzielenie się lodami to prawie jakby oddała mi cząstkę siebie.

- Nie wygrasz!- krzyczę za siebie, za śmiechem.- Słabeusz!

Dziewczynka jest zaledwie kilka kroków za mną, ale to dużo, bo jej tata, siedzący w bujanym fotelu na tarasie znajduje się tylko kilka metrów dalej. On jest naszą metą, choć o tym jeszcze nie wie.

- Wygrałem!- cieszę się łapiąc za zdobionym podłokietnik.- Mówiłem, że przegrasz, słabeuszu!

Sheetal jest przy mnie kilka sekund później, robi smutną minę; zawsze ją robi, gdy przegrywa wyścig, choć chyba bardziej żałuje faktu, że nie zje lodów niż tego, że biega wolniej.
- Na pewno oszukujesz, Syriuszu- odpowiada, wdrapując się swojemu tacie na kolana.- Prawda, tato? Syriusz na pewno oszukuje.
Wujek Steven śmieje się i odkłada gazetę na stolik obok, aby móc objąć ramionami córkę.

- Jestem pewny, że nie- mówi z uśmiechem.- Nie da się być we wszystkim najlepszym, tygrysku.

Również wdrapuję się na kolano wujka i biorę go za rękę. Wujek jest najmilszym człowiekiem jakiego znam; zawsze gdy mnie widzi uśmiecha się szeroko i podnosi mnie do góry, mówiąc że jestem jego małym wojownikiem.

Mój tata nigdy mnie nie podnosi, mama też nie. Oni nigdy nie czytają mi też bajek, ani nie pozwalają biegać po podwórzu, gdy jest już ciemno, ale gdy nocuję u Sheetal, zawsze robimy to wszystko. Wtedy są najlepsze dni w roku, nie licząc świąt Bożego Narodzenia, kiedy wraz z rodziną Lucjusza i moimi kuzynkami spotykamy się razem w jednym z domów. Wtedy jest super, moi rodzice pozwalają mi robić, co chcę, wujek Steven czyta nam wieczorem bajki, a Sheetal zawsze wyciąga mnie w nocy z łóżka i idziemy jeść pierniki. Żałuję tylko, że rodzice nie pozwalają Regulusowi bawić się z nami, mówią, że jest jeszcze za mały; jak będzie miał sześć lat, tak jak ja, będzie mógł więcej.

- Tato, a kto to jest zdrajca krwi?- pyta nagle Sheetal, patrząc ciekawym wzrokiem na wujka.- Mama ostatnio mówiła, że ktoś może pomyśleć, że ja jestem zdrajcą krwi, i że przez to będą kłopoty. Wydawała się wtedy zła, a ja nie chcę jej sprawiać problemów, ale naprawdę nie rozumiem.

Oboje wpatrujemy się w wujka Stevena, który wydaje się zaniepokojony pytaniem, ale jego łagodna mina pełna miłości, nie zmienia się zbytnio; zdaje się raczej kochać jeszcze mocniej.
- Widzisz, tygrysku, na świecie żyją czarodzieje i osoby niemagiczne, tak zwani mugole- wyjaśnia powoli, upewniając się, że rozumiemy.- Nasza rodzina, rodzina Syriusza i Lucjusza, uważają że mugole powinni mieć mniej praw i że wspieranie ich przez czarodziei jest złe, nieważne jak ta pomoc miałaby wyglądać. Osoby, które jednak zdecydują się popierać mugoli, lub nie wykażą się wiarą w to, że mugole są gorsi, uznane zostają jako zdrajcy krwi. Takie osoby najczęściej w naszym środowisku, czarodziei czystej krwi, są źle postrzegane i uznaje się je jako gorszych. Dotyczy się to również jeżeli w Hogwarcie zostaniecie przydzieleni do Domu, który wykazuje przesadną empatię w stosunku do mugolaków, czyli czarodziei urodzonych w niemagicznej rodzinie. Dlatego trzeba pamiętać, żeby trzymać się ludzi, którzy są czystej krwi czarodziejami i nie wchodzą w niestosowne relacje z mugolami bądź mugolakami, obraźliwie mówiąc, szlamami.
Ani trochę nie podobają mi się słowa wujka i wolałbym, aby nigdy ich nie wypowiedział, a widząc smutną buzię Sheetal, żałuję jeszcze bardziej.

The Sound of Broken Heart // Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz